Wydrukuj tę stronę
sobota, 21 maj 2016 00:00

Turcja: Z Azji do Europy w 7 minut... metrem Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Turcja: Z Azji do Europy w 7 minut... metrem Fot.: Cezary Rudziński

Stoję w Kadiköy w pobliżu dużego centrum handlowego w tej ogromnej azjatyckiej części Stambułu i zastanawiam się, jak wrócić na jego europejski brzeg. Do przystani promowej jest kawałek drogi, ale nagle dostrzegam tablicę z informacjami: „Marmaray Metro 250 m". Schodzę w dół i trafiam do jedynej tego rodzaju na świecie linii podziemnej kolejki miejskiej. Łączącej Azję z Europą tunelem pod Cieśniną Bosforską.

W gablocie koło wejścia oglądam jej schemat i przekroje, informacje o długości oraz głębokości poszczególnych odcinków i czasem ich przejazdu.

Stambulski transport publiczny

Z zaznaczonym ostrym zjazdem w dół pod wodami cieśniny. Wsiadam do nowoczesnego pociągu tej najnowszej stambulskiej linii metra. Ma ona tylko cztery, chociaż długie odcinki oraz pięć stacji. Ale po stronie azjatyckiej połączenia z mającą 22 km i 16 stacji linią metra Kadiköy – Kartal oraz okrężną tramwajową. Zaś po europejskiej z wszystkimi najważniejszymi liniami metra, także do międzynarodowego portu lotniczego Atatürk Airport. Ruszamy, aby po chwili zatrzymać się na stacji Üsküdar w drugiej wielkiej azjatyckiej części miasta, a następnie ostro zjechać w dół pod cieśninę.
Patrzę na zegarek. Podróż z Azji do Europy, do następnej stacji Sirkeci koło dworca kolejowego, ostatniego niegdyś na trasie słynnego Orient Expressu z Paryża uruchomionego w 1888 r. oraz w pobliżu przystani promowej w Eminönü nad zatoką Złotego Rogu, trwała niespełna 7 minut! Lecąc do Stambułu po wieloletniej w nim nieobecności zastanawiałem się jak aktualnie zorganizowana jest w nim komunikacja publiczną. To przecież najludniejsze, ponad 14-milionowe miasto europejskie. W blisko jednej trzeciej pod względem powierzchni leżące w Azji, na wschodnim brzegu Bosforu.

Metro, tramwaje, autobusy, kolejka górska...

Ponadto w części europejskiej przedzielone zatoką Złotego Rogu, a na obu kontynentach zbudowane na terenach pagórkowatych. Z różnicami poziomów przekraczającymi sto metrów i najwyższym wzniesieniem po stronie azjatyckiej Wielkim Sosnowym Wzgórzem – Büyük Çamlica, 261 m n.p.m. No i ze sporą aglomeracją dookoła. Oraz z milionami turystów, biznesmenów i innych gości odwiedzających to fascynujące miasto. Okazało się, że komunikacja miejska funkcjonuje tu znakomicie.

{gallery}23791{/gallery}
O czym miałem okazję przekonać się, chociaż nie bez zaskoczeń pamiętając jej system sprzed ćwierćwiecza. Korzystając jednak obecnie z jej wszystkich, poza metrobusami i tramwajami historycznymi, środków transportu. Nawet z finikulora – kolejki górskiej łączącej ostatni nad Bosforem, w dzielnicy Beyoglu, przystanek Kabataş głównej linii szybkiego tramwaju, z centralnym w części europejskiej placem Taksim oraz „zieloną" linią Taksim Metro oraz linią „tramwaju nostalgicznego". I tylko raz, w godzinach szczytu, jechałem autobusem 20 minut na stojąco.

Zniknęła kolejka podmiejska

Stambuł ma tylko 5 linii metra, czyli niewiele w porównaniu z mniejszymi od niego miastami europejskimi, np. 14-ma w Paryżu, czy 12-ma, z blisko 200 stacjami, w Moskwie. Ale tu z kilkudziesięcioma stacjami i dogodnymi połączeniami z przystankami autobusowymi oraz szybkiego tramwaju Sultanahmet Tram jeżdżącego m.in. przez historyczną Starówkę oraz most nad Złotym Rogiem do Beyoglu. Stambulskie metro, a ściślej pierwsza kolejka podziemna Tünnel, powstała już w roku 1875, jako trzecia na świecie. Współczesne, i w ogóle komunikacja miejska oraz jej infrastruktura, są stale rozbudowywane.
W 2012 roku uruchomiono jego wspomnianą, 22 kilometrową linię azjatycką. A ostatni odcinek linii Atatürk Airport Metro z lotniska, od stacji Aksaray w centrum, w pobliżu Uniwersytetu Stambulskiego – największej uczelni Turcji i Wielkiego Bazaru, do Yenikapi na brzegu Morza Marmara i przy nadmorskiej trasie szybkiego ruchu Kennedy Cadesi, chyba dopiero w br. Wielokrotnie dojeżdżając w przeszłości na Stare Miasto i do dworca Sirkeci, korzystałem z podmiejskiego pociągu elektrycznego, który na tej trasie miał kilka dogodnych przystanków.

