wtorek, kwiecień 23, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/14644.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/14644
piątek, 06 wrzesień 2013 13:31

Appenzell. Małe jest piękne! Wyróżniony

Napisane przez Elżbieta Sawicka
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Appenzell. Małe jest piękne! Fot.: Elżbieta Sawicka

Najmniejszy (po Bazylei-Miasto) kanton Szwajcarii leży na wschodzie kraju, niedaleko Lichtensteinu i granicy z Austrią. Nie dość, że jest naprawdę miniaturowy i jakby wycięty ze środka kantonu St. Gallen, to jeszcze rozpada się na dwa półkantony: Innerrhoden (172 km kw.), czyli część wewnętrzną, głównie katolicką i Ausserrhoden, zewnętrzną (243 km kw.), zamieszkaną przez protestantów.

Każda z tych części ma własną stolicę, pierwsza miasteczko Appenzell (5700 mieszkańców) druga — Herisau (15 tys. mieszkańców).
Ten niewielki obszar uchodzi jednak za kwintesencję szwajcarskości. Są tu góry — masyw Alpstein z najwyższym szczytem Säntis (2502 m n.p.m.) i trzema pięknymi górskimi jeziorami - zielone lasy i łąki w dolinach, zapach alpejskich ziół...
Bogate stroje ludowe wciąż są używane, głównie w czasie świąt i uroczystości religijnych, m.in. podczas procesji Bożego Ciała. O kobiecych strojach z Appenzell mówi się, że są najpiękniejsze w całej Szwajcarii: długie, sięgające do ziemi spódnice, koronkowe białe bluzki, a przede wszystkim efektowne koronkowe czepce na głowach i zausznice.
We wsiach i miasteczkach uderza duża liczba drewnianych domów, część z nich pięknie zdobionych. Kwitnie tradycyjne rzemiosło: tkactwo, hafciarstwo i dziewiarstwo. Nie narzekają na brak zamówień rzemieślnicy wyrabiający krowie dzwonki, skórzaną uprząż, pasy i szelki.
Nie może się też, rzecz jasna, obyć bez sera. Zdaniem znawców, spośród 450 gatunków szwajcarskiego sera dojrzały Appenzeller Käse jest podobno najwyrazistszy w smaku. Świetne są także tutejsze pierniki Appenzeller Bärli-Biber wypełnione masą migdałową albo orzechową. Z alkoholi — słynna gorzka wódka ziołowa Appenzeller Alpenbiter, której składniki — a właściwie proporcje użytych 42 ziół — stanowią ściśle strzeżoną od 111 lat tajemnicę.
Mieszkańcy małego kantonu kochają muzykę. Od końca XIX wieku muzykują w kwintetach: dwoje skrzypiec, wiolonczela, kontrabas i cymbały. Latem w górach zbierają się na „Stobede", czyli wspólne granie i śpiewanie, tańce i jodłowanie — to wszystko wciąż jest tu żywą tradycją.
Do Appenzell pojechałam pod koniec sierpnia. Trudno o lepszy moment. Po letnim wypasie pasterze właśnie sprowadzali stada krów z Alp w doliny. A to jest wielkie widowisko! I wcale nie dla turystów przeznaczone. Tradycja z dziada pradziada — tak się tu dzieje od wieków. Uroczyście, w ustalonym porządku schodzą z gór: na czele pochodu dzieci i białe kozy, za nimi pasterze i trzy krowy-przewodniczki, dalej całe jasno umaszczone stado, byk prowadzony za kółko w nosie, koń ciągnący wóz ze sprzętami gospodarskim, wreszcie na końcu właściciel stada, gospodarz, za którym biegnie „Bläss", niewielki tutejszy pies pasterski.
Policja zatrzymuje ruch w centrum maleńkiej stolicy, przechodnie przystają i pozdrawiają paserzy dumnie kroczących główną ulicą. Zafascynowani turyści nie wiedzą, co fotografować najpierw: barwne stroje mężczyzn (białe koszule, czerwone kamizelki, żółte i brązowe spodnie, skórzane szelki z metalowymi ozdobami, ukwiecone kapelusze i srebrne kolczyki w prawym uchu) czy wspaniale udekorowane krowy-przewodniczki z ogromnymi, złoto połyskującymi dzwonkami u szyi.

{gallery}14644{/gallery}
Byliby pewnie jeszcze bardziej oszołomieni, gdyby wiedzieli, ile trzeba zapłacić za te wielkie krowie dzwonki, ludowe stroje i ozdoby wykonane ręcznie z solidnych materiałów. Kilkanaście tysięcy franków, a bywa, że nawet dwadzieścia albo trzydzieści tysięcy. Tradycja nie jest tania.

{jumi [*6]}

a