Wydrukuj tę stronę
sobota, 18 grudzień 2010 21:21

Łukaszenka walczy ze Świętym Mikołajem - Białoruś Wyróżniony

Napisane przez Michał Fajbusiewicz
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Rezydencja Dziadka Mroza w Puszczy Białowieskiej Rezydencja Dziadka Mroza w Puszczy Białowieskiej Fot.: Michał Fajbusiewicz

Czytelnikom Kuriera365 prezentujemy ciekawy reportaż znanego dziennikarza telewizyjnego i podróżnika Michała Fajbusiewicza (m.in. program śledczy "997"). Artykuł jest relacją z jego ostatniej wyprawy na Białoruś.

 

DZIAD MOROZ I ŚNIEGURECZKA

{jumi [*4]}Starsi zapewne pamiętają, jak za czasów komuny w literaturze dziecięcej, w teatrze, kinie i na imprezach świątecznych nie występował Mikołaj, nie mówiąc już o świętym Mikołaju, był to bowiem według ówczesnych władz Dziadek Mróz. Tylko po cichu w domowych pieleszach, z prezentami „pojawiał się" święty Mikołaj.

Na Białorusi – batiuszka - Łukaszenka kontynuuje tę tradycję, ale z międzynarodowym zadęciem. Otóż siedem lat temu w sercu Puszczy Białowieskiej (warto wiedzieć, że większość Puszczy, bo 2/3 jest położone na terenie Białorusi), powstał swoisty wschodnioeuropejski disnayland – Rezydencja Dziadka Mroza. Na kilkunastu hektarach powstało niewielkie miasteczko, z drewnianymi domkami, w stylu rosyjskiej wsi, z kolorową iluminacją, której może pozazdrościć Las Vegas. W największym z domów mieszka konkurent, tego z Laponii, z tą różnicą, że w Finlandii czeka się w kolejce na spotkanie z Santa Clausem, czasem godzinami, a tu po prośbach kierowanych do pilnujących bram miasteczka bojarów – Dziad Moroz pojawia się natychmiast i to w towarzystwie uroczej Śnieżynki. Bawi przez kilka minut dowcipną rozmową, stojąc na schodach przed swą siedzibą. Dumnie informuje, że odwiedziło go już blisko milion gości (z 96 krajów) .... i ma nadzieję, że wkrótce wykończy skomercjalizowaną konkurencję z za koła podbiegunowego. Rzeczywiście komercji tu niewiele (są nawet dawane prezenty – specjalnie opakowane cukierki). W Laponii za zdjęcie z Mikołajem trzeba płacić, tu gratis, podobnie jak możliwość zwiedzenia kilku rozrzuconych w puszczy ekspozycji sztuki ludowej i wyposażenie domów dawnej wsi.

Wokół siedziby dziada Moroza kilkanaście barów, knajpeczek (w drewnianej architekturze). Ekstra można zamówić białoruski zespół ludowy i spędzić kilka godzin... tańcząc i śpiewając. Choć głównymi gośćmi są tu dzieci, można kupić puszczański bimber i legalną wódkę. Osobiście polecam znakomity szaszłyk z jelenia i najlepsze na wschodzie bliny. Dziadek Mróz urzęduje tu okrągły rok, zmieniając strój zależnie od pory roku (latem jest to jasny lniany strój). Nie chciał przyznać się ile zarabia. Kiedy pytałem jakie ma wykształcenie, wyraża zdziwienie, że nie wiem iż jest on absolwentem Akademii Dziadów Mrozów ... przy Prezydencie Łukaszence. Po chwili z uśmiechem wyjaśnia, ze jest absolwentem kulturoznawstwa Uniwersytetu.

Od niedawna dla chętnych z Polski, którzy chcieliby złożyć wizytę wschodniemu Mikołajowi, otworzyła się gogodna droga przez przejście piesze i rowerowe w Białowieży (kilkadziesiąt minut spaceru od granicy). Jest tylko jeden problem – trzeba mieć wizę (10 euro grupowa, 25 euro indywidualnie, pomoc w jej uzyskaniu można uzuskać w hotelu „Żubrówka" w Białowieży).

DZIEWICA EUROPY

Białoruś reklamuje się, jako najbardziej dziewiczy i ekologiczny kraj w Europie, nieskażony przemysłem i szkodliwą działalnością człowieka. I rzeczywiście, nie ma w tej części kontynentu, takich dzikich obszarów puszczy, lasów, mnogości jezior, bagien i rozlewisk rzek. Do niedawna mankamentem dla raczkującej tu turystyki, była nader skromna i zaniedbana baza turystyczna. Ale to przez kilka ostatnich lat uległo diametralnej zmianie...i to za sprawa jak zwykle w tym kraju Prezydenta Lukaszenki. Przy jego urzędzie powstały instytucje zajmujące się między innymi i tą sferą aktywności.

Ostatnim hitem turystycznym powstałym z inicjatywy Prezydenta jest położone pod Mińskiem Centrum Sportu Narciarsko – Łyżwiarskiego „Śliczy". Cała Białoruś jest płaska jak stół, nie ma tu najmniejszej górki, ale to nie stanowi trudności, jeśli władza chce. Usypano wzgórze liczące ponad 100 metrów, z kilkoma trasami zjazdowymi (najdłuższa 1 kilometr), wyciągiem i dobrze zaopatrzoną wypożyczalnią sprzętu. Wokół dobra baza hotelowa, usługi sanatoryjne i wszędobylska bania (sauna). W tygodniu jest tu sporo wolnych miejsc. Nocleg około 40 $ od osoby (średnia pensja na Białorusi 500 $, emerytura 200 $). Są tu też lodowiska i hale wielofunkcyjne.

Najnowszą białoruską inwestycją turystyczną jest położony w Prypeckim Parku Narodowym kompleks hotelowo – rekreacyjny „Liaskowiczy". Ma on między innymi własny statek, wiele łodzi do wycieczek i „rybałki" na Prypeci (tu stacjonuje statek Prezydenta Łukaszenki, tu też on ma letnią siedzibę), rzeki z najpiękniejszymi w Europie rozlewiskami i niekończącymi się bagnami (królestwo ptaków i zwierząt łownych). Główni hotelowi goście to niemieccy myśliwi.

Równie imponujący kompleks hotelowy otworzono obok nowego Muzeum Puszczy Białowieskiej (dobra, atrakcyjna ekspozycja, przypominające scenografie filmową).

Ośrodki sportowe – to oczko w głowie Łukaszenki. Sam często jeździ na nartach, ale częściej występuje w roli hokeisty. W samym Mińsku działa siedem ogromnych lodowisk, na których jeżdżą tysiące mieszkańców. Przyznam, że robi to większe wrażenie niż łyżwiarze na nowojorskim Madison Square. A' propos Mińska, to stolica szykuje się do wielkiego skoku infrastrukturalnego – w 2014 roku odbędą się tu bowiem Hokejowe Mistrzostwa Świata. Powstają 4 i 5 gwiazdkowe hotele, bo większość dotychczasowej bazy, to pozostałość po olimpiadzie Moskwa 80 (tu odbywały się mecze eliminacyjne piłki nożnej).

Mińsk zdominowany komunistyczną architekturą lat 50-tych (był zburzony w czasie II Wojny Światowej) przypomina po trosze Kijów (bo architekci tego miasta w darze projektowali odbudowę Mińska). Najciekawiej wygląda wieczorem, jest bowiem ponoć najlepiej iluminowanym miastem na świecie. Podświetlanych jest tu kilka tysięcy budynków na głównych ulicach miasta. O godzinie 23-ciej iluminacja jest wyłączana ... i wszystko wraca do rzeczywistości. Choć od razu muszę zastrzec, że nie ma chyba w Europie kraju, w którym panowałby taki porządek i niezwykła czystość. Co to znaczy żelazna ręka gospodarza – Prezydenta.

POLSKIE ŚLADY

Białoruś szuka swej tożsamości, bo tak naprawdę to naród o dość krótkiej tradycji. Nie dziwią więc tysiące bilbordów przy znakomitej sieci autostrad i obwodnic (tu nie czuć ciężkiej, tegorocznej zimy) , z których patrzą na nas twarze różnych pokoleń w wielkimi napisami NASZA BIAŁORUŚ .

Przewodnik Aleksander z Brześcia, który towarzyszy niewielkiej grupie turystów z Polski w kilkudniowej eskapadzie po Białorusi, wśród białoruskich bohaterów wymienia ... Tadeusza Kościuszkę, Adama Mickiewicza, mocno podkreśla, że Białoruś „wydała" ostatniego Króla Polski, pisarza Kraszewskiego, i wiele znakomitych rodów, od Radziwiłłów począwszy. Siedziba Radziwiłłów – zamek - pałac w Nieświerzu to największa w tej chwili inwestycja związana z rekonstrukcją historycznych budowli na Białorusi (w związku z ciągnącymi się od lat pracami – Łukaszenka odwołał tu ostatnio 5-ciu dyrektorów). Ale trzeba przyznać, że prace przyśpieszyły. Jest już dostępne małe muzeum, gdzie Polska i Radziwiłłowie są tematem głównym, a cała bryła zamku jest gotowa.

Otwarcie ogromnego obiektu (wraz z częścią hotelową) oraz prezentacja, gromadzonych tu zbiorów planowane jest w przyszłym roku. Natomiast działa już wybudowane od podstaw muzeum Adama Mickiewicza z Zaosiu. Tu grubo ponad 200 lat temu urodził się nasz wieszcz. Przez lata stał tu tylko pamiątkowy kamień (dom bowiem spłonął na początku XX wieku). Z inicjatywy Prezydenta odtworzono po latach drewniany dwór wraz z zabudowaniami (według rysunku Napoleona Ordy z XIX wieku), a w środku wyposażenie z epoki, ale brak choćby jednego oryginalnego przedmiotu związanego z rodziną Mickiewiczów. Gospodarzem tego obiektu jest trochę zwariowany wielbiciel Mickiewicza - Litwin Anatoli Yewmiankou i to dzięki jego pasji muzeum „żyje" i powiększa zbiory. Kiedy odwiedziliśmy je w grudniu – polska „Gromada" przekazała do zbiorów – kontusz. Jedyną wadą tego muzeum jest fatalny dojazd i brak oznakowań (okolice Baranowicz). Na Białorusi jest jeszcze jedno Muzeum Mickiewicza – w Nowogródku.

Jeśli o polskie ślady chodzi, to obok najbliższego nam Grodna (Orzeszkowa), to Polskość czuć chyba najintensywniej w Pińsku. W tym roku zakończono remont Pałacu Mateusza Butrymowicza. Już wcześniej pieczołowicie odnowiono Kolegium Jezuitów. Na Pińskim deptaku wiele polskich śladów (zachowano niektóre frontony sprzed 1939 roku z polskimi napisami). Jest też tablica poświęcona urodzonemu tu Ryszardowi Kapuścińskiemu. Szkoda tylko, że nie zachowały się dawne polskie nazwy ulic – podobnie jak w Brześciu tu ulice 3 Maja, czy też Unii Lubelskiej zmieniły się na Lenina, bądź Sowiecką. A przy okazji wspomnianego Lenina – to dzielnie spogląda on z cokołów w większości miast – zdobiąc między innymi centrum nowoczesnego Mińska. A jeśli o polskie ślady chodzi, to mało kto wie, ze z Brześcia pochodzi Krystyna Krachelska – córka wojewody poleskiego – pierwowzór warszawskiej Syrenki, dziewczyny która zginęła w pierwszy dzień Powstania Warszawskiego.

NAJDŁUŻSZE WYBORY EUROPY

Gdybym przed wyjazdem na Białoruś nie przeczytał w polskiej prasie, że wybory na Białorusi rozpoczynają się we wtorek i potrwają do niedzieli (a podróżowałem właśnie w ów wtorek), to nie wierzyłbym, że Białoruś wybiera Prezydenta. Żadnego baneru, żadnego plakatu, śladowe informacje w TV. Nawet niespecjalnie w oczy rzucają się już działające punkty wyborcze (działające też na terenach zakładów pracy). Te kilkudniowe wybory maja ułatwić głosowanie ludności – tak twierdzi władza. Z kolei opozycja uważa, że tak długi czas wyborów, to znakomita okazji do fałszerstw. Po wielu rozmowach z „wyborcami" doszedłem do wniosku, że fałszerstwa nie są tu potrzebne. Rzadko można spotkać Białorusina, który nie popierałby starającego się już po raz czwarty o reelekcję Łukaszenkę.

Kiedy poddaję w wątpliwość demokratyczność rządów obecnego prezydenta, owi wyborcy mówią mi, żebym demokrację swoją budował w Polsce, a oni wolą tę Łukaszenki – tu jest porządek, pensje na czas, robota dla wszystkich (1% bezrobocia) i czuć „opiekę władzy". Ludzie boją się jak mówią – takiego „bardaku jak jest w Rosji". A im bliżej do Wielkiego Brata niż do Unii. Kiedy pytałem jakie szanse ma 9-ciu kontrkandydatów Łukaszenki (chyba tylu po raz pierwszy) indagowani najczęściej odpowiadali pytaniem: a znasz ich nazwiska? – raczej nie, mówiłem. - No widzisz, komentowali, u nas też ich nikt nie zna. Patrząc tak z boku to i Unii i Rosji póki co na rękę są mocne rządy Łukaszenki.

Ale to chyba ostatnie tak „bezproblemowe" wybory Łukaszenki. Z gospodarki nie da się już nic więcej wycisnąć. A ludziom coraz częściej brakuje na zapłacenie gazu czy prądu. Ograniczają też wydatki na jedzenie.

W polsko – białoruskiej turystyce zapaliło się małe światełko – miesiąc temu Białoruś otworzyła pierwsze Centrum Informacji Turystycznej na świecie....w Warszawie (dziesiątki dobrze wydanych folderów w języku polskim).

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL