wtorek, kwiecień 23, 2024
Follow Us
wtorek, 08 sierpień 2017 07:06

Armenia - Chndzoresk; niezwykła wieś w kaukaskich jaskiniach

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Armenia - Chndzoresk; niezwykła wieś w kaukaskich jaskiniach Cezary Rudziński

W południowo wschodniej Armenii, w pobliżu miasta Goris w prowincji (marzer) Sjunik, parę kilometrów od granicy kraju za którą leży Arcach – Górski Karabach, znajduje się niezwykła skalna wieś Chndzoresk. Jeden z najcenniejszych tutejszych zabytków historycznych, archeologicznych i etnograficznych. Położona jest ona na zboczach ciągnącej się na przestrzeni 3 kilometrów górskiej grzędy, poprzecinanej głębokimi wąwozami i skalistymi jarami. Jej nazwa wywodzona jest od słowa chndzor, co znaczy jabłko. Nazywana była Chor Dzor, częściej Chndzoresk.

Nie wiadomo, kiedy została założona, gdyż pierwszy raz wymieniona została w XIII w. w spisie wsi płacących daninę sławnemu klasztorowi Tatew. Ale zachowana tutejsza nekropolia pochodzi z II–I tysiąclecia p.n.e., a ruiny najstarszej świątyni z IX-X w. Na pewno wiadomo, że zamieszkana była do lat 50-tych XX w., a ostatni mieszkańcy przenieśli się z niej dopiero w roku 1958. Wcześniej pięknie zapisali się w historii kraju, uczestnicząc m.in. w walce wyzwoleńczej w I ćwierćwieczu XVIII w, którą kierował Dawid-Beg. A obok tutejszej świątyni Anapat pochowani zostali jego towarzysze zmagań, Mchitar Sparapet i Melik Barchudar.

1800 DOMÓW, 3 ŚWIĄTYNIE, 7 SZKÓŁ…

Chndzoresk był w przeszłości największą wsią w Armenii wschodniej. Dzieliła się ona na 9 tachów – kwartałów i w 1913 roku było w niej około 1800 domów, 4 świątynie, 7 szkół, sklepy, warsztaty itp. Miejscowość ta była zabudowana niezwykle oryginalnie. Niemal wszystkie pomieszczenia mieszkalne znajdowały się w jaskiniach i pieczarach. Przy czym, jak to już w świecie bywa, na najkorzystniej położonych, w dolnych częściach zboczy, mieszkali najzamożniejsi mieszkańcy, często w domach wykutych w skale. Ale z wychodzącymi poza nie kamiennymi frontonami o konstrukcji arek.

Budowano też w nich tarasy, przy czym domy w taki sposób na skalistych zboczach, że dachy jednych nierzadko były zarazem podwórzami stojących wyżej. Z daleka wieś wyglądała więc jak ogromna, wielopiętrowa konstrukcja. Jaskinie służyły również, w razie potrzeby, uchodźcom przed wrogami czy innymi niebezpieczeństwami. Do pieczar położonych niekiedy na wysokości kilkudziesięciu metrów ludzie dostawali się przy pomocy lin. Współcześnie do wsi tej, opuszczonej, z domami pozbawionymi wyposażenia, w większości także okien i drzwi, chociaż przy wejściu do jednej z grot natrafiłem na część starego żelaznego łóżka, można dotrzeć dosyć wygodnie.

WIDOKI Z KRAWĘDZI WĄWOZU

Chociaż z pewnym wysiłkiem. Na górze jednej z krawędzi głębokiego wąwozu, po przeciwnej stronie zbocza, na którym znajduje się ogromna większość mieszkalnych jaskiń, domów i innych budowli, jest platforma widokowa. Roztacza się z niej piękna panorama zboczy z niezliczonymi grotami i jaskiniami oraz widok na wzniesiony głęboko w dole, nad kanionem, wiszący most linowy łączący oba jego brzegi i umożliwiający przedostanie się do Chndzoresku. Zbudowany on został przez filantropa – sponsora G. Aleksanjana w 2012 roku. Ma 160 metrów długości, około 2 m szerokości, zawieszony jest 63 m nad najgłębszym miejscem dna skalnej szczeliny.

Podczas przechodzenia po nim, chociażby jednej osoby, trochę ugina się i kołysze, nawet gdy nie ma wiatru. Ale dostanie się do mostu wymaga zejścia po zboczu dosyć dobrymi ścieżkami. Głównie jednak po drewnianych i kamiennych schodach zaczynających się w pobliżu wspomnianej platformy widokowej oraz sąsiadującego z nią obiektu turystycznego. I to zejścia dosyć głęboko. Tak na oko trzeba pokonać nieco większą różnicę poziomów, niż wysokość warszawskiego Pałacu Kultury łącznie z iglicą. A później oczywiście wrócić tą samą drogą na górę. W pobliżu kawiarenki znajdującej się częściowo w pieczarze niedaleko wejścia na most zauważyłem co prawda tablicę „Taxi” z numerem telefonu.

CHWALEBNA PRZESZŁOŚĆ

Ale prowadzącą od niej w górę stromą terenową drogę, jeżeli można ją w ogóle przejechać, to chyba tylko bardzo silnym samochodem. Żadnego jednak nie widziałem. W Starym Chndzoresku, jak nazywana jest obecnie opuszczona skalna wieś, i w jej okolicach, zachowało się, w różnym stanie, sporo zabytkowych budowli. Na szczycie jednej ze skał ruiny twierdzy Mchitara Sparapeta. Niżej świątyń. Wspomnianej z IX-X w., ponadto znacznie późniejszych: Surub Ripsime (1666 r.), Surub Tadewosa (XVII-XVIII w.) i Anapat (XIX w). Ta ostatnia jest w dosyć dobrym stanie i widoczna również z przeciwległej górnej krawędzi wąwozu, a także z mostu.

Są ponadto zrujnowane: pałac Melika Kasi z 1836 r., budynek szkoły z 1840 r., cmentarze, mleczarnia, pomieszczenie z piecami do chleba, zbiornik wody i jej źródła oraz średniowieczne nagrobne chaczkary – kamienne płyty z wykutymi na nich przede wszystkim, ale nie tylko, krzyżami oraz ozdobnymi ornamentami. Część z tych budowli, również pomieszczenia mieszkalne w jaskiniach, podlega obecnie, jak wyczytałem na tablicy informacyjnej przy wejściu na most, z której czerpię podstawowe informacje o tej wsi, jest odbudowywana i rewaloryzowana. Po przejściu przez most wspinam się w niej po krętych, wąskich ścieżkach prowadzących przez gęste, zielone zarośla.

ZASKOCZENIE W ŚWIĄTYNI ANAPAT

Zaglądam do jaskiń i w ruiny stojących budynków. Docieram do najlepiej zachowanej świątyni Anapat. Ścieżka prowadzi obok jej murów po starych, wytartych płytach nagrobnych. Świątynia ma bardzo prostą kamienną konstrukcję przypominającą z zewnątrz kształtem dużą stodołę. Na szczycie porośniętego trawą i chwastami dachu, a częściowo również ścian, co doskonale widać teleobiektywem z góry, jest niewielka wieżyczka z krzyżem oparta na 6 kolumienkach, niegdyś chyba z dzwonem. Do wnętrza wchodzi się przez drzwi w bocznej ścianie i skromny, ale ciekawy portal.

Inny, też łukowaty, ale zabudowany, jest na osi głównej świątyni, od strony przeciwległej do mostu. Świątynia jest czynna, o czym świadczy wyposażenie jej trzech naw przedzielonych kamiennymi kolumnami. O jedną z nich oparty jest duży, ozdobny, ręcznie wykuty żelazny krzyż. W ołtarzu widzę dwa spore kobierce. Z wizerunkami: Jezusa i, co mnie zaskakuje, gdyż jest ona szczególnie czczona na Białorusi i w cerkwi prawosławnej, św. Eufrozyny Połockiej (ok. 1101-1173.) Na zaniedbanych ścianach widnieje mnóstwo napisów i dat pozostawionych w przeszłości przez zwiedzających. W ołtarzyku bocznym na prawym filarze centralne miejsce zajmuje ikona Matki Bożej.

TRWA REWALORYZACJA

Przed nią, na kamiennych podstawach, stoją zasuszone kwiaty we flakonach, krzyże, jest pojemnik z tradycyjnymi cienkimi świeczkami oraz puszka na datki. Wisi też kolorowa lampa. Na pozostałych ścianach i kolumnach kolejne ikony oraz dywaniki z wizerunkami Matki Bożej i świętych, a także wyrzeźbiony w drewnie, pięknie zdobiony krzyż. Jakiś turysta siedzi na kamieniu i fotografuje wnętrze. Cisza, spokój, miejsce na modły i refleksje. Świątynia czeka jednak na odnowienie. Przede wszystkim wnętrza, zwłaszcza ścian i kolumn, ale i dachu. Przynajmniej usunięcia z niego roślinności, może również uzupełnienia lub wymiany części kamiennej dachówki, chociaż nie zauważyłem w nim dziur.

Na końcu wspomnianej informacji na tablicy koło mostu przeczytałem, że przygotowana została ona przez Ministerstwo Kultury, przy wsparciu Unii Europejskiej i rządowej administracji USA. Rewaloryzacja zabytkowej wsi ma więc nie tylko prywatnych opiekunów i sponsorów. Jest szansa, że sukcesywnie będzie ona odbudowywana i stanie się, mimo położenia na dosyć dalekich peryferiach kraju, także jedną z jego turystycznych atrakcji. Na pewno zasługuje na to, bo jest rzeczywiście miejscem niezwykłym. Z fantastycznymi widokami zarówno na jaskinie i zabytki, góry oraz zieleń, jak i, zwłaszcza z mostu, w głąb wąwozu. Cezary Rudziński Zdjęcia autora Autor uczestniczył w wyjeździe studyjnym zorganizowanym dla członków Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter” i jego przyjaciół przez Biuro Turystyczne „Bezkresy” z Warszawy i „Seven Days Company” z Erywania.

a