wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
wtorek, 20 grudzień 2016 09:19

Dubaj: Oszałamiająca kariera rybackiej wioski (2) Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Dubaj: Oszałamiająca kariera rybackiej wioski (2) Fot.: Cezary Rudziński

Oglądanie stojących w tych miejscach budowli nie jest jednak proste, o czym mogliśmy się przekonać na własnej skórze, a ściślej nogach. Zdecydowaliśmy się przejść cały ten odcinek pieszo, chroniąc się przed upałem, dającym o sobie znać także jesienią, w cieniu.

Zamykane przystanki autobusowe przy Sheikh Zayed Road miały bowiem albo zepsutą klimatyzację i były – rzecz tu niezwykła – zaśmiecone oraz brudne, albo tak silny i zimny nawiew, że skorzystanie z nich groziło jeżeli nie zapaleniem płuc, to przynajmniej przeziębieniem.

Przygoda na głównej ulicy

Spacer był udany, widoki bardzo ciekawe, chociaż ze względu na wysokość budynków fotografowanie ich trudne. W pewnym jednak miejscu tej ulicy, między stacjami Finacial Centre i Burj Khalifa – Dubai Mall, w pobliżu której stoją o tych nazwach zarówno najwyższy budynek świata jak i największe w nim centrum handlowe, chodnik dla pieszych bez ostrzeżenia „oderwał się” od pasów jezdni i skręcił łukiem w prawo, na zjazd z wiaduktu nad nimi.
I mimo pytania przechodniów jak iść dalej, przejścia około 200 metrów chodnikiem w nie odpowiadającym nam kierunku, ale w poszukiwania przejścia przez jezdnię, którego aż do horyzontu nie było widać, trzeba było zawrócić. Udało się co prawda znaleźć jakiś tunel dla pieszych pod nasypem wiaduktu, ale wychodził on nad równoległą do potrzebnej nam ulicę, a właściwie bardzo ruchliwą drogę. Z jezdniami oddzielonymi od wąziutkiego chodnika dosyć wysokim betonowym ogrodzeniem. Bez jakiegokolwiek przejścia na drugą stronę trzypasmowych jezdni w każdym kierunku.

Przez zapory i między samochodami

Przeszliśmy już daleko poza docelową okolicę Dubai Mall z myślą, aby koło niej wrócić na chodnik Sheikh Zayed Road. Nie uśmiechał nam się więc powrót w tym skwarze, zwłaszcza że kończyła się już woda do picia, do miejsca w którym przymusowo musieliśmy skręcić z wybranej trasy spaceru. Zobaczyliśmy jednak, jak przechodzą na drugą stronę jezdni robotnicy z pobliskiej budowy. Po prostu zbierają się w grupę, przeskakują przez betonowe zapory i zatrzymując ruch samochodowy przedostają się przez jezdnie. Dołączyliśmy do jednej z takich grup. Przeżyliśmy.


Dubaj nie jest bowiem miastem budowanym z myślą o pieszych… Trasę tę przeszedłem, oczywiście poza ostatnim odcinkiem, także wieczorem. Ta część miasta wygląda wówczas zupełnie inaczej. Na chodnikach jest równie mało ludzi, jak w upalne południe. Pod liczne tu hotele oraz sklepy i inne placówki zlokalizowane na parterach, podjeżdżają samochodami, lub dochodzą od najbliższej stacji metro. Kilkakrotnie nagabywany byłem przez panie uprawiające najstarszy zawód świata, chociaż seks pozamałżeński karany jest tu co najmniej 3 latami więzienia.

Słynne budowle

Wysokościowce wieczorem i w nocy są przeważnie ciemne, gdyż rozświetlają je tylko nieznacznie niektóre okna, a w gmachach biznesowych w ogóle jest ciemno. Trochę to wszystko rozjaśniają silne latarnie i reklamy, ale generalnie oświetlenie tej arterii okazało się zaskakująco słabe. Zespoły kolejnych dużych i wartych zobaczenia wieżowców znajdują się w rejonie stacji metro Jumeirah Lakes Tower i Nakheel Harbour & Tower. Najpierw obejrzeliśmy je z okien wagonu, później z poziomu ulicy.
Największy chyba kompleks tutejszych „drapaczy chmur”, pokazywany często na zdjęciach promujących miasto, zwłaszcza od strony wody, to ciągle jeszcze budowana, chociaż już ogromna i imponująca, Dubai Marina. Ma to być, oczywiście największa na świecie, przystań żeglarską o 3 kilometrowej długości. Już dysponuje „własną”, na razie jedyną w mieście linią tramwajową. Która robi wokół tych wysokościowców, ale i niższej zabudowy, prostokątną pętlę z czterema przystankami. A z niej zjeżdża na brzeg zatoki, aby dowozić chętnych do zobaczenia z bliska Wyspy Palmowej – Palm Jumeirah i sławnego „Żagla” – Burj Al Arab.

W starej części miasta

Pierwszego na świecie 7* hotelu, niegdyś najwyższego budynku na Ziemi. Z cenami sięgającymi nawet 15 tys. $ za dobę. W jego pobliżu stoi inny, też popularny, „Fala” – Jumeraih Beach Hotel. I zaczyna się bezpłatna, chociaż przyzwoita plaża miejska. Z przyjemnością obejrzałem ponownie te miejsca, chociaż po 7 latach przerwy przybyło obok nich, nie mówiąc już o wyspie, nowych budynków. Ale o niej, podobnie jak o wielkich centrach handlowych, napiszę już osobno.
Wszystkie te obiekty, a także stara część miasta i Muzeum Dubajskie w forcie z XVIII w. znajdują się, słusznie, na liście 10 miejsc które w Dubaju „koniecznie trzeba zobaczyć”. Wybrzeża Creeku i Starówka, chociaż to drugie określenie brzmi trochę śmiesznie w tutejszych warunkach, to jednak inny świat. Ze sławnymi sukami – bazarami złota i przypraw w Deirze i trochę orientalną atmosferą, której nie czuje się w nowoczesnych częściach miasta. Wspomnianym fortem i sąsiadującym z nim meczetem, położonymi jednak na przeciwległym brzegu Creeku.

Łodziami przez Creek

Przez który, aby nie nadrabiać drogi korzystając z mostów lub metra, przepływa się tradycyjnymi łodziami arabskimi, ale z silnikami, tylko za jednego dirhema, obecnie niespełna 1,20 zł. W tej części miasta znajduje się też skansen – historyczne miasteczko Bastakiya Quarter, na drogowskazach nazywany przeważnie Al. Fahidi Historical Neighbourhood. W którym, w dawnych, skromnych, typowo arabskich siedzibach mieszkali dawni władcy emiratu. W Dubaju jest też kilka innych wartych zwiedzenia muzeów. Polecane jest zwłaszcza Numizmatyczne na terenie meczetu Bastakiya.
Gdyż poza obejrzeniem w nim kolekcji monet, można z jego drugiego piętra podziwiać pobliskie wieże oraz wąskie uliczki. Są w Dubaju również warte poznania parki, z najpopularniejszym Creek Side Park, w którym jeździ widokowa napowietrzna kolejka liniowa. Czy Zabeel Park. Na tę relatywnie starą część miasta, w przeszłości na styku Dubaju i Deiry, warto poświęcić cały dzień. Koniecznie przejść się po obu sukach, skansenie, uliczkach. Dokładnie zwiedzić Muzeum Dunajskie, o którym wkrótce napiszę osobno. Ni i przepłynąć łodzią przez Creek.

Wielki plac budowy

W nowych częściach miasta na każdym kroku trafia się na place budowy. Zawieszono co prawda plany budowy trzeciej wyspy palmowej, bo i na już istniejących dwu jest jeszcze sporo do wzniesienia. Ale powstaje Mall of the Word – klimatyzowane miasto w mieście, które po wybudowaniu ma przyciągać do 180 mln turystów rocznie. Trwają inwestycje na terenach obecnie peryferyjnych, gdzie ma odbyć się Wystawa Światowa – Expo 2020 Dubai, którą emirat znowu chce oszołomić świat. Wielka przebudowa i rozbudowa czeka drugie z tutejszych lotnisk – Al Maktoum Airport.
Ma stać się ono największym w Emiratach, z wielomilionowym ruchem pasażerskim. Zapowiadane jest połączenie go z Dubai International Airport jedną z trzech planowanych, kolejnych, linii metra. Tutejsze zamierzenia są oczywiście o wiele szersze i ambitniejsze. Ale oglądając po raz kolejny to miejsce i miasto, które zrobiło i robi nadal tak oszałamiającą światową karierę, zadawałem sobie pytanie: a co dalej? Oczywiście nie w perspektywie roku czy dziesięciu. Ropa już się kończy, chociaż Abu Zabi ma jeszcze jej spore złoża. Ale nieuchronnie zbliża się moment, gdy to źródło energii straci na znaczeniu

Czy Dubaj będzie potrzebny?

