Budowa pierwszego okrętu rozpocznie się w 2021 roku. Jak informuje „Lemond.fr”, Canberra przed rokiem dyskretnie poinformowała o wybraniu francuskiego dostawcy, firmy DCNS, przy zakupie dwunastu okrętów podwodnych. Miało to miejsce 25 kwietnia, w dniu wolnym od pracy w Australii poświęconym uczczeniu żołnierzy walczących w pierwszej wojnie światowej i poległych w liczbie tysięcy we Francji.
Tajemnica miała być zachowana do następnego dnia. Przebudzenie okazało się wtedy brutalne dla Berlina i Tokio, przegranych w tej zażartej batalii o zdobycie „kontraktu stulecia”, najpoważniejszego pod względem ceny w historii obronności kraju : 50 miliardów dolarów australijskich, czyli 35 miliardów euro.
Rok później zostały podpisane różnorodne zobowiązania takie jak, międzyrządowe porozumienie pomiędzy dwoma krajami. W tym roku najważniejsze jest określenie terminów i warunków różnych umów na produkcję, przy jednoczesnym rozpoczęciu negocjacji na temat samej koncepcji okrętów podwodnych. Ponieważ produkcja pierwszego okrętu rozpocznie się w 2021 roku, a do służby zostanie on oddany około roku 2030, to ostatni z tych okrętów opuści stocznię w roku 2050 i będzie pływał zanurzony w oceanicznych głębinach aż do 2085 roku.
- Początkowo byłam zaskoczona zewnętrzną presją zmuszającą nas do pośpiechu, skoro mowa jest o kontraktach mających trwać pięćdziesiąt lat, dlatego też musimy stopniowo iść do przodu, by zbudować najpierw solidne fundamenty - podkreśla Marie-Pierre de Bailliencourt, szefowa działu międzynarodowego rozwoju w, DCNS, która od samego początku zajmowała się negocjacją australijskiego kontraktu.
Proces jest złożony. Zawiera transfery wiedzy technicznej i przemysłowej, jak i zabezpieczenie własności intelektualnej technologii DCNS.
- Mamy do czynienia z całą serię umów, którymi zajmujemy się stopniowo. - stwierdza zastępczyni dyrektora generalnego przedsiębiorstwa, przechodząc następnie do wymienienia niektórych z nich, jak umowy z Lockheed Martin. Amerykańska grupa wojskowa dostarczy system walki, jaki będzie zamontowany na okrętach, co z kolei stawia zagadnienie ochrony jego poufnych danych. Priorytetem jest także utworzenie niezależnej, australijskiej filii stoczni. Cały proces zacznie się od wyszkolenia pracowników niezbędnych do budowy, a później serwisowania tych okrętów.
DCNS będzie stopniowo przekazywała australijskiej filii swoją wiedzę. Jej zatrudnienie wzrośnie od 50 pracowników do 200 pod koniec tego roku, a potem stopniowo do 2000 pracowników w stoczni w Adelajdzie (Australia Południowa). W Cherbourgu (Manche) liczba zatrudnionych pracujących przy pracach koncepcyjnych okrętu podwodnego podwoi się pod koniec roku osiągając liczbę 200 osób, w tym 50 Australijczyków i około dziesięciu Amerykanów, a potem około 500 osób w szczycie programu w roku 2023.
Francja nie była wcale faworytem w przetargu na ten kontrakt. Wobec Niemców, którzy promowali swoją ekonomiczną potęgę i Japończyków podkreslających swoje polityczne wpływy w regionie, Francuzi postawili przede wszystkim na swoją potęgę wojskową i znaczenie ich marynarki, będącej głównym morskim sprzymierzeńcem Waszyngtonu.
Poza samymi okrętami podwodnym Francja zaproponowała Australii strategiczne przymierze. Canberra jest zadowolona z postępów przy realizacji kontraktu, zapewniają obserwatorzy zajmujący się obronnością w Australii. W sierpniu spodziewano się pewnego ochłodzenia stosunków po publikacji przez dziennik The Australian poufnych dokumentów z DCNS na temat okrętów podwodnych Scorpène, przeznaczonych dla Indii. „Celem tego przecieku było z całą oczywistością wprowadzenie Francji i DCNS w zakłopotanie (…) Jednak nie wstrzymało to realizacji projektu.
Również w Polsce, DCNS jest jednym z oferentów uzbrojenia w programie modernizacji marynarki wojennej o nazwie „Orka”. Chodzi o wytypowanie producenta okrętów podwodnych, które miałyby służyć pod polską banderą. Propozycja DCNS dla naszego kraju jest analogiczna jak w przypadku współpracy tej firmy z marynarką australijską. Okręty w dużej części produkowane byłyby na terenie Polski, przez polskich stoczniowców, co miałoby korzystny wpływ na wzrost zatrudnienia. W grę wchodzi również transfer technologii, co umożliwiłoby eksploatację i konserwację okrętów przez polskich stoczniowców podczas całego procesu ich użytkowania.