Pan Krzysztof K. handlował w Internecie, m.in. na portalu allegro.pl, produkowanym przez siebie sprzętem do cięcia gałęzi. Niezadowolony klient, który nie doczekał się naprawy sprzętu nie spełniającego wymagań technicznych pozwał Pana Krzysztofa do sądu z żądaniem zwrotu kosztów, powołując się na przepisy ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. Pozwany nie zamierzał płacić broniąc się, że ustawa go nie obowiązuje, gdyż nie ma zarejestrowanej działalności gospodarczej. Jednak sąd uważał inaczej.
"Liczba i częstotliwość zamieszczanych ofert (około 130 anonsów) oraz ich treść świadczą o tym, że mimo braku formalnej rejestracji pozwany prowadził działalność gospodarczą o charakterze zarobkowym w sposób ciągły" - argumentował swoją decyzję sąd.
Jest to mocno niepokojący wyrok, który może zostać uznany przez Fiskusa za zielone światło naliczania zaległego podatku osobom handlującym na aukcjach w Internecie. Potwierdza to wypowiedź Ireny Żywickiej z otwockiej karbówki, która podkreśliła, że ważna jest częstotliwość transakcji, ilość wystawionego towaru oraz wpływy na konto.
Szacuje się, że obecnie na aukcjach zarejestrowanych jest 14 mln użytkowników, z czego jedna czwarta handluje w sposób ciągły. Daje to około 3,5 miliona osób, które mogą znaleźć się na celowniku Urzędu Skarbowego.
Kolejną wątpliwość budzi fakt, że sąd uznał, że Pan Krzysztof jest "przedsiębiorcą" mimo braku wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego lub Ewidencji Działalności gospodarczej, to wynika z tego, że nie ma potrzeby się nigdzie rejestrować aby taką działalność prowadzić. Po co więc wszystkie te formalności, deklaracje i zaświadczenia przy otwieraniu firmy?
{jumi [*9]}