Bankowość i finanse czeka chyba szybko niemal całkowita informatyzacja. Czy więc jednym z ich światowych centrów musi być Dubaj z tak niesprzyjającymi warunkami klimatycznymi, odsalaną wodą, energochłonną klimatyzacją, drogim transportem żywności i niemal wszystkiego, co jest potrzebne ludziom do życia? Podróże biznesowe też stracą sens i uzasadnienie, wobec powszechności elektronicznych kontaktów na odległość.
Handel, może poza codziennymi artykułami spożywczymi i pierwszej potrzeby, przeniesie się do Internetu. Nie będzie potrzeby latania, na obecnie atrakcyjne ze względu na tutejszą bezcłowość i bezpodatkowość, zakupy nad Zatokę Perską. Turystyka też zmienia i zmieniać będzie swoje oblicze. Dubaj jest obecnie miejscem bardzo atrakcyjnym ze względu na jego nowoczesność i architekturę oraz wspomniane zakupy. Ale o wiele piękniejszych nadmorskich plaż nie brakuje na naszym globie. Także w Emiratach. Chociażby nad Zatoką Omańską w Fudżajrze (Fujairah), czy pobliskim Adżmanie (Ajman).

Kassandryczna wizja...

Gdybym wybierał się tylko na nadmorski wypoczynek, to na pewno nie do Dubaju. A co będzie wówczas, gdy te atrakcje i przyciągające gości magnesy stracą swoją moc? Czy przytłaczająca większość mieszkańców – robotników i pracowników najemnych wypracowujących obecnie Dubajczykom dochód narodowy, zawsze będzie się godzić z obecna rolą i pokornie wracać do domu, gdy okazują się niepotrzebni? Nie słyszałem, aby ktoś się tu nad tym zastanawiał.
Najbliższe i dające się przewidzieć lata, o ile świat nadal będzie żyć, nawet w tak marnym jak obecnie, pokoju, nie powinny stanowić zagrożenia dla tego miasta, kraju i jego sąsiadów w ZEA. Ale można sobie przecież wyobrazić sytuację, chociaż raczej już nie za życia obecnych, także najmłodszych pokoleń, gdy po ruinach tutejszych cudów architektury XXI wieku nielicznym turystom przewodnicy pokazywać będą ślady megalomanii nagle obłędnie wzbogaconych potomków, w zaledwie kilku pokoleniach, rybaków, poławiaczy pereł czy poganiaczy wielbłądów? Tak oczywiście może, ale nie musi być.

…i rady dla turystów

Na razie jest to miejsce, które zasługuje na zobaczenie chociażby raz. Przede wszystkim przez tych, którzy zwiedzili już sporo na świecie i mają na to środki. Chociaż nie jest to miasto tanie. Sprowadza bowiem jabłka z Argentyny, banany z Indii, mięso oraz produkty mleczne i mączne z wielu krajów świata. Zaś artykuły przemysłowe niemal wszystkie. A to oczywiście sporo kosztuje. Jedno na podstawie tego, co widziałem w Dubaju siedem lat temu i obecnie oraz posiadanych informacjach o planach dalszej rozbudowy, uważam za pewne.
Im ktoś przyjedzie tu później – mam na myśli perspektywę 4-5 lat, np. po roku 2020 – tym zobaczy więcej i taniej. Bo tutejsze hotele już walczą o gości, także o cieńszych portfelach. A buduje się przecież dziesiątki nowych. Są już loty czarterowe i tanie linie. Konkurencja wymusi obniżki absurdalnie zawyżonych cen biletów na autobusy turystyczne objeżdżające po kilkadziesiąt najważniejszych miejsc w mieście. A to tylko przykłady tego, co może tu potanieć bez ograniczania oferty i liczby atrakcji.

a