czwartek, kwiecień 25, 2024
Follow Us
środa, 10 maj 2017 15:32

Dlaczego Caracal nie nadawał się dla Kawalerii Powietrznej?

Napisane przez Michał Fiszer
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Niezależnie od tego, co powiedział pan doktor Berczyński, Caracal dla naszej Kawalerii Powietrznej zupełnie się nie nadawał. Jednostka ta potrzebuje kilkanaście śmigłowców do transportu cięższego sprzętu i kilkadziesiąt lekkich śmigłowców do transportu jej piechoty.

Przypomnijmy, że 25. BKP to oddział elitarnej piechoty, tyle że zamiast opancerzonych transporterów używa się tu śmigłowców. Dzięki temu brygadę można przerzucić bardzo szybko, omijając zatłoczone drogi, zerwane mosty na rzekach i inne przeszkody, ale przede wszystkim za plecy nacierających wojsk nieprzyjaciela. Do tego przede wszystkim jest ona przeznaczona. Trafiając na bliskie tyły wroga żołnierze brygady mogą zablokować drogi zaopatrywania wojsk napastnika, uniemożliwić im manewr, sparaliżować działalność tyłów i systemu dowodzenia. Dla wroga są jak rak w silnym ciele, który je drąży od środka.

Wyobraźcie sobie państwo dwie rozpędzone dywizje pancerną gwardii, które wszelkimi siłami powstrzymuje nasza 16. Pomorska Dywizja Zmechanizowana, nieuchronnie cofając się w stronę Ciechanowa i Modlina.

A tu nagle na tyłach gwardzistów zjawiają się dwa bataliony piechoty, które siadają okrakiem na głównych drogach, żywotnych szlakach zaopatrzenia. Drogi szybko zapełniają płonące cysterny i wybuchające ciężarówki z amunicją. Gwardziści muszą odesłać część swoich czołgów z powrotem na drogi, którymi tu przyjechali, towarzyszą im piechurzy na transporterach. Ale trafiają na zasadzki, dobrze ukryte wyrzutnie przeciwpancerne dziurawią wrogie czołgi rakietami, płoną transportery rozstrzelane z ukrytych sprytnie działek przeciwlotniczych, wybiegają z nich piechurzy, szukający schronienia. Spada na nich ogień moździerzy i broni maszynowej. Gwardziści mają jednak zdecydowaną przewagę, mają dużo czołgów, transporterów, mają też działa samobieżne. Na szczęście kawaleria powietrzna ma lekkie samochody terenowe, na które szybko ładują wyrzutnie przeciwpancerne, doczepiają do nich działka przeciwlotnicze i moździerze i leśnymi drogami zmieniają położenie. Znikają. Wróg znowu rusza ociężale w ślad za nimi, ale atakują go polskie śmigłowce szturmowe, na zmianę z F-16, które sypią na wrogie czołgi grad bomb kierowanych.

Tymczasem dowódcy obu dywizji gwardii wrzeszczą w mikrofony radiostacji polowych: co się tak guzdrzecie? Natychmiast oczyścić drogi, kończy nam się amunicja! I wydają czołgom ostatnie jej zapasy, czołgom zwartym w śmiertelnym boju z szesnastą pomorską. Sytuacja amunicyjno-paliwowa wrogich wojsk jest krytyczna. I w tym momencie rzucają się na nie drapieżne Leopardy z 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, dotąd trzymanej w odwodzie… Dywizja właśnie przybyła z południowego zachodu Polski, gdzie nie dosięgły jej nieprzyjacielskie naloty lotnicze przygotowujące agresję na lądzie. Tymczasem na tyłach kawaleria powietrzna trzyma się resztkami sił, ale na szczęście mają rakiety przeciwpancerne, moździerze, działka przeciwlotnicze, tak przydatne w walkach na lądzie. Mają lekkie samochody terenowe, co prawda nieopancerzone, ale za to szybkie, dające żołnierzom znaczną mobilność. Bo jedyna szansa brygady w starciu z pancerno-zmechanizowanymi siłami wroga to zaatakować i odskoczyć, ukryć się, zniknąć. By za chwilę znów się pojawić tam, gdzie nikt ich się nie spodziewa. I znów ukąsić…

Skąd wzięły się te moździerze, wyrzutnie rakiet przeciwpancernych, działka przeciwlotnicze, czy lekkie samochody terenowe?

