piątek, kwiecień 19, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/1906.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/1906
niedziela, 22 sierpień 2010 18:29

USA - w jaskini, na pustyni, w kanionie Wyróżniony

Napisane przez Jerzy Stolarek
Oceń ten artykuł
(5 głosów)
Wielki Kanion (USA) Wielki Kanion (USA) Fot.: Małgorzata Majcherczyk.
Specjalnie dla czytelników Kuriera365 prezentujemy korespondencję własną z USA dziennikarza i podróżnika Jerzego Stolarka.
  {jumi [*4]}Czy w ciągu 10 dni – bo pozostałe dwa to praktycznie przelot z Nowego Jorku w jedną stronę i powrót – można odwiedzić kolejno: jaskinię, pustynię i kanion? Odpowiedź na to pytanie jest jedna – można. Bliższe informacje - na końcu. Teraz o tym, co widziałem i przeżyłem.

Zdobywców jaskiń z góry przepraszam, jeśli im narobiłem smaku. Nie, nie byłem w jaskini w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia, natomiast odwiedziłem jaskinię... hazardu. Oczywiście, mowa o Las Vegas, reklamującym się w USA chwytliwym sloganem: „What happens here, stays here".

Zawsze chciałem tam być. Kolorowe zdjęcia centrum miasta – Las Vegas Boulevard, popularnie zwany „the strip" – od dawna pobudzały moją wyobraźnię. Ale rzeczywistość przeszła wszelkie oczekiwania. To miasto zbudowane w sercu pustyni, ale funkcjonujące niczym nowojorska metropolia, składające się z hoteli, hoteli i jeszcze raz hoteli. A w każdym z nich – kasyna, sklepy, sale teatralne i kinowe, gdzie występują amerykańskie i zagraniczne gwiazdy estrady.

I jeszcze jedno: za sprawą oświetlenia (głownie neonowych reklam) jest tu widno przez całą noc. O północy, a nawet o wiele później, można na Las Vegas Boulevard i okolicznych uliczkach bez przeszkód czytać gazetę. No, ale kto by chciał czytać cokolwiek, skoro jest daleko więcej innych atrakcji...

Nie ma takiej hazardowej gry, w którą nie można tutaj zagrać. Jest dosłownie wszystko, od stołów do gry w kości, bakarata i pokera, po ruletkę i monstrualnie rozbudowane sale z setkami „jednorękich bandytów", czyli automatami do gry. To najpopularniejsza rozrywka: wrzucasz żeton lub monetę/banknot, pociągasz za rączkę lub przyciskasz guzik i... czekasz na swoje szczęście. Jeśli na ekraniku w jednym rzędzie ustawią się trzy jednakowe obrazki – wygrywasz. Pochłonięty grą nawet nie zauważasz, że wokół ciebie i innych grających krążą, niczym w malignie, inni potencjalni gracze. Podglądają, w którym automacie kumuluje się wygrana i gdy tylko zwolni się miejsce, natychmiast je zajmują. Czasem prawdziwi szczęściarze za 1-2 dolary wygrywają miliony. Ale nie miej złudzeń, drogi Czytelniku. Taka szansa zdarza się raz na kilkadziesiąt milionów operacji. Prędzej przegrasz przysłowiowe portki, nim wygrasz fortunę. Zazwyczaj zaś jakieś grosze, które być może w części zrównoważą gotówkę wrzuconą wcześniej do automatu.

{gallery}1906{/gallery}

Ale Las Vegas to nie tylko gratka dla zagorzałych graczy i kusicieli fortuny. To także malownicze okolice, z których na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim Wielki Kanion. Ten wspaniały obraz stworzony przez naturę rzeczywiście zapiera dech w piersiach. Aby jeszcze bardziej spotęgować to wrażenie, przedsiębiorczy Amerykanie wybudowali w Wielkim Kanionie kilka miejsc widokowych, dosłownie wiszących nad przepaścią. Kto nie cierpi na lęk przestrzeni – cudny widok ma jak w banku. A jeśli jeszcze utrwali go na kliszy fotograficznej lub taśmie video – będzie się mógł nim delektować przez lata. Dla pozostałych pozostaje 35-minutowy film o historii kanionu na szerokoekranowym IMAX-ie.

Wielkie wrażenie robi też Hoover Dam, czyli Tama Hoovera. Jak wiele budowli w Ameryce, ma ona imponujące rozmiary, a spiętrza wody rzeki Kolorado z wysokości 200 metrów, tworząc ogromne jezioro, czyli Lake Mead.

Z Wielkiego Kanionu jest dosłownie rzut beretem do dwóch słynnych parków narodowych - Bryce i Zion. Pochłonięty podziwianiem widoków zza szyby luksusowego autokaru, człowiek nawet nie zauważa, kiedy przekroczył granicę stanów. Las Vegas leży bowiem w Newadzie, Wielki Kanion – w Arizonie, parki zaś – w Utah.

O Dolinie Śmierci napisano już tyle, że trudno cokolwiek dodać. Może tylko to, że to głęboka depresja - 86 m poniżej poziomu morza i lepiej się tu samemu nie zapuszczać, a jeśli już, to lepiej wcześniej poinformować o trasie parkowych strażników. Temperatury dochodzą tu do 56ºC (ponad 120ºF).

Prawdziwą ochłodą jest powrót do miasta, tym razem do Los Angeles – „fabryki snów", światowej stolicy kinematografii, miejsca zamieszkania wielu gwiazd kina, telewizji i ogólnie mówiąc – rozrywki. Spacer po sławnej Alei Gwiazd najlepiej rozpocząć pod Chińskim Teatrem. Na pamiątkę – zdjęcie z napisem „HOLYWOOD" w tle, czego nie zakwestionuje żaden ze znajomych.

Przejazd przez Bel Air – dzielnicę gwiazd – to ledwie element zwiedzania miasta, zwłaszcza że nie sposób nie przejechać się Bulwarem Zachodzącego Słońca (Sunset Boulevard) do Hard Rock Cafe i Beverly Shopping Center, gdzie oferta pamiątkarska jest tak olbrzymia, iż w wielkie kompleksy wpędziłaby nawet przedsiębiorców z zakopiańskich Krupówek...

A przecież Los Angeles to także kultowe: Melrose Avenue i Rodeo Drive – najbardziej elegancka, ale, niestety, także i najdroższa ulica świata.

O możliwości zobaczenia Universal Studios, Sea World lub ogrodu zoologicznego w San Diego bądź miejscowego Disneylandu nie wspominam, bo to rutynowe oferty niemal każdego biura podróży. Podobnie o wizycie w Hearst Palace – 165-pokojowej rezydencji–zamku ekscentrycznego milionera, wypełnionej przedmiotami z całego świata. Natomiast autentyczne wrażenie robi wizyta w Sequoia National Park, gdzie stoją drzewa mające 2000-3500 lat, wysokie na 95 metrów, ze średnicą pnia dochodzącą do 10 m. A największe drzewo nosi nazwę General Sherman.

Na koniec wizyta w Yosemite National Park, najstarszym amerykańskim parku narodowym, założonym w 1864 r., a 120 później wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Na park składa się dolina o długości 7 i szerokości 1 mili (1 mila = 1609 m). Na dobrą sprawę jest to muzeum geologicznej historii naszej planety i wprost nie można go nie zobaczyć.

W ciągu 10 dni odwiedziłem tytułowe: jaskinię, pustynię i kanion, a ponadto poznałem mnóstwo innych atrakcji od Newady, Arizony, Utah po Kalifornię. Pora wyjaśnić - z kim. Organizatorem takiej, w oryginale 12-dniowej, wycieczki jest polonijne biuro podroży Classic Travel z Wallington w stanie New Jersey, które działa na amerykańskim rynku od 25 lat. Jest też otwarte na kontakty z rodakami z kraju. Więcej o nim na www.classic-travel.com

{jumi [*6]}

Więcej w tej kategorii: « Wielki Kanion Kolorado Szalona Kanada »

a