środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
piątek, 04 sierpień 2017 10:07

Gruzja: Tbilisi odmienione Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Gruzja: Tbilisi odmienione Cezary Rudziński

Most Metechski, najstarszy w ponad milionowej już stolicy 3,7 – milionowej Gruzji, a do XIX w. jedyna stała przeprawa – obecnie na planie, który otrzymałem w Centrum Informacji Turystycznej jest 7 mostów – przez dzielącą ją na części: południową i północną rzekę Mtkwari, nazywaną przez Rosjan Kurą, jest jednym z najważniejszych miejsc na mapie turystycznej Tbilisi.

Łączy bowiem plac Wachtanga Gargasalego położony u stóp twierdzy Narikała, z placem Europejskim na brzegu północnym. W parku obok którego znajduje się dolna stacja kolejki linowej na grzbiet jednego z dwu dominujących nad miastem wzgórz. 

NA STARÓWCE

Na którym od VI w n.e. stoi ta twierdza, dawniej Zamek Niższy, nazywany też Mniejszym oraz monumentalny pomnik Matki Gruzji z czasów radzieckich. Kolejka linowa, a także ogromne zmiany po obu stronach mostu, w historycznym i handlowym punkcie tego starego i pięknego miasta, to pierwsze nowości jakie zauważam w po 10 latach w nim nieobecności. Wcześniej byłem tu tylko trzy razy, po raz pierwszy ponad pól wieku temu. Ale z tamtych najdawniejszych czasów w pamięci zachowało się daleko nie wszystko. Byłem bowiem gościem gruzińskich przyjaciół, a to oznaczało nieustanne ucztowanie.

Tym razem zakwaterowanie znalazłem w hostelu „Roberto” na Starówce. Z którego do większości zabytków i ciekawych miejsc stolicy mam tylko kilka, w wyjątkowych przypadkach kilkanaście minut spaceru. Bo chociaż na placu Gargasalego rozpoczynają się rejsy autobusów turystycznych jeżdżących, w programach City Sightseeing, z przystankami koło 11 najważniejszych turystycznych punktów w mieście, tym razem nastawiłem się głównie na piesze odświeżanie znajomości z nim. Samotnie, bez pośpiechu, z planami ustalanymi w przeddzień, ale i zmienianymi ad hoc w zależności od okoliczności.

 

15 WIEKÓW DZIEJÓW MIASTA

Np. pogody, gdyż nawet w gorące, słoneczne dni, niemiłe potrafią być tu wiatry. A także nastroju oraz atrakcyjności miejsc, w które trafiam. To ostatnie jest bardzo ważne. Od czasu mojego poprzedniego tu pobytu Tbilisi tak się bowiem zmieniło, że wiele nieźle znanych mi jego fragmentów odkrywam na nowo. Najpierw była bowiem wojna i najazd, chociaż do stolicy one nie dotarły, wojsk rosyjskich w 2008 roku ze zbuntowanej gruzińskiej prowincji, Osetii Południowej. Później wiele konfliktów politycznych, jak gdyby mało było wcześniejszych, po uzyskaniu przez kraj niepodległości w 1991 r., z walkami, których ślady w postaci ruin i zniszczeń oglądałem przed dziesięcioma laty jeszcze w wielu miejscach.

Przez ostatnie lata zaszły w mieście zmiany ogromne, niekiedy zasadnicze. Starówkę objęło swoim patronatem UNESCO, ze znaczącą pomocą finansową na jej rewaloryzację. Której efekty już widać, chociaż do zrobienia pozostaje jeszcze bardzo dużo. Ale trudno już poznać np. najbliższe okolice mostu Metechskiego po obu stronach rzeki. Szczególnie widoczne jest to we wschodniej, prawobrzeżnej  części Starówki, u stóp twierdzy i w okolicach słynnych łaźni siarkowych. To od tutejszych, gorących źródeł – tbili po gruzińsku znaczy ciepły – pochodzi nazwa miasta i związana z nim legenda o jego początkach w VI w. n.e.

 

SIARKOWE ŹRÓDŁA, MECZET I… DEWELOPERZY

Założeniu go na podstawie decyzji króla  Wachtanga Gorgasalego, którego konny pomnik stoi nad urwiskiem, obok jednej z najstarszych i najcenniejszych tbiliskich świątyń – Matki Bożej Metechskiej, poniżej którego płynie rzeka. Odnowiono łaźnie, a zaniedbane klepisko i bałagan wokół nich pamiętam dobrze, jest obecnie pięknym, pełnym drzew i roślinności skwerem, na którym chętnie odpoczywają zarówno mieszkańcy jak i turyści. W remoncie, otoczona płotem, jest obecnie słynna łaźnia Orbeliani – korzystał z niej m.in. Aleksander Puszkin – ze zdobionym majolikowymi płytkami portalem w stylu perskim oraz dwiema wieżami, dzięki czemu przypomina ona meczet.

Z dawnych świątyń muzułmańskich – Tbilisi, wcześniej Tyflis, podobnie jak Gruzja, przez wieki znajdowało się pod władzą perską lub arabską – czasy sowieckie przetrwał tylko ładnie odnowiony meczet szyicki, nazywany perskim. Jego okolice i cały ten region już niemal w całości zostały zrewaloryzowany. Stare domy nie przypominają tych, które niegdyś oglądałem. W paru miejscach widzę trwające budowy, lub przygotowywanie pod nie terenu. Niekiedy w zaskakujących miejscach i ryzykowny sposób. Np. tuż obok, stojącego znacznie wyżej nad skarpą, jednego z bastionów twierdzy. Widać, że inwestorzy i tutaj mają dużo do powiedzenia…

 

KOMERCJALIZACJA GRUZIŃSKIEJ TURYSTYKI

Zmiany na prawym, południowym brzegu Mtkwari, widzę na każdym kroku. Podobnie jak tłumy turystów z całego świata, w tym wyróżniających się z Dalekiego Wschodu. Niestety, faktem jest również pogłębiająca się komercjalizacja gruzińskiej turystyki. Na Starówce w wielu miejscach na 100 metrowych odcinkach ulic i uliczek trafić można na 2 hotele, 3-4 hostele, a placówki gastronomiczne i handlowe, szczególnie winiarnie i sklepy z winem, trudno policzyć. Podobnie jak taksówki i samochody osobowe tkwiące w korkach. Wspaniale odrestaurowano też, przede wszystkim nabrzeżną, część Starówki położoną na zachód od pl. Gargasalego.

A więc w regionie, w którym stoi kilka najstarszych i najcenniejszych świątyń gruzińskich oraz Wielka Synagoga. Z trudem poznałem m.in. ul. Szardeni, Sioni, Erekle (Herakliusza) II czy Szawteli. Na miejscu ruder, chociażby vis a vis siedziby patriarchy Gruzji, które zachowały się w moim archiwum na zdjęciach zrobionych 10 lat temu, pojawiły się odnowione domy. Na wspomnianej ul. Szawteli w 2010 roku wyrosła jedna z obecnych wielkich atrakcji turystycznych miasta, Krzywa Wieża Zegarowa, zbudowana w pobliżu muzeum i teatru lalek Gabriadzego.

 

W CENTRUM I NAD RZEKĄ

Kilkadziesiąt metrów dalej, już w nowszej części miasta, odsłonięto i ładnie wyeksponowano fundamenty średniowiecznych murów obronnych. Na placu Wolności, dawniej Lenina, jego posąg na wysokiej kolumnie zastąpiła złocona rzeźba św. Jerzego. Gmach Muzeum Narodowego przy pryncypialnej alei Szoty Rustaweliego zdobi nowa tablica umieszczonego w nim również Muzeum Okupacji Sowieckiej. Mnóstwo nowości widzę nad rzeką, także na jej lewym, północnym brzegu. Zwłaszcza dokończony przed paroma laty, bo gdy byłem tu poprzednio jeszcze go budowano, Pałac Prezydencki.

Dodano trochę nowych elementów, zarówno we wnętrzach, jak i na rozległym terenie dookoła, już wówczas czynnej, największej w kraju katedry Cminda Sameba (Św. Trójcy). Na prawym brzegu, kilkaset metrów w górę nurtu, wzniesiono kompleks Pałacu Sprawiedliwości, którego wysokie gmachy nakrywają oryginalne dachy – kapelusze. Szybko nazwano go więc Grzybami.

Piękny, o nowoczesnym kształcie, jest nowy, przeszklony most pieszy przez rzekę, łączący nabrzeże na wysokości Starówki na prawym,  z parkiem Rike na lewym brzegu Mtkwari. A w nim ciekawa metalowa rzeźba wielkiego drzewa.

 

W TWIERDZY NARIKAŁA

To na styku tego parku z placem Europejskim znajduje się dolna stacja kolejki linowej do twierdzy i pomnika Matki Gruzji. Właśnie podniesiono cenę przejazdu nią z 1 do 2,5 GEL (lari), równowartości 4 zł w jedną stronę. Co wzburzyło także – bo ode mnie dowiedzieli się o tym – gospodarzy hostelu, w którym zatrzymałem się. Pomimo tej podwyżki nie zmieniono godziny pierwszego wjazdu na górę: o 11.00. Co w szczycie sezonu turystycznego tłum ludzi stojących w kolejce do kasy słusznie uważa za idiotyzm. Wcześniej otwierane są tu muzea! Wjeżdżam nią, aby po raz pierwszy zobaczyć miasto z tej perspektywy.

W twierdzy byłem w przeszłości już kilkakrotnie, oczywiście pieszo, w dzień i w nocy. Widoki zarówno z wagoników kolejki, przy pięknej pogodzie, która mi dopisuje, są fascynujące, podobnie z górskiego grzbietu. Znajdująca się tuż poniżej niego górna stacja stoi  na poziomie pomnika Matki Gruzji, do której prowadzi szeroka ścieżka. I trochę powyżej wejścia do twierdzy Narikała. Do niego trzeba zejść po schodach. Wzniesiono ją w VI w. n.e., arabscy władcy rozbudowali umocnienia w VIII w. W czasach nam bliższych straciła ona dawne znaczenie obronne.

OGRÓD BOTANICZNY I ŚWIĘTA GÓRA

Ale nawet to, co zachowało się umocnień, przede wszystkim górujące nad skałami oraz Starówką mury i baszty Narikały, oraz wieża stojącej w twierdzy świątyni, nadal robią wrażenie i są bardzo fotogeniczne. Zarówno z dołu, różnych stron w poziomie, jak i fragmentów. Po południowej stronie tego górskiego grzbietu leży ogród botaniczny. Rozległy – jego powierzchnia jest większa od całego Starego Miasta po obu stronach Mtkwari. I położony niezwykle malowniczo na zboczach oraz u podnóża skał, z licznymi urwiskami. Widoki na obie strony: miasta aż po jego krańce na horyzoncie oraz zieleni, a także alejek i placyków poniżej, są fascynujące.

„Obwąchując” Tbilisi po dłuższej tu nieobecności i szukając przede wszystkim tego, co zmieniło się w mieście, wybieram się też na drugi sławny punkt widokowy, wzgórze Mtacminda (Święta Góra) o wysokości 727 m n.p.m. To z niego, a ściślej z tarasu stojącej na szczycie restauracji, oglądałem ponad pół wieku temu po raz pierwszy wieczorem i w nocy to niezwykłe, leżące u stóp wzgórz miasto. Niezliczone światła którego zlewały się na horyzoncie z gwiazdami, tworząc razem niesamowity widok. Gruzińscy przyjaciele, do których przyleciałem na kilka dni z wypoczynku w Soczi, zaprosili mnie tu na pierwszą z serii uczt.

 

WIDOKI Z MTACMINDY

Wówczas można było dostać się na szczyt Świętej Góry i do restauracji tak jak my, samochodem jadąc dosyć krętą, stromą drogą. Ewentualnie, ale tylko w określonych godzinach, kolejkami: linową i górską szynową. Dziesięć lat temu restauracja stała od dłuższego czasu – było to po okresie burzliwym w historii miasta i kraju – zamknięta. Obie kolejki zaś nieczynne. Obecnie restauracja „Mtacminda”, w pobliżu której stoi wieża TV, znowu jest czynna. Budynek został nie tylko wyremontowany, ale na ile pamiętam jego ówczesny wygląd, także przebudowany. Dwupiętrowy, z kilkoma salami restauracyjnymi oraz, na parterze, górną stacją kolejki szynowej, ma skierowane w stronę miasta tarasy widokowe.

Podobnie jak z miejsc znajdujących się poniżej, na skraju góry, roztacza się piękną, ale w znacznym stopniu inna panorama miasta, niż z okolicy twierdzy i spod pomnika Matki Gruzji. Chociaż punkty te oddalone są od  siebie w linii prostej chyba nie więcej niż o 3 kilometry. Dolna stacja kolejki z szynami poprowadzonymi po zboczu, nazywanej tu finikulorem – linową zdemontowano – przypomina z zewnątrz dworzec kolejowy lub… świątynię z majestatycznym portalem i dwiema wieżyczkami zakończonymi cebulastymi, złoconymi kopułkami.

 

W PARKU KULTURY I WYPOCZYNKU

Na górę wjechać można za 2 larii ( ok. 3,30 zł) i za tyle samo zjechać. Ale tylko posiadając kartę magnetyczną, inną jednak, niż obowiązuje w we wszystkich środkach komunikacji miejskiej oraz w kolejce linowej do twierdzy, z której należność za każdy przejazd odliczana jest automatycznie przez czytniki. Co oznacza dodatkowy wydatek 2 lari na tę kartę. W połowie trasy znajduje się mijanka i stacja pośrednia, z dogodnym dojściem do Panteonu ludzi zasłużonych dla kraju. A także stojącego na tej samej skalnej półce kompleksu świątynnego Mama Daviti. Ale do nich wybiorę się specjalnie.

Na szczycie Mtacmindy główną atrakcję stanowi jednak nie restauracja, bo ona jest raczej dla zamożnych, ale wspomniane widoki na miasto. A także duży oraz zadbany Park Kultury i Wypoczynku. Z mnóstwem zieleni, kwiatów oarz ławeczek na których można wypocząć.

Ze ścieżkami trekkingowymi, możliwością zejścia pieszo w dół do miasta, bądź wybrania się 3,5 km trasą nad Jezioro Żółwie w parku Wake. Nie brakuje tu też innych rozrywek dla dzieci i dorosłych, m.in. wielkie diabelskie koło, karuzele, zwierzęta itd. Są też kawiarnie.

Tyle pierwszych wrażeń z Tbilisi odmienionego w ciągu 10 lat mojej tu nieobecności. O innych, nie tylko ze stolicy, napiszę wkrótce.

 

a