środa, kwiecień 24, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/19379.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/19379
poniedziałek, 24 listopad 2014 00:00

Szwajcaria: Ekspress Lodowcowy - najwolniejszy ekspres świata (2) Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Szwajcaria: Ekspress Lodowcowy - najwolniejszy ekspres świata (2) Fot.: Cezary Rudziński

Osiem godzin jazdy w wagonie panoramicznym przez Szwajcarię, w znacznej części przez jej najbardziej malownicze strony, historycznymi odcinkami niegdyś samodzielnych, lokalnych linii kolejowych Albulalinie należących do Kolei Retyckich, Furka-Oberalp-Bahn i Visp-Zermatt-Bahn.

Od 2003 roku ten odcinek linii obsługuje Matterhorn-Gotthard-Bahn, kolej powstała z połączenia Visp-Zermatt-Bahn i Furka-Oberalp-Bahn.

Fantastyczne widoki

Drugi, jeszcze słynniejszy odcinek (Lista UNESCO), Albulalinie Kolei Retyckich otwarty został w 1903 roku, docierając w roku następnym do St. Moritz. Zaś fragment Furka Oberalp Bahn Brig – Disentis w roku 1926. Przy czym dopiero oddanie w 1982 roku tunelu Furka-Basistunnel zagwarantowało rzeczywiście całoroczne połączenia między St. Moritz i Zermatt. W 2006 roku pociągi te wyposażone zostały w nowe wagony panoramiczne 1 i 2 klasy. Jednym z nich właśnie jadę w niewielkiej grupce polskich dziennikarzy zaproszonych przez RhB z okazji 125-lecia tych kolei oraz Swiss Tourism.
Widoczność jest fantastyczna. Informacja przez słuchawki zwięzła, ale zawierająca także ciekawostki na temat mijanych miejscowości i oglądanych widoków. Niektóre odcinki trasy, zwłaszcza linii Albula z jej trzema tunelami o kształcie spirali oraz sześcioma wiaduktami pozwalającymi na pokonanie około 400 metrów różnicy poziomów, czy słynny Landwasser-Viadukt o długości 142 i wysokości 65 metrów oraz z 100-stopniowym skrętem, zapierają dech w piersiach. Po przystanku w Reichenau jedziemy do najstarszego miasta Szwajcarii – Chur, aby tam zmienić kierunek i jadąc „do tyłu" wrócić do wspomnianej stacji.

Nad Wielkim Kanionem Szwajcarii

I dalej przełomem Renu (Reinschlucht) nazywanym Wielkim Kanionem Szwajcarii, Swiss Grand Canyon. Byłem w nim, a ściślej nad nim, przed dwoma laty, obserwując wspaniałe skały i wijącą się wśród nich rzekę, w tym miejscu jeszcze dosyć wąską. No i jadące w dole pociągi. Przez Disentis – mniejsze miejscowości pomijam – w którym godne uwagi jest jedno z najstarszych w kraju opactwo benedyktyńskie oraz kościół z lat 1683-1695 z dwiema wieżami, docieramy do najwyższego punktu na trasie: przełęczy Oberalpass (2033 m n.p.m.).
Pokonując od Disentis, przy pomocy kół zębatych i dodatkowej szyny, 903 metry różnicy poziomów. A z Chur blisko 1,5 kilometra wysokości. Aby następnie szybko zjechać ponad 600 metrów w dół do Andermatt. Założonego w XII wieku, w którym znajdują się dwa zabytkowe kościoły oraz w wąwozie przy Diabelskim Moście (Teufelsbrücke) pomnik upamiętniający słynne przejście przez Alpy w 1799 roku rosyjskiej armii pod dowództwem kata warszawskiej Pragi w 1794 r., feldmarszałka Aleksandra Suworowa. Jest to popularna miejscowość turystyczna w której w br. oddano do użytku nowy zespół hotelowy – „Andermatt Swiss Alps".

Obiad bez ruszania się z miejsca

Składający się z 6 hoteli 4 i 5* z, łącznie, około 500 pokojami. A także 25 willami oraz infrastrukturą sportową i wypoczynkową. Już wcześniej w naszym wagonie, w którym jedzie także spora grupa turystów japońskich, pojawili się kelnerzy roznosząc wodę mineralną i wino oraz zbierając zamówienia na obiad. Wybór nie jest wielki. Sałatka warzywna albo zupa-krem, dwa dania drugie do wyboru – decyduję się na kaszę kukurydzianą z gulaszem wołowym i fasolką szparagową oraz deser. Obsługuje nas kelner Peruwiańczyk i jego ciemnoskóra koleżanka z RPA. Oboje mówią w kilku językach, są bardzo sprawni i sympatyczni.

{gallery}19379{/gallery}

Obiad to jednak tylko krótki przerywnik, najważniejsze są widoki za oknami oraz na stacjach i przystankach. Niestety postoje są tak krótkie, że niewiele udaje się podczas nich sfotografować. Przez chwilę widzę rowerzystów jadących równolegle z pociągiem. Z Andermatt jadąc przez kilkanaście wiosek i miasteczek, stopniowo tracimy kolejne setki metrów wysokości. Do Brig (670 m n.p.m.) w sumie niemal 800. To stolica niemieckojęzycznej części kantonu Wallis. Miasto założone około roku 1250, które szybko stało się ważnym ośrodkiem handlowym. W dalekiej przeszłości – czytam w informatorze – ruch towarowy tędy między Francją i Lombardią kontrolował Kaspar von Stockalper.

Atrakcje na trasie

Pozostał po nim pałac ze słynnym dziedzińcem arkadowym oraz trzema wieżami zakończonymi cebulastymi kopułami. Brig jest miejscem wypadowym na ciekawe trasy wycieczkowe, zwłaszcza na lodowiec Aletschgletschers wpisany w 2001 roku na Listę UNESCO. Dalej już tylko króciutki, niemal płaski (różnica poziomów wynosi tylko 12 m) przejazd do Visp, gdzie zaczyna się ostatni, ale znowu szalenie ciekawy technicznie odcinek trasy. Wspomniane już 44 km ze wspinaczką pociągu przy pomocy zębatych kół i trzeciej szyny na poziom n.p.m. wyższy o niemal 950 metrów.
Z pięknymi widokami na ośnieżone alpejskie szczyty, lodowiec, strome skalne ściany, iglaste lasy oraz zielone łąki. Z góry widzimy dolinę Matter (Mattertal) którą, w głębokim kanionie, płynie rzeka Matter, dopływ Rodanu. Przejeżdżamy przez Stalden gdzie od tej doliny oddziela się dolina Sass, w której znajduje się znany kurort Saas Fee. Kolejne skalne półki, kryte galerie chroniące tory i pociągi przed lawinami, tunele i wiadukty. Stacyjki Embd, St. Niklas, Randa, Täsch w którym jest ogromny parking na 1700 samochodów pod dachem.

Zermat: bez samochodów i motocykli

Na nim każdy przyjeżdżający do Zermatt na czterech lub dwu (motocykle, skutery) kółkach musi zostawić swój pojazd i dalej jechać kursującym wahadłowo pociągiem lub zamówić elektryczną taksówkę. W tym popularnym kurorcie dopuszczalny jest bowiem wyłącznie ruch pojazdów elektrycznych lub konnych. Przez okna widzimy wysokie Alpy i jakże charakterystyczny, jeden z najpiękniejszych w nich 4-tysięczników, sławny Matterhorn. To od jego zdobycia w roku 1865 roku przez angielskiego alpinistę Edwarda Whympera wraz z dwoma miejscowymi przewodnikami, zaczęła się turystyczna kariera tej wioski.
Do której wówczas można było dostać się tylko pieszo, bo droga dostępna dla zaprzęgów konnych kończyła się już w St. Niklas. Na stacji końcowej w Zermatt, dziś jednym ze słynnych, „prestiżowych" jak mówią Rosjanie, szwajcarskich i w ogóle alpejskich kurortów zarówno zimowym, jak i całorocznym, wita nas na ścianie polski napis „Witamy", bardzo widoczny wśród podobnych w innych językach. Ale tutejsze atrakcje, m.in. inna słynna kolej zębata na przełęcz Gornergrat ze wspaniałymi widokami na Matterhorn i ponad 30 innych 4-tysięczników, to już tematy na osobne relacje.

a