Przetransportowały je śmigłowce, śmigłowce o udźwigu co najmniej pięć ton, z tylną rampą ładunkową. Dzięki temu mały samochód terenowy, taki dajmy na to Mercedes klasy G bądź Peugeot P4, może do śmigłowca wjechać i z niego wyjechać na polowym lądowisku. Po drodze śmigłowce trafiły na wrogi ostrzał, nic dziwnego, nawet w zalesionych terenach, nad którymi przebiegała trasa przelotu, czai się wroga piechota, ma swoje karabiny maszynowe i lekkie działka przeciwlotnicze ustawione na polankach. Śmigłowce wykonywały uniki, ładunek mocowany w środku nie przesunął się. Jakie to szczęście, że nie transportowały ładunku podwieszonego na haku pod śmigłowcem, wówczas musiałyby lecieć prościutko, jak po sznurku, delikatnie, by nie rozkołysać ładunku i nie zwalić śmigłowca na ziemię, gwałtownie pociągniętego w bok rozbujanym ładunkiem zewnętrznym! Nieprzyjacielscy żołnierze walą do śmigłowców jak do kaczek, a te muszą lecieć prościutko, bez gwałtownych manewrów, mogą jedynie bardzo delikatnie i łagodnie skręcać… Ale nie, śmigłowce na haku nic nie mają, a stojący w kabinie ładunkowej samochód jest mocno zapięty, można szarpać śmigłowcem w lewo i w prawo, schodzić unikami z linii ognia, nic się nie dzieje.

Takie śmigłowce, z obszerną ładownią, z tylną rampą i o odpowiednim udźwigu są brygadzie potrzebne jak powietrze. Bez nich nie ma ona racji bytu. Nie musi być ich dużo, tak do 20, może nawet 16. To wystarczy, żeby w maksymalnie dwóch-trzech rzutach przerzucić brygadzie jej cięższy sprzęt, którego i tak nie ma za wiele. Pozostałe (około 50) śmigłowców brygady to lekkie, zwinne maszyny do transportu drużyny piechoty każdy – 12 ludzi z wyposażeniem, uzbrojeniem i niewielkimi na razie zapasami, przede wszystkim amunicji. Także i te śmigłowce obrócą kilka razy. Co prawda każda kompania to 9 drużyn, w batalionie – 27, a w dwóch – 54. Od biedy mogłyby zabrać wszystkich na raz, choć z reguły najpierw pierwszy rzut opanowuje lądowisko, a dopiero potem dosyła mu się drugi rzut piechurów. A z nim cięższe uzbrojenie. Później śmigłowce, zarówno te małe, jak i te duże, wożą na pole walki amunicję, beczki z paliwem dla samochodów, racje żywnościowe i znów amunicję, mnóstwo amunicji… A z powrotem wywożą rannych. I ciała zabitych… A także wziętych do niewoli jeńców.

W tej układance dla Caracala miejsca nie ma.

Do transportu drużyny piechoty jest za duży, ma 28 miejsc zamiast 12-15. Stanowi duży cel i nie jest aż tak zwrotny jak mniejsze maszyny. Jest też od nich droższy w zakupie i eksploatacji, po co kupować 54 Caracale, jak za znacznie mniejsze pieniądze można mieć 54 Blackhawki czy AW149? Z kolei do transportu cięższego sprzętu nie nadaje się on zupełnie. Ani nie ma rampy, ani jego ładownia nie jest odpowiednio szeroka. To szczerze mówiąc dość nietypowy śmigłowiec, takiej klasy lekkopółśredniej, używany głównie do transportu sił specjalnych wśród jego głównych odbiorców. Do tego zadania jest on akurat najlepiej dostosowany. Dobrze się więc stało, że brygada go nie dostała.

 

a