Wydrukuj tę stronę
wtorek, 10 luty 2015 14:54

Największe przetargi MON są źle prowadzone Wyróżniony

Napisane przez Foobla
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Wywiad z pos. Michałem Jachem (PiS), przewodniczącym parlamentarnego zespołu ds. Wojska Polskiego, przeprowadził tyodnik Gazeta Polska.

Planowane kupno 70. śmigłowców przez polskie wojsko to wydatek ok. 11 mld zł. Czy tzw. wspólna platforma, tj. konieczność spełniania przez wszystkie zamawiane maszyny wielorakich funkcji, którą w organizowanym przetargu forsuje MON, faktycznie przyniesie oszczędności?

Tego do końca nikt nie wie. Ponieważ takiego śmigłowca, jakiego oczekuje MON, właściwie nie ma. Bo, przykładowo śmigłowiec transportowy, do przewozu ludzi, musi być stosunkowo dużych rozmiarów. Najlepiej takich, by mogło się na nim jednorazowo zmieścić powyżej 20. żołnierzy, wraz z wyposażeniem. Siłą rzeczy musi dysponować potężną mocą i takimi gabarytami; może być mniej zwrotny – bo do celów transportowych taki być nie musi. Z kolei śmigłowiec potrzebny do poszukiwania rannych, albo do przeprowadzania operacji na morzu, powinien być lżejszy. Tym bardziej, że taka maszyna jest ograniczona wymogami co do wielkości, skoro musi lądować na pokładzie okrętu wojennego. Nie może być więc zbyt ciężka. Zaś śmigłowiec przeznaczony do zadań specjalnych powinien być szybki i zwrotny. Po wyposażeniu w odpowiedni sprzęt na pokładzie śmigłowce te nie mogą być stosowane zamiennie. Już na tych trzech przykładach widać, że trudno sobie wyobrazić pogodzenie trzech tak różnych wymogów w jednej maszynie.

Jak wyglądają podobne zamówienia publiczne w innych armiach?

Zamawia się tam różne typy śmigłowców przeznaczone do poszczególnych zadań. W zasadzie światowe firmy nie produkują wielofunkcyjnych śmigłowców o tak szerokim spektrum zastosowania. Polskie MON, wymyślając taką koncepcję, zmusiło trzech ważnych dostawców, którzy zdecydowali się wystartować w przetargu, do tworzenia swoistych hybryd, spełniających wymogi taktyczno-operacyjne zorganizowanego przetargu.

Jak powinien wyglądać ten przetarg?

Zamówienie to powinno być rozbite na dwie lub trzy grupy. Oddzielnie dla śmigłowców transportowych, a pozostałe w drugim przetargu. Dwaj oferenci, startujący w tym przetargu posiadają taką ofertę. Przy tym żaden z dostawców nie musiałby wygrać przetargów na wszystkie rodzaje śmigłowców. W ten sposób zwycięzcami mogłyby się okazać dwie lub trzy startujące firmy. Jest to o tyle istotne, że dwaj spośród startujących oferentów posiada w Polsce swoje zakłady produkcyjne. Są to Sikorsky (dawny PZL Mielec) i Augusta Westland (PZL Świdnik). Zaś trzeci – Airbus obiecuje, że wybuduje swój zakład w Łodzi. Można byłoby więc w Polsce serwisować dostarczone MON śmigłowce. A stanowi to kluczowy warunek poprawnej eksploatacji takich maszyn. Tak ważna broń nie może być naprawiana i serwisowana poza granicami Polski. Tego wymagają względy strategicznego bezpieczeństwa naszego kraju.

Czy nie zachodzi obawa, że właśnie taki kształt przetargu ma związek z „ustawieniem" go pod konkretną firmę?

Wybór takiej metody wyłonienia dostawcy tych śmigłowców preferuje jednego dostawcę. Choć i on musi dostosować swoją ofertę do wymogów polskiego MON. Bo takiego, produkowanego śmigłowca, który spełniałby wszelkie wymogi operacyjno-techniczne, żądane przez MON, nie ma obecnie na całym, światowym rynku. Niestety, wymogi ministerstwa zostały przygotowane w taki sposób, że najprawdopodobniej, niezależnie od tego, kto wygra przetarg, nie będzie go trudno podważać. Wiem, że dwóch dostawców, tj. Sikorsky i Augusta Westland, zapowiadają, że w razie przegranej, niezależnie od tego kto zostanie zwycięzcą, będą składać protest. Realizacja kontraktu przesunie się w ten sposób w czasie o kilka lat – wiadomo w jakim tempie działają polskie sądy. Spowoduje to, że sprzęt, tak bardzo potrzebny naszym siłom zbrojnym, na który są zagwarantowane pieniądze w wieloletnim planie MON, nie trafi w ręce wojska. Zaś ministerstwo znów będzie miało problemy z realizacją swego budżetu po stronie wydatków.

Czy inne zamówienia na dostawy nowoczesnego uzbrojenia dla wojska także wykazują nieprawidłowości?

Grupa posłów z klubu PiS złożyła kilka dni temu wniosek do NIK o zbadanie prawidłowości trzech przetargów: program śmigłowcowy, program „Wisła" (przeciwlotniczy i przeciwrakietowy zestaw rakietowy średniego zasięgu) oraz program „Orka"- pozyskanie trzech okrętów podwodnych nowego typu. Wszystkie te przetargi mają ponad roczne opóźnienia. I coraz bardziej się komplikują.

Np. przetarg na okręt podwodny, zgodnie z Planem Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2013-2022, miał być podpisany w 2013 r. Tymczasem w styczniu br. MON poinformowało, że planuje podpisanie dopiero w 2017 r.

Najważniejszy z punktu widzenia bezpieczeństwa militarnego, program dotyczący obrony powietrznej, tj. „Wisła", budzi moje poważne wątpliwości, co do tego, czy polska armia zostanie wyposażona w sprzęt aktualnie najlepszy i jednocześnie perspektywiczny. Wicepremier Siemoniak w niedawnym wywiadzie stwierdził, że ma nadzieję, że przetarg na program „Wisła" zostanie podpisany w pierwszej połowie 2015 r. Obserwując dotychczasowe działania resortu obrony jestem absolutnie przekonany, że jeśli w tym terminie udałoby się podpisać ten kontrakt, to graniczyłoby to niemal z cudem.

Przetargi te są niewłaściwe przygotowane i fatalnie prowadzone. To budzi moje poważne obawy, że w kolejnych latach ministerstwo będzie miało potężny problem, co zrobić, by realizować wydatki zaplanowane na Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych.

Z czego wynikają te opóźnienia?

Uważam, że MON nie posiada odpowiednich struktur ani procedur, które są niezbędne, aby przygotować, przeprowadzić i zrealizować tak ważne i skomplikowane przetargi, w zaplanowanym terminie i z oczekiwaną przez Siły Zbrojne skutecznością.

Rozmawiał Maciej Pawlak

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL