Wydrukuj tę stronę
czwartek, 11 marzec 2010 00:09

Morze Martwe Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(2 głosów)
Morze Martwe Wikimedia Commons

Do tego, by leżeć na wodzie i czytać gazetę, nie potrzeba dmuchanego materaca. Morze Martwe jest tak słone, że bez trudu unosi na powierzchni nawet największych grubasów. Zawartość w wodzie i powietrzu wielu minerałów powoduje, że od dziesięcioleci przybywają w jego okolicę po urodę i zdrowie turyści z całego świata.


Mimo, że jest stycze{jumi [*4]}ń, na brzegu kolorowo kwitną przeróżne krzewy i drzewa. Dodaje to uroku surowemu krajobrazowi złożonemu właściwie tylko z błękitu nieba i wody oraz ciemnożółtej ziemi. Nad taflą wody unosi się lekka mgiełka - skutek parowania. Panuje zupełna cisza - nie ma wiatru, ani fal, które zawsze towarzyszą morskim zbiornikom.
Morze Martwe nie jest w rzeczywistości żadnym morzem, tylko śródlądowym jeziorem usytuowanym w najniższym punkcie Ziemi. Położone jest na 400 metrach poniżej poziomu morza, a w najgłębszym miejscu jego dno obniża się o kolejne 400 metrów. To pierwsze rekordowe liczby. Morze Martwe jest także najbardziej zasolonym zbiornikiem wodnym, wielokrotnie bardziej niż Morze Śródziemne, Pacyfik czy Atlantyk.
Kamieniste dno utrudnia wejście do wody. Trzeba stąpać bardzo powoli, by nie przewrócić się, wygramolenie się z wody nie jest wcale proste, bowiem ma ona taką wyporność, że człowiek zachowuje się jak korek. Najlepiej po zanurzeniu do kolan delikatnie kłaść się na powierzchni i wtedy bez problemu woda unosi nas jak papierową łódkę. Gdy jednak wykonamy nieskoordynowane ruchy, możemy stracić równowagę i obrócić się twarzą do dna, co nie jest zbyt przyjemne. Nie dość, że trudno powrócić do wyjściowej pozycji, to jeszcze oczy przeraźliwie szczypią. Trzeba natychmiast poszukać prysznica z wodą i dokładnie je przemyć. Nie należy absolutnie wchodzić do wody, gdy na ciele są jakieś choćby niewielkie ranki. Możemy bowiem odczuć, na czym polegały średniowieczne tortury polegające na posypywaniu otwartych ran solą...
Mimo wszystko kąpiel w Morzu Martwym to niezapomniana przygoda, o której potem długo się opowiada. Zdjęcia reklamujące ten teren pokazują turystów leżących na powierzchni i czytających gazetę czy przewodniki. Okazuje się, że czytanie w tej pozycji jest i łatwe i przyjemne.
Morze Martwe, po hebrajsku Yam HaMelah (morze soli) ma około 65 km długości i do 18 km szerokości. Poziom wód co roku obniża się mniej więcej o metr. Kiedyś było ono kilkakrotnie większe, a zmiany poziomu wody były zależne wyłącznie od opadów. Naturalną równowagę zakłóciło dopiero stworzenie przez Izrael systemu nawadniającego zasilanego przez rzekę Jordan. Za przykładem Izraela poszła Jordania, która zrealizowała podobny projekt na rzece Yarmuk. Obydwa przedsięwzięcia pozbawiają zbiornik 600 mln metrów sześciennych wody rocznie, co doprowadziło do niemal całkowitego wyschnięcia południowego basenu i skrócenie zbiornika o ponad 25 km.
Chociaż rzeka Jordan oraz wiele źródeł i strumieni codziennie doprowadzają do zbiornika ok. 4 mln ton słodkiej wody, to parowanie w palącym słońcu (latem temperatury osiągają tu do 55 stopni C.) powoduje, że nigdy nie dochodzi do rozcieńczenia gęstej słonej wody. Prawie jedna czwarta jej to substancje rozpuszczone, głównie sól kuchenna, jak również chlorek magnezu, związki potasu, wapnia.
W średniowieczu wierzono, że ptaki nie przelatują nam Morzem Martwym, ponieważ powietrze nad jeziorem jest pełne trujących oparów. Prawdziwym powodem ich nieobecności jest brak pokarmu. Trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek rybę żyjącą w środowisku, w którym zamiast wodnych roślin wyrastają solne słupy. Kto jednak sądzi, że w wodzie tej nie ma żadnego życia, ten się myli. Naukowcy odkryli tu 11 gatunków bakterii, którym służy słone środowisko.
Na plaży, przy której znajdują się prysznice z ciepłą i zimną słodką wodą (konieczne jest przepłukanie ciała po kąpieli w jeziorze) nie zastaliśmy innych turystów, mieliśmy ją więc tylko dla siebie. Przed końcem września, kiedy to konflikt między Palestyńczykami a Żydami ponownie się zaostrzył, trudno było tu o miejsce. Na parkingu ciasno było od autobusów, a unoszące się na wodzie ciała co rusz wpadały na siebie. Powodem tak wielkiej popularności Morza Martwego są korzystne właściwości wody i powietrza. Woda zawiera 20 razy więcej bromu, 15 razy więcej magnezu i 10 razy więcej jodu niż woda morska. Brom działa kojąco na układ nerwowy, magnez przeciwdziała alergiom skórnym i oczyszcza oskrzela, a jod ma korzystny wpływ na funkcjonowanie pewnych gruczołów. Powietrze nad jeziorem jest wyjątkowo suche, temperatura jest niezmiennie wysoka (gdy byłam tam w styczniu, termometr pokazywał 26 stopni C.). Z powodu depresji powietrze zawiera o 10 procent więcej tlenu, a brak miast i przemysłu decyduje o jego czystości. Wszystko to, według przewodnika, przyspiesza metabolizm i działa regenerująco i uodparniająco.
Z niezwykłych właściwości zdawano sobie sprawę już w IV wieku p.n.e. Nabatejczycy z morskiej zawiesiny robili środek do balsamowania zwłok i sprzedawali go Egipcjanom. Dziś najpopularniejsze są okłady z mułu, którym poddają się prawie wszyscy przebywający nad jeziorem. Błoto, które możemy kupić także w naszych drogeriach, rozsmarowuje się na ciele i z takim "makijażem" spaceruje się, aż do jego wyschnięcia. Potem wystarczy kąpiel w słonej wodzie i prysznic. Nasze ciało po "mineralnej bombie" jest jędrne i gładkie.
Po uczcie dla ciała coś dla ducha. W odległym o kilka kilometrów Kumran znajdziemy wykopaliska słynne z odkrytych tu Zwojów znad Morza Martwego. Znalezienie ich uważane jest za jedno z najważniejszych odkryć w historii narodu żydowskiego. Pod koniec lat 40. młody beduiński pasterz poszukujący w jaskini zabłąkanej kozy trafił na zwoje ukryte w glinianych amforach. Okazało się, że okolice jaskini zamieszkiwali twórcy rękopisów - esseńczycy, członkowie zbuntowanej sekty żydowskiej, którzy nie mogąc pogodzić się ze zbyt liberalną i dekadencką atmosferą miast schronili się w odludnym miejscu i prowadzili ascetyczny tryb życia. Żyli tu w latach 150 r. p.n.e. do 68 r. n.e., tworząc komuny utrzymujące się z uprawy roli i hodowli owiec. Większość czasu poświęcili na studiowanie Starego Testamentu i innych tekstów religijnych.
W ruinach dokładnie widać wodociągi, kanały i zbiorniki na wodę. Można też zobaczyć jadalnię, salę posiedzeń, skryptorium, łaźnie rytualne, warsztaty garncarskie, cmentarz. Nieco wyżej położone są groty, gdzie przechowywano rękopisy.
Morze Martwe owiane jest też inną, bardzo tragiczną legendą. Tradycja głosi, że na dnie jeziora spoczywają pozostałości Sodomy i Gomory, biblijnych miast zniszczonych przez ogień, co stanowiło karę dla ich bezbożnych mieszkańców. Księga Rodzaju zawiera historię jednego z krewnych Abrahama, któremu wraz z rodziną pozwolono uniknąć zagłady, pod warunkiem, że nie będą oglądać się za siebie. Żona Lota nie mogła oprzeć się pokusie zerknięcia przez ramię i została zamieniona w słup soli. Stoi tak do dziś na południowo - zachodnim krańcu jeziora, pośród licznych solnych kolumn.
Ostatnim punktem wycieczki była wizyta w przybytku szczególnie miłym kobietom. Sklep z kosmetykami wykonanymi na bazie minerałów z Morza Martwego stosował różne sztuczki, by zachęcić nielicznych klientów do zakupów. Rabaty, sprzedaż wiązana, drobne upominki sprawiły, że prawie każda z nas zostawiła tam pokaźną sumkę. Kremy, mleczka, maseczki, toniki, błotka kupowałyśmy, jak świeże bułeczki. Chciałyśmy przedłużyć zbawienne działanie wody z Morza Martwego. Czegóż bowiem nie robi się dla urody?

{jumi [*7]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL