środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/17431.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/17431
niedziela, 27 kwiecień 2014 00:00

Chichén Itzá. Skarby wydarte dżungli Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Chichén Itzá. Skarby wydarte dżungli Fot.: Cezary Rudziński

Z El Castillo – Zamku, jak nazywana jest tu najwyższa, 24-metrowej wysokości, piramida ze świątynią boga Majów Kukulkana na szczycie, roztacza się wspaniały widok na cały, zajmujący ponad kilometr kwadratowy teren dawnego miasta Majów i Tolteków, Chichén Itzá. Nazwę tę wymawia się Cziczenica, a w języku Majów znaczy ona Źródła Ludu Itzá. Patrzę na sąsiednią Świątynię Wojowników na szczycie niższej piramidy i przylegający do niej Zespół Tysiąca Kolumn.

Na południowym zachodzie widzę El Caracol – Ślimaka, jak popularnie nazywana jest budowla prawdopodobnie dawnego obserwatorium astronomicznego. Za nim zaś, już w pobliżu skraju terenu wykopalisk, duży Dom Mniszek i kilka innych obiektów. Po stronie zachodniej El Castillo stoi kolejna mniejsza piramida schodkowa – Grób Wielkiego Kapłana. Na północnym zachodzie jest boisko, największe w Mezoameryce, 168 – metrowej długości między kilkumetrowej wysokości kamiennymi ścianami. Na północy zaś około trzystumetrowa droga wśród lasu prowadzi do Świętej Studni – zbiornika cenote.
Wejście na szczyt Zamku do świątyni Kukulcána wymagało trochę wysiłku, gdyż schody są strome, nachylone pod kątem 45º. I chociaż dosyć szerokie, to jednak bez poręczy, o stopniach dosyć wąskich, co dla wielu osób, zwłaszcza mających lęk przestrzeni, stanowi problem. Schody te prowadzą na górną, dziesiątą platformę, na której stoi świątynia, z czterech stron świata. Z każdej mają one po 91 stopni, co w sumie daje ich 364. Zaś ostatni, 365-ty, aby w sumie było ich tyle ile dni jest w roku, stanowi próg świątyni. To jeden z przykładów wykorzystania przy konstruowaniu tej piramidy wiedzy astronomicznej Majów i ich kosmologicznej symboliki.
To jeszcze nie jej koniec. Piramida ta, zbudowana około 800 roku jest niezwykła. Jak już wspomniałem, jest schodkowa, o 9 poziomach, przedzielona na każdej ze stron schodami. W ten sposób tworzą one po 18 tarasów z każdej strony, symbolizujących 18-miesięczny rok Majów. Miesiące u nich miały po 20 dni. Zaś po 52 płaskie tablice na każdej ze ścian odpowiadają liczbie lat w ich świętym cyklu. Budowniczowie wznieśli tę piramidę nad mniejszą, jeszcze bardziej stromą piramidą wewnętrzną. A między nie oraz na szczyt tej wewnętrznej można wchodzić.

Obie mają bowiem konstrukcję podobną do popularnych rosyjskich „matuszek". Mniejsza znajduje się w większej, a między ścianami zewnętrznymi tej pierwszej i wewnętrznymi drugiej jest pusta przestrzeń. Na szczycie piramidy wewnętrznej stoi mała świątynia w której, oddzielona od schodów kratą, znajduje się Chamcool – kamienna półleżąca postać na brzuchu której składano ofiary. A dalej za nią w głębi niewielki, ale piękny, jaskrawo czerwony, inkrustowany jadeitem, tron.
Aby móc je zobaczyć trzeba jednak najpierw odstać w kolejce do wejścia przy podstawie schodów północnych na El Castillo, bo chętnych jest sporo. A następnie wspiąć się w ciasnej, gorącej – na zewnątrz bywa i ponad 30ºC, to przecież Meksyk – i dusznej wewnętrznej przestrzeni wąskimi i bardzo stromymi schodami na górę. Przeżyłem w tym miejscu drobny incydent. Jedna z brytyjskich turystek zdecydowanie przeliczyła się bowiem z siłami i zatarasowała ruch. Okazało się, że ma klaustrofobię i do tego jeszcze lęk wysokości. Sprowadzenie jej na dół zajęło ratownikom sporo czasu i wysiłku.
Na szczycie Zamku rozkoszowałem się nie tylko widokami, ale skorzystałem również z innej atrakcji. Między dwiema potężnymi kamiennymi kolumnami przy wejściu do świątyni Kukulcána znajduje się Miejsce Mocy. I chociaż odległość między nimi jest na tyle duża, że nawet człowiek o najdłuższych rękach nie jest w stanie dotknąć równocześnie obu, to według wierzeń wystarczy chwilę postać w tym miejscu z rozłożonymi poziomo ramionami aby doładować organizm silną energią kosmiczną. Oczywiście spróbowałem tego i ja. Nie poczułem co prawda żadnego mrowienia w ciele ani dodatkowego przypływu sił, ale na pewno mi to nie zaszkodziło.
Chichén Itzá jest najlepiej zachowanym ośrodkiem Majów na Jukatanie. Był on centrum religijnym, handlowym i wojennym. Według ustaleń archeologów i historyków, nie do końca zresztą zgodnych, założyli go oni w wiekach IV – VI n.e. Zaś szczyt rozwoju osiągnął on w wiekach X i XI, chociaż inne źródła wydłużają ten okres do XIII w. kiedy to miało tu mieszkać do 35 tys. ludzi. Przy czym rozwój ten przypisuje się Toltekom, którzy wówczas pojawili się w tym miejscu, prawdopodobnie już opuszczonym przez Majów. Zabytkowe budowle w południowej i zachodniej części tereny wykopalisk, a także największa piramida – El Castillo są bez wątpienia dziedzictwem kultury Majów.
Natomiast w części północnej Tolteków. W sumie jest tych obiektów, lub ich zespołów, kilkanaście. Wiadomo, że w wieku XIV - tym miasto to zostało opuszczone definitywnie, chociaż później też pielgrzymowali do niego pierwotni mieszkańcy Mezoameryki. Po czym w okresie konkwisty i kolonialnym porosła je, podobnie jak i inne miejsca dawnych kultur na Jukatanie, ciągle przecież odkrywane, dżungla. Odkryte zostało dopiero na progu XX wieku. Wówczas to profesor Harvardu Edward Thompson, a zarazem konsul USA na Jukatanie, kupił w tym miejscu za 75 ówczesnych dolarów hacjendę.
Od okolicznych mieszkańców słyszał przekazywane przez pokolenia z ust do ust opowieści o ofiarach z dziewic składanych przez Majów w znajdującej się na jego terenie Cenoto – świętej studni. Przypominającej, dodam, bo obejrzałem i sfotografowałem ją, małe bajorko w wapiennej dziurze zarośnięte dookoła bujną roślinnością. Profesor postanowił pogłębić tę studnię, a przy okazji zbadać dno. Wyłowiono z niego wówczas złotą i jadeitową biżuterię okresy przedkolumbijskiego, charakterystyczną dla różnych regionów Meksyku i sąsiednich krajów Ameryki Środkowej, a nawet Południowej.
Ponadto wiele innych przedmiotów oraz szkielety ludzi. Dodam, że później, w latach 20-tych oraz 60-tych XX wieku, odkryto w tym miejscu setki innych cennych przedmiotów. W 1924 roku zaczęto badać i stopniowo odsłaniać porośnięte przez dżunglę sąsiednie ruiny opuszczonego prekolumbijskiego miasta. Które z czasem stało się jednym z najsławniejszych w Meksyku. W roku 1988 wpisane zostało na Listę Dziedzictwa UNESCO, zaś w 2007 roku wybrane jednym ze współczesnych Siedmiu Cudów Świata. Jak już wspomniałem, na terenie tym znajduje się kilkanaście dużych obiektów lub ich zespołów wartych zobaczenia.

{gallery}17431{/gallery}
Na mnie, poza El Castillo i świątynią Kukulcána, największe wrażenie zrobiła Świątynia Wojowników – Templo de los Guerreros, sąsiadująca z nią Świątynia Chac-Mool oraz wchodząca w skład tego zespołu architektonicznego Grupo de las Mil Columnas – kamienny las Tysiąca Kolumn. Pierwsza z nich znajduje się na szczycie małej, trzypoziomowej piramidy schodkowej. Zdobią ją rzeźby boga deszczu Majów – Chaca i pierzastego węża Kukulcána. Zaś wejścia strzegą dwie kolumny przedstawiające węże oraz ofiarny Chamcool. Natomiast w lesie kolumn nie ma ich na pewno tysiąca, ale jest ich wiele i robią wrażenie.
Wspaniałe jest główne, gdyż były także inne, boisko do rytualnej gry w piłkę – Juego de Pelota Principal. Ma, przypomnę, 168 m długości i kilkanaście szerokości. Po bokach zaś kilkumetrowej wysokości kamienne ściany, na których zachowały się dwa wystające z nich na wysokości kamienne rzeźbione pierścienie. To w nie należało trafić ciężką, odlewaną z kauczuku piłką, przy czym posługując się wyłącznie nogami. Wygrywała drużyna tych, którzy pierwsi zdołali tego dokonać. Przegranych składano w ofierze bogom, a ich zwłoki wrzucano do Cenote. Na ścianach stadionu zachowało się sporo płaskorzeźb, w tym ze scenami śmierci zawodników.
Bardzo ciekawym budynkiem jest El Caracol – Ślimak, czyli domniemane obserwatorium astronomiczne. Stoi on na prostokątnej podstawie – tarasie umieszczonej na dosyć wysokiej, dużej platformie. Ma 12 m wysokości i 6,7 m średnicy oraz kształt walca zakończonego na szczycie kopułą. Wewnątrz jest spiralna klatka schodowa do górnej komory z promieniście rozmieszczonymi oknami. Wrażenie robi Tzompantli – Świątynia Czaszek w kształcie litery T, ozdobiona wykutymi w kamieniu czaszkami ludzi i orłami rozrywającymi ich piersi aby wydrzeć z nich serca.
Tematykę tę rozwija zdobnictwo przylegającej do tej świątyni Platformy Jaguarów i Orłów – Platforma de las Águlias y Jaguares. Kamienne płaskorzeźby, wśród nich wiele wspaniale zachowanych, oglądać można na ścianach i we wnętrzach budynków na każdym kroku. Warto zobaczyć również piramidę El Osario, zwaną też Grobem Wielkiego Kapłana lub Domem Kości, chociaż jest w znacznym stopniu zrujnowana.
Stoi ona w odległości ponad 200 m na płd. zachód od Zamku. Natomiast na północ od niego znajduje się Platforma Wenus. A symbolem tej planety u Tolteków była nie, jak u nas, kobieta, lecz pierzasty wąż niosący w paszczy ludzką głowę. Położony najdalej w południowo – zachodniej części terenu wykopalisk Dom Mniszek – Edificio de las Monjas zbudowany na podstawie o długości 60 i szerokości 30 m, a wysoki na 20 metrów, był prawdopodobnie w przeszłości pałacem władcy.
A nie, jak skojarzyło się to odkrywcom, czymś w rodzaju klasztoru lub koszar. W jego pobliżu, przy ścieżce prowadzącej na wschód, znajduje się raczej niepozorny i rzadko odwiedzany budynek uważany za najstarszy w Chitchén Itzá. Datowany jest on na już II w. n.e., nazywany Akab-Dzib, co w języku Majów znaczyło Niejasne Pismo, a oprócz płaskorzeźb, m.in. kapłana z wazą, znajdują się w nim dotychczas nie odczytane hieroglify. Jest tu więc co oglądać i fotografować. A kogo interesują zabytki kultur prekolumbijskich, ten będąc w Meksyku, Chichén Itzá po prostu nie może pominąć.

a