sobota, kwiecień 20, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/6008.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/6008
środa, 01 luty 2012 14:31

Nieskażona turystyką Birma Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Birmańczycy Birmańczycy fot. Cezary Rudziński

Lecimy nad górami Półwyspu Indochińskiego. Fotografuję górskie szczyty i wciśnięte w doliny jeziora. Im bliżej celu, tym więcej pól uprawnych, wiosek i miasteczek, stup i pagód. Widoki szachownic pól w pastelowych kolorach przypominają mi obrazy francuskich impresjonistów. 

Lądujemy w Rangunie (Yangonie), do niedawna stolicy Birmy, a od 1989 roku Związku Myanmaru. Nareszcie jestem w „kraju 100.000 stup" i niezliczonych pagód oraz setek klasztorów. Najciekawszym, najmniej skażonym przez turystykę kraju w południowo-wschodniej Azji.

Otrzymać tutejszą wizę ciągle nie jest łatwo. I to nie tylko dlatego, że w Polsce nie ma myanmarskiej ambasady. Nie otrzymują jej z reguły przedstawiciele niektórych zawodów - np. dziennikarze, fotoreporterzy, nauczyciele. Preferowane są przyjazdy grupowe. Zresztą, na miejscu nawet podróżując indywidualnie, trzeba mieć miejscowego przewodnika. Na nas czekają jednak wizy na lotnisku. Krótka odprawa, wklejenie wiz do paszportów i możemy jechać do miasta. W międzynarodowym porcie lotniczym Mingaladon pierwsze zaskoczenie. Ciągle rzadkością jest tu Internet. Nie ma też w ogóle, podobnie jak w całym kraju, bankomatów.

Bankowa egzotyka

W Birmie karty bankowe są czymś znanym tylko z filmów i ze słyszenia. Na szczęście do jednej z dwóch czynnych placówek bankowych kolejka jest niewielka. Wymieniać można dolary i euro, ale tylko banknoty w nieskazitelnym stanie. Kiedy je wymieniałem, poczułem się jak na spotkaniu numizmatyków lub filatelistów. Każdy banknot oglądany jest przez dwóch urzędników. Nawet niewielkie zagniecenie, nie mówiąc już o przybrudzeniu czy innych śladach zużycia, oznacza dyskwalifikację i odrzucenie. Banknoty akceptowane trafiają do urzędnika, który je przyjmuje i na podstawie paszportu wystawia kwit.

Czwarty pracownik wypłaca równowartość w kiatach. Kurs wymiany zależy od nominału. Najniższy jest w przypadku banknotów jedno-, dwu- i pięciodolarowych. Nieco wyższy za 10-20 $. Jeszcze korzystniejszy za 50 $. I maksymalna stawka za 100 $. Różnica między kursem dla najniższych i najwyższego nominału sięga 10 %. Do sierpnia 2011 roku były tu dwa kursy: czarnogiełdowy i dużo mniej korzystny - oficjalny. Nikt, oczywiście, jeśli tylko mógł, nie wymieniał waluty w bankach. Ale kurs oficjalny podniesiono do około 80% czarnogiełdowego i ujednolicono go. Spekulanci i ciułacze stracili spore pieniądze.

Cudzoziemców przyjeżdża do Birmy niewielu. Stanowią oni 8% całego ruchu tutejszego ruchu turystycznego. W 2010 roku odnotowano tu ogółem około 300 tys. cudzoziemców, z czego zaledwie 49 tys. z Europy. Liczby te są tak małe, gdyż poza problemami wizowymi uboga jest tutejsza baza noclegowa i turystyczne zaplecze, a większość dróg jest w fatalnym stanie.

Mało znane piękno

Niektóre regiony kraju, przede wszystkim w górach na pograniczu z Tajlandią i Chinami, Bangladeszem, Indiami i Laosem niedostępne są także dla Birmańczyków z innych regionów. Ciągle też potencjalni turyści europejscy nie wiedzą, jak piękna i fascynująca jest Birma.

{gallery}6008{/gallery}

W tym niemal dwukrotnie większym od Polski kraju, najwyższy szczyt to Kahkobrazi na pograniczu z Tybetem - 5.881 m n.p.m. Jest kilka 3-tysięczników, a spora część Birmy leży na wysokości powyżej tysiąca metrów. Zamieszkuje ją ponad 50 milionów ludzi 138 narodów i narodowości. Najliczniejsi są Birmańczycy, Szanowie i Karenowie, a ponadto Czinowie, Monowie, Kajowie, Kaczinowie oraz Chińczycy i Hindusi.

W architekturze i krajobrazie niezwykłe miejsce zajmują budowle związane z kultem religijnym. Tylko najczęściej spotykanych stup – cebulastych, pokrytych złotem lub złotą farbą, często kryjących prochy świętych mężów, jest podobno ponad 100 tysięcy. Pagód – świątyń, kaplic, posągów i figur Buddy oraz świętych mężów, strażników świątyń, dziwnych stworów – kolejne dziesiątki tysięcy. Do tego dodać trzeba klasztory. Innych ciekawych obiektów: pałaców, zabytkowych murów obronnych i innych budowli też nie brakuje.

Przesympatyczni ludzie

Ale największym skarbem tego kraju są ludzie. Przeważnie bardzo biedni, żyjący w większości w skrajnie trudnych warunkach. W rolnictwie podstawowym narzędziem pracy jest socha ciągnięta przez parę bawołów. 80% społeczeństwa nie ma dostępu do elektryczności. W niemałym stopniu są to analfabeci. Ale ludzie ci są życzliwi obcym, zawsze pogodni i uśmiechnięci. Bezinteresownie pozdrawiający cudzoziemców, w czym szczególnie aktywne są dzieci. Birmańczyków postrzegam jako najżyczliwszych ludzi, jakich dotychczas spotkałem w dziesiątkach krajów na pięciu kontynentach.

Są tu oczywiście także ludzie bogaci, niekiedy wręcz bajecznie. Świadczą o tym m.in. fundowane przez nich nowe, niekiedy ogromnych rozmiarów posągi Buddy, stupy, pagody. Tą religijnością i innymi dobrymi uczynkami starają się zmyć swoje winy. I mieć szansę na odpowiedni status po reinkarnacji, w którą wierzą powszechnie.

Tysiąclecia dziejów

Birma jest krajem o długiej i małoznanej historii. Jako pierwsze przybyły tu, w II tysiącleciu p.n.e., ludy tybetańsko-birmańskie – przodkowie obecnych Arakanów i Czinów. Po nich plemiona Pju, które w I wieku stworzyły w dolinie rzeki Irawadi pierwsze państewka. Protoplaści dominujących dziś Birmańczyków, himalajski lud Bamar (Birmowie) przybył z Tybetu i Azji Środkowej w IX w. W dwa wieki później założył miasto – państwo Pagan (Bagan). Czas upływał przecież wtedy w zupełnie innym tempie... Po nich pojawili się Szanowie i Manowie. Zaś król Anawratha stworzył w 1057 r. pierwsze w dziejach zjednoczone państwo birmańskie oraz wprowadził buddyzm.

To wówczas rozpoczęła się powszechna budowa architektury sakralnej – stup i pagód. Jednak cios temu państwu zadał w 1273 roku chan Kubilaj i jego mongolskie hordy. Cios był tak silny, że historia tego kraju stanowi praktycznie nadal „białą kartę". Poza informacjami o istnieniu w XIII–XV w. królestwa Mon w Bago oraz ksiąstewek Awa i Taungu, aż do połowy XVIII w., kiedy ziemie birmańskie ponownie zjednoczył król Alaungpaja niewiele więcej wiemy. Co prawda już w XV w. na birmańskim wybrzeżu pojawili się Portugalczycy i w 1519 r. założyli pierwszą faktorię handlową. A po nich w XVII w. byli Anglicy. Ale ci drudzy podbili Birmę i przekształcili w swoją kolonię dopiero w wieku XIX.

Napierw włączyli ją w 1886 r. do Indii. A następnie pod naciskiem ruchów narodowo-wyzwoleńczych utworzyli tu w 1937 r. odrębną kolonię, z własnym parlamentem i rządem. W latach 1942–1945 była ona okupowana przez Japonię. Niepodległość proklamowała w 1947 roku, uzyskała ją od Brytyjczyków formalnie na początku 1948 roku. W 1962 roku autorytarne rządy przejęła junta wojskowa. W latach 1972–1988 formalnie były rządy cywilne. Od 1988 roku ponownie zapanowała wojskowa Rada ds. Przywrócenia Ładu i Porządku Państwowego. Rok później zmieniła ona nazwę kraju na Związek Myanmar. Opozycja była bezlitośnie eliminowana.

Czy rzeczywista demokratyzacja?

Najwybitniejsza przedstawicielka opozycji, przewodnicząca Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji, Aung San Suu Kyi, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla w 1991 roku, przez kilkanaście lat przebywała w areszcie domowym. Gdyby nie ta nagroda, podzieliłaby zapewne los innych opozycjonistów, którzy zostali usunięci z polityki – i nie tylko – na zawsze. Ale w lecie 2011 roku rozpoczęła się w Birmie polityczna i częściowo gospodarcza „odwilż". Generałowie nie przestali rządzić, ale mundury zamienili na stroje narodowe lub garnitury. Mówią o demokratyzacji.

Partia Aung San Suu Kyi ma zostać dopuszczona do najbliższych wyborów parlamentarnych (już raz je wygrała, ale junta nie uznała tego). Więźniowie polityczni zaczynają odzyskiwać wolność. Na ile są to posunięcia taktyczne władz, a na ile zapowiedź trwałych zmian, pokaże czas.

Trudno też wykluczyć podejrzenie, że członkowie junty wyciągają wnioski z losu autorytarnych przywódców krajów arabskich po rewolucjach w 2011 roku. Faktem jest, że Birma zaczyna powoli wychodzić z politycznej izolacji. Odwiedziła ją już amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton. Oby więc była to zapowiedź rzeczywistych, demokratycznych przemian, bez których te gospodarcze są bardzo trudne. Naród birmański na pewno zasługuje na lepszy los.

{jumi [*6]}

a