Nowa inwestycja: trzypoziomowy tunel pod Bosforem

Obecnie już z zamurowanymi wejściami na perony, ale nadal figurującymi na aktualnych planach miasta! Zastąpiły ją autobusy. Przygotowywana jest też, a może już nawet rozpoczęła się, na pewno co najmniej na etapie projektowania, nowa przeprawa podwodna pod Bosforem. Jej schemat oglądałem na ogromnej reklamie na placu Taksim. Tunel ten będzie miał trzy poziomy. Środkowym pojedzie metro, zaś nad i pod nim samochody. Każdą z tych tras tylko w jedną stronę: na wschód lub zachód. Dzieje komunikacji nad i podziemnej w Konstantynopolu, od 1930 roku nazywanego Stambułem, są zresztą bardzo ciekawe.
Chociaż w rzeczywistości dosyć krótkie. Przez stulecia z brzegu europejskiego na azjatycki, a więc z Konstantynopola do starszych od niego, samodzielnych miast – portów: Chrysopolis, od XII w. Scutari, w czasach tureckich Üsküdar oraz Chalcedonu, później Kadiköy, obecnie azjatyckich części miasta, dostać się można było tylko łodziami i statkami. Stanowią one, zwłaszcza promy, nadal bardzo ważny środek transportu miejskiego. Także do wielu mniejszych przystani. Przecież pierwszy most nad Bosforem, Atatürka, zbudowano dopiero w 1973 roku.

Stambulskie mosty

Służy on zresztą przede wszystkim kołowemu transportowi towarowemu między Europą i Azją, chociaż także miejskiemu. Przejeżdżają przezeń m.in. metrobusy. Drugi, i na razie ostatni nad tą cieśniną, zbudowany bardziej na północ, bliżej Morza Czarnego, Most Mehmeda Zwycięzcy to już głównie międzykontynentalna przeprawa tranzytowa oraz lokalna dla mieszkańców przedmieść. Nawet zresztą mosty przez zatokę Złotego Rogu są stosunkowo młode. Gdy w Stambule mieszkał Adam Mickiewicz, to na brzeg historycznego Konstantynopola musiał przepływać łodziami, bo pierwszy, drewniany most zbudowano tam już po jego śmierci.
Tramwaje pojawiły się, przede wszystkim w nowej, europejskiej części miasta, jeszcze w XIX wieku. Pamiątką po ich zabytkowej wersji jest wspomniana trasa „tramwaju nostalgicznego". Z całego systemu stambulskiej komunikacji miejskiej można korzystać na podstawie biletów jednorazowych, drogich jak na polską kieszeń. Albo elektronicznej Karty Stambulskiej (Istanbulkart). Różni się ona jednak zasadniczo od biletów okresowych stosowanych w Warszawie, Paryżu, Wiedniu i wielu innych miastach polskich oraz europejskich. Kupienie jej nie oznacza, że w okresie ważności można jeździć ile się chce.

Jak się jeździ z kartą miejską

Karta nie ma terminu ważności, a płaci się nią za każdy przejazd, ale także np. w miejskich szaletach. Kosztuje 10 lir tureckich (ok. 13 zł), w czym 6 TLY sama karta – można ją zwrócić odzyskując gotówkę. Resztę stanowią środki na pokrycie kosztów przejazdu. W większości przypadków jest to 2,20 TLY (bilet jednorazowy kosztuje 4,20 TLY). Karty kupuje się w automatach na przystankach w stacjach metra i na lotnisku. W nich też, wyłącznie banknotami – najniższy nominał to 5 TLY – uzupełnia się na niej środki na przejazdy. Dotykając nią do ekranu, otrzymuje się informację, ile jeszcze pozostało na koncie.
Płaci się też dotykając kartą ekranu w bramce metra, na przystanku tramwajowym – są one wydzielone, ogrodzone i zaopatrzone w takie same czytniki jak bramki metra, na promie, a w autobusach, do których wchodzi się tylko przednimi drzwiami, wychodzi zaś środkowymi lub tylnymi, koło stanowiska kierowcy. System ten jest wygodny, chociaż jak jeździ się dużo, to jednak kosztowny. Jest też bardzo korzystny dla przedsiębiorstw transportowych. Niepotrzebni są kontrolerzy biletów, bo do żadnego środka transportu nie można wejść bez dotknięcia kartą czytnika, lub – w autobusach – kupienia biletu u kierowcy.

Gapowicze bez szans

Czego pilnują kamery oraz pracownicy obsługi lub kierowcy autobusów. Istanbulkart zapewniają też na bieżąco informacje o natężeniu ruchu nie tylko na poszczególnych liniach, ale również na przystankach i w określonym czasie. Nie ma też problemów z przekazywaniem przez kierowców gotówki, zwłaszcza większej, za sprzedane bilety, chociaż mają je oni do dyspozycji. Nie widziałem jednak, aby ktoś nią płacił, a nie posługiwał się kartą. Wybierając się do Stambułu warto więc kupić taką kartę już na lotnisku, lub w innym miejscu zaraz po przybyciu.
I tylko pilnować, aby środki na niej nie okazały się mniejsze, niż koszt jednego przejazdu. Bo wówczas bramka nie otworzy się, a w autobusie kierowcy trzeba będzie zapłacić sporo więcej gotówką lub zrezygnować z jazdy. Dodam, że ruch pojazdów transportu miejskiego, zwłaszcza autobusów oraz metrobusów, dostosowywany jest do potrzeb podróżnych. W godzinach poza szczytami przewozowymi parkują one w wyznaczonych miejscach. Trafiłem na jedno takie np. wewnątrz dawnych murów obronnych Bizancjum, między bramą Edirnekapi i zabytkowym meczetem Mihrimah Sultancami.

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL