Wydrukuj tę stronę
wtorek, 10 wrzesień 2013 11:21

Szwajcarski "Dziki Zachód" Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Szwajcarski "Dziki Zachód" Fot.: Cezary Rudziński

Na południowy zachód od Lucerny, stolicy kantonu o tej samej nazwie, znajduje się jedyny w Szwajcarii Rezerwat Przyrody UNESCO Entlebuch. Nazywany tu „Dzikim Zachodem".

Gospodarze z dumą podkreślają, że należy on do ekskluzywnego „klubu" tego rodzaju rezerwatów, w którym są m.in. Wyspy Galapagos, Serengeti w Tanzanii, Camarique we Francji i Park Narodowy Yellowstone w USA. Rezerwat Entlebuch obejmuje około 400 km² przedalpejskich torfowisk i krajobrazów krasowych, bogaty jest we florę i faunę. Te pierwsze zajmują aż 25 proc. powierzchni rezerwatu, przy czym składają się na nią 44. torfowiska górskie, 61 równinnych oraz 4. wielkie krajobrazowe.

 

Nieznana atrakcja

Utworzony w 2008 roku, po kilku latach przygotowań, rezerwat ten jest nadal, może poza Szwajcarią, praktycznie nieznany. Nie ma o nim nawet wzmianki w najnowszym, wydanym na wiosnę br. po polsku „Zielonym przewodniku" Michelina. Brak w nim nawet hasła Entlebuch. W Wikipedii znalazłem jedynie informację o rasie szwajcarskich psów pasterskich Entlebucher, ale już ani słowa o tej największej w rezerwacie biosfery wsi i gminie liczącej 3300 mieszkańców. Łącznie na jego obszarze znajduje się 8 gmin liczących w sumie 17 tys. mieszkańców. Działa zaś aż 5 stowarzyszeń turystycznych promujących lokalne atrakcje.
Jest ich sporo. Ten położony, licząc od Entlebuch, o 35 km od Lucerny i 50 km od Berna szwajcarski „Dziki zachód", oferuje ich bowiem wiele. W zimie narciarstwo i inne sporty właściwe dla tej pory roku , gdyż najwyższy szczyt na granicy rezerwatu, Rothorn ma 2.350 m n.p.m. wysokości. I, oczywiście, kolejkę linową oraz świetną infrastrukturę sportowo - gastronomiczną. Podobnie jak znacznie niższy, znajdujący się po przeciwległej stronie rezerwatu, zaledwie 1.500 – metrowej wysokości Marbachegg, ale z przepięknymi widokami na sławny alpejski szczyt Eiger. Czy trzeci z dojazdem kolejką, 1.465 – metrowy szczyt Rossweid.
Turyści piesi mają, tylko na terenie gminy Entlebuch, około 77 km oznakowanych szlaków na wędrówki. Podobnie jak w całej Szwajcarii popularnością cieszy się tu kolarstwo górskie. Sławne są tutejsze tradycje muzyczne. Dolina, w której leży ta wieś, nazywana jest nawet „dzwoniącą" ew. „brzmiącą" (Das klingendes Tal). Działają w niej bowiem stowarzyszenia muzyczne, chóry – także jodłujące i dziecięce, zespoły taneczne, orkiestry dęte, a nawet Instytut Muzyczny, opisane po raz pierwszy już w roku 1798. W regionie Romoos – Zyberliland można poszukiwać złota, a największy wypłukany tam dotychczas samorodek o wadze 23,5 karata należy do najczystszych pod względem zawartości kruszcu.

 

Informacje z restauracyjnej serwetki

Dobrą sławą cieszą się miejscowe produkty regionalne, z reguły ekologiczne: wędliny, sery, makarony i inne artykuły mączne, miody itp. Atrakcji turystycznych jest rzeczywiście wiele. Przegląd 12. najważniejszych znalazłem na... papierowej mapce – podkładce pod talerze podczas obiadu w restauracji w wiosce Bramboden. Słynnej zresztą z wypalania węgla drzewnego. Wynika z niej, że np. w okolicach Entlebuch można zapoznać się z historycznymi i tradycyjnymi źródłami energii elektrycznej. W Gfellen wybrać na trekking z lamami. W Heligkreutz odwiedzić kościół Wniebowstąpienia.
W Schűpfheim oglądać w końcu września uroczysty powrót udekorowanego bydła z górskich pastwisk na zimę do obór. A przez cały sezon letni korzystać z basenu. W okolicach Sőrenbergu polecane są szalone zjazdy z gór na trójkołowych hulajnogach. W Marbachegg na gokartach. W górskiej wytworni serów w Marbach zapoznać się z ich procesem produkcyjnym, oczywiście z degustacją. W Escholzmatt przyjrzeć się pracy snycerza, a także obejrzeć miejscową zabytkową remizę strażacką i jej wyposażenie. To tylko przykłady. Poznanie wybranych miejsc w tym właśnie regionie Szwajcarii przypadło mi w udziale w II części „International Media Trip – Living Traditions 2013", o którego pierwszej części pisałem kilkanaście dni temu.
Jak już wspomniałem w niej, ponad 150 uczestniczek i uczestników tej wielkiej imprezy dla światowych mediów (z 33 krajów i 6 kontynentów, w tym 8 dziennikarzy polskich) rozjechało się po jej części I w różne regiony Szwajcarii. Nie wszyscy, m.in. ja i sporo tych z którymi rozmawiałem, tam dokąd chcieli zgłaszając to organizatorom z wyprzedzeniem. Ale widocznie chętnych na niektóre kierunki było zbyt wielu i sporo osób musiało skorzystać z takiej trasy, którą im przydzielono. Mając zresztą okazję zobaczenia czegoś zupełnie nowego, a nierzadko zaskakującego. I poznania różnych turystycznych atrakcji kraju, a przynajmniej za takie uważanych przez tutejszych organizatorów turystyki.

 

W międzynarodowym towarzystwie

W naszej 10-osobowej grupie którą prowadził przewodnik Alfonso Llopart ze Schweiz Tourismus, znaleźli się dziennikarze w większości z bardzo odległych krajów. Połowa z Azji: Chin, Indonezji, Singapuru, a także z Australii i Nowej Zelandii. Z Europy tylko Anglik, Rosjanin i ja. W drodze do Entlebuch, w którym zabytkowy, XVII–wieczny hotel „Trzech Królów" (Drei Kőnige) stał się naszą bazą na 2 dni i noce, zajechaliśmy najpierw do wsi Hergiswil położonej już trochę poza rezerwatem biosfery, nad południowo–zachodnią częścią Jeziora Czterech Kantonów.

 

{gallery}14690{/gallery}


Mieści się w nim jedna ze szwajcarskich atrakcji rangi ogólnokrajowej – huta szkła Hergiswiler Glasi AG. Jedyna w Szwajcarii nadal stosująca ręczną (oraz dmuchanie ustami) technologię produkcji wyrobów szklanych. Założyli ją w 1817 roku bracia Siegelwart na brzegu jeziora i u stóp górującego również nad pobliską Lucerną masywu górskiego Pilatus. Stała się największym i najważniejszym zakładem produkcyjnym we wsi, zatrudniającym kilkuset robotników i zaopatrującym sporą część kraju – także m.in. koleje i fabryki – w swoje wyroby z przezroczystego szkła. Wynalezienie mechanicznego wytwarzana przedmiotów ze szkła spowodowało, że tutejsza produkcja stała się nieopłacalna.
Przed bankructwem uratował ją Roberto Niederer przekształcając, czy raczej tworząc w oparciu o istniejącą hutę spółkę akcyjną Hergiswiler Glas. Po jego śmierci w 1988 roku kieruje nią jego syn Robert. Jest to obecnie cały, niewielki kombinat zatrudniający około 100 osób i pracujący w znacznym stopniu na potrzeby turystyki, jako jedna ze szwajcarskich tradycji. Oprócz produkcyjnej części huty niedostępnej dla zwiedzających, jest w niej także część otwarta w której z wysokiego pomostu nad halą produkcyjną goście mogą oglądać tradycyjną pracę hutników szkła.

 

Turyści w hucie szkła

Zainteresowanie jest spore. Zarówno przez tę halę, jak i pozostałe obiekty przeznaczone do zwiedzania przewala się, pomimo powszedniego dnia w którym ją zwiedzamy, sporo ludzi. Zwłaszcza młodych oraz rodziców z dziećmi. Oglądają jak hutnicy nabierają na koniec dmuchaw płynne szkło, rozgrzewają je do czerwoności w jednym z kilku pieców, a następnie formują szklane balony oraz naczynia różnych kształtów. Lub wlewają roztopione szkło do form w których powstają, następnie specjalnie chłodzone, duże szklane gwiazdy. Dla tego, kto widzi to po raz pierwszy jest niewątpliwie ciekawe.
Na zasadzie wyjątku uzyskałem zgodę, aby w towarzystwie inżyniera zejść na dół i zrobić parę zdjęć nie tylko „z lotu ptaka", lecz zbliżeń pracujących hutników wydmuchujących szklane bańki. W ramach jednego biletu zwiedza się tu zakładowe muzeum, w którym zgromadzono setki wzorów wyrobów wyprodukowanych ręcznie w hucie Glasi w latach 1900 – 1970. A także wytwarzanych obecnie. Jest również wystawa zdobionego szkła z XVIII i XIX wieku i szklany labirynt. No i szalenie ciekawa wystawa „Fenomenalne szkło", przedstawiająca 70 eksperymentów, które można wykonywać – robią to również zwiedzający, co stanowi dodatkową, sporą atrakcję – przy pomocy szkła.

 

Jak odzyskać pieniądze za bilet?

M.in. muzykę przy pomocy kieliszków lub szklanek oraz szkła w innych formach, bądź obserwować szklane fenomeny optyczne. Huta ma też własny park szklany na brzegu jeziora w którym mogą bawić się dzieci m.in. na 7-metrowej wysokości zjeżdżalni, grami w kasetach ze szkła kwarcowego itp. Organizowane są w nim również pikniki dla dorosłych. Turyści mogą się posilić w prowadzonych przez zakład restauracji Adler, barze nad jeziorem i barku kawowym. A w dwu dużych sklepach firmowych po przeciwległej stronie ulicy kupić w ogromnym wyborze produkowane w hucie wyroby i pamiątki szklane. Zachętę stanowi zasada, że kto dokona zakupu za co najmniej 50 lub 70 franków, otrzymuje zwrot ceny biletu wstępu.
Wynosi ona 7 CHF dla dorosłych i 5 CHF dla uczniów w ramach wycieczek szkolnych. Przy czym dzieci do lat 10 wchodzą z dorosłymi (nie dotyczy to wycieczek szkolnych) bezpłatnie. W wolnej chwili zdążyłem jeszcze przejść się po centrum tej wsi typu miejskiego, zabudowanej głównie dwu, czasami nawet 3-piętrowymi domami. Jest w niej centralny plac Wiejski (Dorfplatz), a przy nim na wzgórku kościół katolicki św. Mikołaja. Także on, podobnie jak i inne, do których wchodziłem w Szwajcarii, otwarty jest od rana do wieczora nie tylko podczas mszy. Zaś zwiedzający aby lepiej obejrzeć wnętrza mogą sami zapalić światła, powinni je jednak gasić wychodząc. O kolejnych atrakcjach „Dzikiego zachodu", w drugiej części relacji.

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL