czwartek, kwiecień 18, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/2305.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/2305
wtorek, 19 październik 2010 09:00

Machu Picchu Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Zabytkowe sanktuarium Machu Picchu Zabytkowe sanktuarium Machu Picchu Fot. Wikipedia

Jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie jest tajemnicze miasto Machu Picchu w Peru. Oglądając je na fotografiach, miałam wrażenie, że człowiek stojący za aparatem użył jakichś upiększających trików.

Gdy ujrzałam miasto na własne oczy, zrozumiałam, że żadn{jumi [*4]}a kamera, żaden aparat nie oddają jego rzeczywistego majestatu, koloru, blasku i dostojeństwa. Do Machu Picchu jechaliśmy z dawnej stolicy Inków - Cuzco turystycznym pociągiem. Można było wybrać mniej komfortową i tańszą jazdę, w zwykłym składzie, jednak wtedy droga z czterech wydłużyłaby się do pięciu, sześciu godzin. Sam wyjazd z miasta był dla nas dość zaskakujący. Pociąg musi pokonać otaczające Cuzco wysokie góry. Wznosi się więc coraz wyżej zygzakiem to jadąc do przodu, to do tyłu. Wreszcie, gdy minie naturalną przeszkodę, tory prowadzą do pięknej, żyznej doliny. Patrzyliśmy z zachwytem na pola tarasowe, góry, niejednokrotnie pokryte wiecznym śniegiem, rwące potoki. Najpiękniejsze widoki rozpoczęły się, gdy Urubamba, święta rzeka Inków, z małego strumyczka przemieniła się w dużą rzekę z ogromną siłą atakującą napotkane głazy. Cóż może być wspanialszego - cudne widoki, cicho sącząca się z głośników peruwiańska muzyka, gorąca wzmacniająca herbata z liści koki...

 

Gdy pociąg zatrzymywał się na stacjach, natychmiast do okien podbiegały Keczuanki ze swymi towarami. Aż w oczach się mieniło od kolorowych, ręcznie tkanych pledów, gobelinów, toreb. Można było również zakosztować indiańskich przysmaków: chocllos - gorące kaczany kukurydzy, tamales - kukurydziane ciasto na słodko lub pikantnie, a nawet świeżo upieczonych anticuchos - szaszłyków z serc wołowych.

Wysiedliśmy na stacji Puente Riunas. Jeszcze tylko 20 minut ostrego podjazdu pod górę wygodnym autobusem i zobaczymy cel naszej podróży. Droga wiła się pod stromą górę zygzakiem. Niekiedy wydawało się, że autobus zaraz spadnie w przepaść niezdolny do wyminięcia pojazdu nadjeżdżającego z góry. Wreszcie stanęliśmy na parkingu, z którego tylko kilkadziesiąt metrów do tajemniczego miasta.

{gallery}2305{/gallery}

To, co zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej zieleni, takich gór i miasta, które przez cztery wieki czekały na swego odkrywcę. Zapewne tak samo oczarowany był w 1911 roku amerykański archeolog Hiram Bongham, gdy jako pierwszy biały ujrzał prawie nie zniszczone miasto wśród porastającej góry dżungli. Jak to się stało, że mimo wielu trzęsień ziemi budowle przetrwały setki lat, do dziś nie wiadomo. Bingham stwierdził, że w momencie, w którym ujrzał miasto, wystarczyło tylko domy przykryć dachami, wykarczować dżunglę i miejscowość położoną 400 m powyżej Urubamby, można by szybko ponownie zasiedlić, tym bardziej, że wody jest tam pod dostatkiem. W tym czasie w ukrytym mieście zamieszkiwały zaledwie dwie rodziny indiańskie.

Hiram Bingham sądził, że odkrył legendarne miasto Vilca-bamba, gdzie w 1536 r. obwarował się powstańczy oddział Inków po wypędzeniu przez Hiszpanów pod wodzą Pizzarra ostatniego króla inkaskiego ze stolicy w Cuzco. Po dokładnych badaniach tezę tę obalono. Ponieważ miastu znalezionemu przez Binghama nie można było przyporządkować żadnej nazwy, otrzymało ono imię sąsiedniej góry. Machu Picchu znaczy “stara góra”.

Osiedle o powierzchni 5 km kw., położone na trudno dostępnym grzbiecie Andów, z trzech stron otacza Urubamba, od czwartej zaś osłania je góra Huayana Picchu. Jego położenie sprawiło, że nigdy nie trafili tu hiszpańscy zdobywcy.

Naukowcy całego świata zadają sobie od lat pytanie: kto mieszkał i dlaczego tak nagle opuścił to piękne miejsce. Prawdopodobnie ukryte miasto wybudowano w XV wieku, a opuszczono je w 1535r. Być może było ono przez pewien czas duchowym i gospodarczym ośrodkiem państwa Inków. Jak sądzą historycy, należało do dziewiątego władcy Inków - Pachacutiego. Według archeologów nie mieszkało tu nigdy więcej niż 1000 osób. Odkryte szkielety sugerują, że populacja kobiet była 10 razy liczniejsza niż mężczyzn. Fakt ten zdaje się potwierdzać tezę, że Machu Picchu stanowiło ważny ośrodek inkaskiego kultu Słońca, a znalezione kobiece kości pochodziły prawdopodobnie od dziewic - ofiar rytuału.

W całym mieście jest ponoć około trzech tysięcy wykutych w skale schodów. Aby się dostać na najwyższy punkt musieliśmy pokonać co najmniej kilkaset. Zasapani odpoczywaliśmy przy górującej nad miastem budowli, być może strażnicy. Jeszcze wyżej znajduje się ogromny kamień, który służył celom związanym z wyprawianiem zmarłych w świat pozagrobowy.

Budowniczowie miasta nie mieli łatwego zadania. Musieli za pomocą mocnych lin z włókna agawy wciągać na szczyt duże bloki kamienne, aby prymitywnymi kamiennymi narzędziami przygotować z nich budulec na pałace, świątynie, domy uczonych, rzemieślników, służby i chłopów, na wodociągi, schody, pola tarasowe.

Kamienna figura o dziwnym kształcie była obserwatorium, pozwalającym na dokładne obliczenie położenia Słońca. Obserwacjom nieba służyła też “słoneczna wieża” - budynek w kształcie podkowy z oknami, przez które w czasie zimowego przesilenia słonecznego wpadały do wnętrza promienie słoneczne. Kultowi Słońca służyła też zapewne “świątynie trzech okien”. Umieszczony w jej środku kamień ściśle wiąże się z układem okien.

Machu Picchu to nie tylko budowle. W skład miast wchodziły również ogrody, tarasy, kanały wodne, źródła, łaźnie. Na polach tarasowych uprawiano kukurydzę, ziemniaki i warzywa. W celu założenia grządek trzeba było wyrównać skalisty płaskowyż, następnie na wykute w skale tarasy nanieść żyzną glebę z doliny Urubamby i po mistrzowsku chronić ją przed wypłukaniem.

W mieście było ponad 200 domostw budowanych na typowym dla Inków planie trapezu. Nie używano zaprawy murarskiej lecz dopasowywano i kładziono obok siebie białe bloki granitu tak starannie ociosane, że jeszcze dziś trudno zauważyć gołym okiem szczeliny między nimi.

Dzielnica położona wyżej zastrzeżona była dla kapłanów, a władca i jego lud mieszkali po drugiej stronie przełęczy górskiej. Dzielnicę położoną z tyłu zajmowali rzemieślnicy i zwykły lud.

Patrzyliśmy jak urzeczeni na miasto sprzed kilkuset lat. Zastanawialiśmy się, dlaczego tak piękne miejsce zostało nagle opuszczone. Jedni twierdzą, że ludność wymarła na jakąś szybko rozwijającą się chorobę zakaźną, inni, że kapłanki zostały bez mężczyzn, nie doczekały się więc dzieci, jeszcze inni przypominają, że dawne plemiona często wędrowały w poszukiwaniu nowych miejsc upraw czy pastwisk. Jak było naprawdę, wiedzą tylko inkaskie duchy wędrujące nocą po swoich dawnych włościach.

{jumi [*6]}

 

a