Wydrukuj tę stronę
piątek, 08 wrzesień 2017 11:21

Pochopne bojkoty nie odnoszą skutku

Napisane przez Krzysztof Przybył
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Bojkot konsumencki to naprawdę ciężka broń. Rzadko stosowana, bo też bardzo rzadko udaje się go przeprowadzić w sposób skuteczny – tak, by producent faktycznie odczuł jego skutki na własnej skórze.

U nas zaś ostatnimi czasy nastała moda na ogłaszanie rozmaitych bojkotów z taką lekkością i nonszalancją, jakby chodziło o wygenerowanie listu otwartego (których notabene też mamy inflację). Na szczęście wszystkie te aktywności kończą się klapą. Bo ich powodzenie oznaczałoby, że polityka rządzi gospodarką w stopniu większym, niż nam się wydaje.

Oto lista akcji bojkotu produktów, ogłaszanych w ostatnim roku – oczywiście niepełna, bo cytuję jedynie akcje, które zyskały szerszy rozgłos. Lewica specjalizuje się w bojkotach wody mineralnej. Staropolance dostało się za to, że weszła we współpracę z producentem tzw. odzieży patriotycznej Red is Bad. Zdaniem bojkotujących, firma odzieżowa promuje nacjonalizm i ksenofobię, w związku z czym żaden szanujący się demokrata Staropolanki do ust nie weźmie nawet w największy upał. Dalej przyszła kolej na Cisowiankę, której producent pochwalił się wspieraniem ruchów pro-life. Zwolennicy liberalizacji ustawy antyaborcyjnej okrzyknęli więc Cisowiankę napojem zakazanym. Dla równowagi prawica w mediach społecznościowych rozpoczęła kampanię zachęcającą do nabywania wody tejże marki.

A prawica, gdy idzie o bojkoty, także nie śpi. Dostało się producentowi napoju izotonicznego Oshee za urządzenie wspólnej promocji z „Gazetą Wyborczą”, która, jak wiadomo, z prawicą wzajemną sympatią się nie darzy.Dwa razy oberwał Maspex, w tym raz naprawdę groźnie.

Najpierw za – podobną do sprawy Oshee – promocję napojów Tymbark razem z „Wyborczą”. Potem za sprawę, zdecydowanie skandaliczną, chociaż przez Maspex niezawinioną, czyli o akcję wynajętej agencji, która sprofanowała pamięć Powstania Warszawskiego przy okazji promowania napoju Tiger. Trzeba oddać sprawiedliwość szefom koncernu, że zareagowali właściwie i błyskawicznie. Przeprosili, z agencją się rozstali i przekazali niebagatelną kwotę powstańcom warszawskim. Tym samym uratowali wizerunek i pokazali, że nawet w najtrudniejszej sytuacji można zachować się przyzwoicie.

Przy tej ostatniej sprawie pojawiły się – także wśród prawicowych komentatorów – znamienne opinie. Można Maspexowi wytykać grzech niedopatrzenia, ale czy skuteczny bojkot nie okazałby się strzałem w kolano? Wszak chodzi o polski koncern, który jest regionalnym liderem. A co za tym idzie – o zbyt polskich produktów, o tysiące miejsc pracy, o rozpoznawalną narodową markę. Podkreślam to, bowiem w spirali nakręcającej się, wzajemnej nienawiści, coraz trudniej o głosy rozsądku.

Teraz na celowniku „bojkotowiczów” jest Francja. Nabroił prezydent Macron, który zaczął ostro atakować polski rząd. Rządowi zapewne w to graj, bowiem jakoś tak się składa, że im bardziej bojowo grzmią politycy zagraniczni, tym bardziej rośnie mu w sondażach. Ale niektórzy politycy i dziennikarze związani z prawicą wezwali do bojkotu francuskich produktów. Twitter miał ubaw: jedna z posłanek ogłosiła, że zamiast francuskich serów kupuje polskie – i dała zdjęcie produktu z polskiej wytwórni, ale… należącej do Francuzów. Kręgi niechętne rządzącej opcji na odwrót – ostentacyjnie zaczęły demonstrować miłość do francuskich marek. Cała akcja bardzo szybko zamieniła się w farsę.

Gorzej, gdy do bojkotu nawoływane jest państwo. Sam Macron za swoją szarżę zebrał negatywne opinie czołowych mediów francuskich. Ale to nie wystarczyło gorliwcom, którzy są zdania, że najlepiej byłoby pognać francuskich inwestorów i zerwać rozmowy w sprawie strategicznych polsko-francuskich projektów. MON toczy zaawansowane negocjacje o wspólnym projekcie budowy w Polsce w kooperacji z Francuzami nowoczesnych okrętów podwodnych? Zerwać! A że byłoby jak z tymi serami, albo i gorzej, bo za Francuzami w kolejce ustawiają się jeszcze bardziej przez PiS niekochani Niemcy…? Francuskie koncerny, najwyraźniej nie przejmując się pohukiwaniem swojego prezydenta, nie rezygnują z lokowania dużych inwestycji nad Wisłą? Pognać, niech idą ze swoimi inwestycjami do Czech, na Słowację, czy gdzie tam im się podoba!

Jak wspomniałem, bojkoty konsumenckie rzadko kiedy się udają. Całe szczęście. Bo gospodarka to system naczyń połączonych. Uderzenie w producenta bądź usługodawcę to również uderzenie w inne kooperujące z nim firmy. A na końcu obrywamy my wszyscy. Oczywiście, są sytuacje, gdy taki bojkot jest w pełni usprawiedliwiony, ale są one naprawdę wyjątkowe.

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL