Wydrukuj tę stronę
czwartek, 10 czerwiec 2010 15:54

Wielki Kanion Kolorado Wyróżniony

Napisane przez Zofia Suska
Oceń ten artykuł
(1 głos)

Podobno nie należy wracać do dawnych miłości, bo zawsze kończą się rozczarowaniem. Z Ameryką krajem-kontynentem, na obejrzenie którego potrzebne są długie miesiące, jest zupełnie inaczej. Przyleciałam do Stanów po sześciu latach nieobecności.

Wtedy zwiedz{jumi [*4]}ałam miasta usytuowane wzdłuż brzegów Wielkich Jezior Amerykańskich i Kanadyjskich, rzeki Missisipi oraz Zatoki Meksykańskiej. Podczas ostatniej podróży przejechałam południową Kalifornię oraz kilka stanów: Newadę, Arizonę, Uthah. Tu wciąż jest co oglądać. Wspaniała przygoda, różnorodność klimatu i ruchy tektoniczne stworzyły na tym kontynencie wiele miejsc niezwykłych, godnych miana cudów świata.
Dziś o jednej z największych atrakcji turystycznych naszego globu - Wielkim Kanionie. Rzeka Kolorado, której dziełem jest Wielki Kanion ma bagatela 2.900 kilometrów. Zbiera wody z około dwunastu procent terytorium Stanów Zjednoczonych. Rzeka nieprzerwanie od ponad sześciu milionów lat wygina i rzeźbi Wielki Kanion w skałach płaskowyżu Kaibab, wyniesionych nad poziom morza, ok. 2.000-2.200 metrów, liczących sobie ponad 225 milionów lat. O tym cudzie natury mówi się, że to największy przekrój geologiczny świata. Obejmuje obszar 5.000 kilometrów kwadratowych. Jego długość w linii prostej wynosi ok. 300 kilometrów, natomiast odcinek rzeki Kolorado przepływającej przez kanion liczy 443 kilometry. Głębokość kanionu dochodzi do 1.600 metrów, szerokość od brzegu do brzegu waha się od 180 metrów do 30 kilometrów. Wyróżnić tu można 7 stref klimatycznych od pustynnych na dole, zbliżonych charakterem do pustyń Meksyku, po alpejsko-arktyczne na górze, na brzegu północnym. Do północnej krawędzi kanionu udaje się jedynie dotrzeć w miesiącach letnich. W punkcie pomiarowym na dnie kanionu, w pobliżu mostu wiszącego "Kaibab" rzeka Kolorado unosi każdej doby pół miliona ton zawiesin mułów i piasku. Ma tu 98 metrów szerokości, 30 metrów głębokości, płynie z prędkością około 7 kilometrów na godzinę.

{gallery}1423{/gallery}
Na brzegach północnym i południowym oraz we wnętrzu kanionu odkryto ruiny osad dawnych Indian Pueblo. Do dziś w tym rejonie żyją Indianie plemion Hopi, Navajo, Havasuapi,Paiute i Hualapai. Rezerwat Navahów rozciągający się wzdłuż drogi tranzytowej do Wielkiego Kanionu należy do jednego z większych, ale i najbiedniejszych w Stanach. Codziennym widokiem są tu kawalkady zdezelowanych ciężarówek wypełnionych po brzegi wielodzietnymi rodzinami indiańskimi, udającymi się na poszukiwania nowych domostw.
Ci pierwsi mieszkańcy kontynentu, dziś obcy we własnym kraju, mężczyźni odziani na modłę amerykańską w dżinsy, kowbojskie kapelusze, kobiety okutane w wyblakłe poncza, których przynależność rasową zdradzają wymykające się spod nakryć głowy długie, kruczoczarne włosy, często okupują najtańsze supermarket. Są niedoścignieni w znajdowaniu przecenionych produktów, przeterminowanej żywności, głównie mąki i popcornu.
Wzdłuż dróg dojazdowych do Wielkiego Kanionu mnóstwo straganów, za którymi otyłe, stare kobiety usiłują wcisnąć pędzącym turystom ręcznie robione koraliki, ozdóbki i pamiątki jarmarcznej urody przypominające o przebrzmiałej świetności. Przy szosach ogromne tablice reklamowe z napisami: "Zatrzymaj się, przyjaźnie nastawieni Indianie za twoimi plecami", albo "Niepowtarzalna, oryginalna indiańska biżuteria". Nie na wiele się jednak zdają. Tutaj nie ma chętnych na takie cuda. Z takiej działalności nie daje się wyżyć. Na terenie rezerwatu największe kokosy robią właściciele sklepów monopolowych. Bo, największym dziś wrogiem Indian jest alkoholizm.
(Ceny napojów wyskokowych w stanach są nawet dla nas niewyobrażalnie niskie. Galon taniej amerykańskiej whisky nie przekracza sumy 10 dolarów). Nad pijaństwem na liście indiańskich słabości plasują się takie plagi jak choroby weneryczne, nie wspomnę już o wirusie HIV, narkomania wśród młodzieży oraz samobójstwa. Liczba ich jest co najmniej dwukrotnie wyższa niż wśród białych.
Indianie w Navaho Reservation mieszkają w tragicznych wprost warunkach. Elektryczność i podstawowe urządzenia sanitarne należą do rzadkości. Ich domostwa to najczęściej rozpadające się rudery, do złudzenia przypominające obrazy po trzęsieniu ziemi (tym bardziej, że o nie na tych terenach najłatwiej). Bezrobocie sięga 60 procent. Kuleje oświata, braki szkół, przytułków dla chorych i bezdomnych oraz służby zdrowia z prawdziwego zdarzenia. Ale to też są Amerykanie, obywatele Stanów Zjednoczonych,żyjący w pozornej symbiozie z resztą społeczności tego rozległego kraju. Animatorzy indiańskich protestów czołowi aktywiści organizacji indiańskich, którym marzy się powrót do tradycji z okresu polowań na bizony i bobry, bijąc na alarm, oskarżają białych Amerykanów o "kradzież dusz potomków czerwonoskórych".

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL