wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
piątek, 12 maj 2017 15:44

Śmigłowce dla Marynarki Wojennej Wyróżniony

Napisane przez Michał Fiszer
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
By Petty Officer 1st Class Lewis Hunsaker - https://www.dvidshub.net/image/1495087, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=39535692 By Petty Officer 1st Class Lewis Hunsaker - https://www.dvidshub.net/image/1495087, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=39535692

Największym problemem Caracala był brak wersji morskiej, której notabene nie ma dalej. A ściśle rzecz biorąc – wersji przeznaczonej do zwalczania okrętów podwodnych, co jest jednym z naszych podstawowych wymagań. To kolejny obszar świadczący o tym, że Caracale same się wykończyły.

Z jednej strony głównym użytkownikiem nowych maszyn miała być 25. Brygada Kawalerii Powietrznej (25. BKP), która w pierwotnej wersji miała otrzymać 32 z 70 planowanych do zakupu maszyn. Kiedy okazało się, że śmigłowce są droższe niż się spodziewano, liczbę tą zredukowano do 16 z 50 planowanych, ale wciąż było ich najwięcej, wśród różnych zastosowań przewidzianych dla tych śmigłowców.

Z drugiej strony ktoś sobie wymyślił, że te same śmigłowce, ale służące w marynarce wojennej, mają lądować na pokładach fregat. A tam jest bardzo mało miejsca, malutka platforma do lądowania na rozkołysanym falami okręcie i niewielki hangar dla śmigłowca. Na duży hangar na fregacie nie ma miejsca, to nie lotniskowiec. I duży, ciężki śmigłowiec też się tu nie zmieści. Brygada potrzebuje więc dużego, ciężkiego śmigłowca, a marynarka takiego mieć nie może. Bo fizycznie nie zmieści się na fregacie. Każdy duży i ciężki jest natychmiast wyeliminowany z gry. Rezultatem był kompromis, chory kompromis. Brygada, główny użytkownik nowych śmigłowców, miała dostać maszyny bez rampy i z wąską ładownią. Może wyrzutnie rakiet przeciwpancernych Spike żołnierze wnieśli by tu na plecach, podobnie jak malutkie 60 mm moździerze. Ale ani samochodów, ani działek przeciwlotniczych ZUR-23-2, ani moździerzy 98 mm czy 120 mm żołnierze zabrać by nie mogli. Ktoś chciał ich wysłać na pewną śmierć, rzucić pod gąsienice czołgów bez tego minimalnego nawet wsparcia. W imię tego, by Marynarka Wojenna mogła używać takiego samego śmigłowca na swoich okrętach. Jakby na Bałtyku miało to takie znaczenie. Gdzie okręty pływają nie dalej, niż pół godziny lotu śmigłowca od bazy lotniczej na lądzie. A start śmigłowca z okrętu to minimum kwadrans przygotowań, bo w hangarze stoi on ze złożonymi łopatami, a taka duża jednak maszyna jak Caracal – dodatkowo ze złożoną belką ogonową. W imię tych 15 minut ktoś chciał rzucać żołnierzy na rzeź. Tak sobie wymyślone te wymagania. Oczywiście okazało się, że jedynym śmigłowcem, który je spełnił był Caracal, śmigłowiec ani duży, ani mały, taki ni pies, ni wydra. Śmigłowiec, który trafił w kategorię pośrednią, między lekko-średnimi, a ciężko-średnimi, taki lekko-pół-średni. I zewsząd zrywa się wszechobecny krzyk: to jedyny śmigłowiec, który spełnia nasze wymagania! A ja pytam, jakie wymagania?

Osobiście uważam, że śmigłowiec operujący z bazy lądowej na Bałtyku jest całkowicie wystarczający.

Nie wyklucza to ścisłej współpracy z okrętami w morzu, z transferem danych specjalnym szerokopasmowym łączem włącznie. I znów uważam, że należy wziąć gotowe rozwiązanie, śmigłowiec mający już wersję przeznaczoną do niszczenia okrętów podwodnych, a najlepiej również nawodnych. Caracal ma jedną jedyną wersję morską dla Brazylii – przeznaczoną do niszczenia dużych okrętów ciężkimi rakietami Exocet. Żadnego sonaru, radioboi hydroakustycznych, czyli podstawowych urządzeń do poszukiwania i lokalizowania okrętów podwodnych wersja ta nie ma.

Dokładnie rzecz biorąc wiele lat temu opracowano wersję do zwalczania okrętów podwodnych starszej wersji, Super Puma (AS332F), którą później przemianowano na AS532SC Cougar. Tamtego starego wyposażenia misji nie da się tak po prostu przenieść na nowe Caracale, bo Caracal ma całkowicie nowy system awioniki (komputery, monitory wielofunkcyjne, szyny danych, układy nawigacyjne). Oczywiście, wszystko się da zrobić, kwestia za ile i w jakim czasie, bo technicznie to tylko wyzwanie.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że zwolennicy Caracala ogłosili, że ma on bojową wersję morską. Ponoć zbudowano te śmigłowce dla Polski, przed anulowaniem kontraktu na Caracale.

Fakt, że są to bazowe płatowce bez systemu misji, nikogo nie zraża. Wyprodukowali, nazwali sobie „morskie” i są.

Najlepiej jeszcze niech powieszą tabliczki w trzech językach, że to jest wersja do zwalczania okrętów podwodnych. Tyle o nieistniejących Caracalach do zwalczania okrętów podwodnych.

Ponieważ Sikorsky nie wystawił do przetargu swoich morskich Seahawków (morskiej odmiany znanego Blackhawka), na placu boju praktycznie pozostał już tylko AgustaWestland AW101.

Duży śmigłowiec, o znacznym zasięgu i doskonałym morskim systemem misji, mogący zabrać – w konfiguracji ratowniczej – wielu rozbitków. Jego wadą jest wysoka cena zakupu i nieco wyższe od Caracala koszty eksploatacji, ale za to uzyskujemy naprawdę szerokie możliwości, tak w zakresie ratownictwa morskiego, jak i zwalczania okrętów podwodnych i małych, groźnych na Bałtyku jednostek nawodnych. Czasami warto zapłacić nieco więcej, by dostać za to znacznie większe możliwości bojowe i operacyjne.

 

a