Wydrukuj tę stronę
czwartek, 27 wrzesień 2012 14:15

Tajemnice tokajskich win Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tajemnice tokajskich win Fot.: Cezary Rudziński

O tym, że istnieją, rewelacyjne w smaku tokaje słowackie wiedzą u nas naprawdę nieliczni. Tymczasem zbierają one nagrody i medale na wystawach i winiarskich konkursach.

 Najlepsze z nich zostały wpisane już w 1995 roku na listę tysiąca najlepszych win na świecie.

 

Jak robi się wino

Tokaj 10-letni, 6 puttonowy. Piję go po raz pierwszy w życiu. Powiedzieć o nim, że fantastyczny, to za mało. Pamiętam degustację tokajów w której uczestniczyłem na Węgrzech. Doszliśmy wówczas tylko do 5 puttonowych. 6 puttonowy okazał się zbyt rzadki i drogi nawet jak dla specjalnych gości... Tu o cenę nawet nie pytam. Po degustacji każdy – podobnie jak i inny uczestnicy tego rodzaju imprez – może zamówić jeden lub więcej 6-butelkowych kartonów wybranego wina. Mniejsze ilości są do nabycia w firmowym sklepiku na górze.
Wychodzimy na powierzchnię ziemi aby obejrzeć zakład i poznać kolejne tajemnice tokajskich win. Oprowadza nas sam szef. Po drodze oglądamy starą, jeszcze ręczną, tłocznię do winogron. Obecnie używa się dużej, zmechanizowanej. Produkcja wina już trwa. Najpierw do metalowego koryta wrzucane są z kosza kiście winogron, a podajnik podobny kształtem do tego w maszynkach do mięsa, przesuwa je do tłoczni, z której sok rurami płynie do stalowych zbiorników. W nich, w odpowiedniej temperaturze, pod elektronicznym nadzorem, rozpoczyna się fermentacja.
Kilkudniowy, sfermentowany sok, to sławny orzeźwiający burczak. Inżynier Jaro chętnym nalewa je wprost z kranu stalowej kadzi. Tutejsza wytwórnia win dysponuje urządzeniami najnowszej światowej generacji. Korzysta w tym z pomocy unijnej w ramach Funduszu rozwoju gospodarczego na lata 2007 – 2013, o czym informuje tablica na jednym z urządzeń. Jego celem jest podniesienie jakości technologii produkcji win i jego dystrybucji. Ostrožovičowie gospodarują na 55 ha własnych tokajskich winnic w systemie zintegrowanej produkcji i są już samowystarczalni pod względem surowcowym.

 

Tajemnicze puttony

Ich markowymi winami są nie tylko tokaje, chociaż produkują ich i oferują kilka gatunków. Od tokajskich samorodnych wytwarzanych z gron odmian Furmint, Lipovia i Muszkat żółty dojrzewających minimum 2 lata, z czego przynajmniej rok w piwnicach wykutych w tufie wulkanicznym. Po tokajskie wyborowe. Grona do nich są już wybierane ręcznie. Nie mogą być pęknięte, muszą natomiast być już maksymalnie słodkie i podsuszone na krzakach oraz pokryte szlachetną pleśnią Borytis cinerea. To ona narusza skórkę gron powodując odparowywanie wody i maksymalną koncentrację cukru. Pleśń ta występuje wyłącznie w Tokaju.
Tu dopiero widać, jak bardzo pracochłonna, a więc i droga jest produkcja tego szlachetnego trunku. Inż. J. Ostožovič opowiada nam o innych szczegółach jego wytwarzania. W przeszłości, a miara ta zachowana została do dnia dzisiejszego, tak wyselekcjonowane grona zbierano do drewnianych pojemników, które kobiety – zbieraczki nosiły na plecach. Mają one pojemność 1 puttona, czyli 25-27 kg. Jedna kobieta jest w stanie zebrać dziennie tylko do 10 kg. I to w puttonach określa się klasę tokaju. Najmniej intensywny produkowany obecnie musi być wytwarzany z 2 puttnów.
Wyselekcjonowane grona wsypuje się do 136 litrowych drewnianych Beczek z Gönc – ich nazwa pochodzi od węgierskiej miejscowości odległej stąd w linii prostej o niespełna 30 km. A następnie zalewa do pełna wysokiej jakości białym winem wytrawnym. Po dwu dobach jest ono spuszczane i przelewane do beczek w których ma leżakować w piwnicach. Nie mniej lat, niż wynosi liczba puttonów. Których, jak już wspomniałem, może być od 2 do 6. Słodki osad powstający na dnie beczek z Gönc jest wykorzystywany do produkcji bardzo drogiej esencji. Właściwego smaku nabiera ona dopiero po 15 – 20 latach leżakowania...

 

Bogata oferta win markowych

Zaś beczki z tokajami leżą i czekają na właściwą porę aby wino przelać z nich do butelek i skierować do sprzedaży. Jest to, jak już wspomniałem, najbardziej pracochłonne i najdroższe tutejsze wino. Dowiaduję się, że z jednego hektara winnic można zebrać od 6,7 tony wyselekcjonowanych gron, maksymalne 9,5 tony. Przy czym te do produkcji szlachetnych tokajów zbiera się nie każdego roku. Niezbędna do tego, wspomniana już pleśń pojawia się bowiem tylko co 3-5 lat!
Wytwórnia win w Veľkej Tŕiňe produkuje także inne wina markowe. W kilku odmianach białe, a raczej złociste, Solaria. I tzw. akostne, typu Furmint, Lipovina, Muszkat żółty oraz ich odmiany Toccata cuvée. Ale to nie wszystko. Dla gości w Tokajskim Domu oprócz sali degustacyjnej jest pensjonat na 40 osób. Organizowane są w nim prezentacje firm, konferencje, szkolenia itp. Można też przyjechać aby odpocząć i na miejscu spróbować Wina Królów. Gospodarze zamierzają rozbudować i ten rodzaj działalności. Zainteresowanie nią jest bowiem spore.

{gallery}9404{/gallery}
Sądzę, że liczniej niż dotychczas, pojawią się tu – i w innych słowackich regionach winiarskich – nasi rodacy. My, Polacy, aby napić się dobrego słowackiego wina, musimy bowiem w praktyce przyjechać na Słowację. Nasza wysoka akcyza dodana do kosztów producenta tak podniosłaby cenę, że o amatorów na nie byłoby trudno. Ale warto pofatygować się, chętnych jest coraz więcej, bo to zupełnie inny, nie mniej atrakcyjny rodzaj turystyki. Nie tylko zresztą do tej, liczącej niespełna 440 mieszkańców wioski. Ma ona stare tradycje. Archeolodzy znaleźli na jej terenie ślady pobytu człowieka już w epoce kamiennej. Pierwsza o niej wzmianka – nazywała się ona wówczas Tolna – pochodzi w 1220 roku.

 

Mali sąsiedzi nie są gorsi...

Od 1321 r. należała do szlacheckiego rodu Mics, później podzielona na Dolną i Górną, obecnie Wielką i Małą, stanowiła posiadłość – szczegóły pomijam – dwu zakonów: klarysek i paulinów. Po odebraniu im ich w okresie reformacji, stała się własnością panów na zamku Sárospatak. Ma zresztą długą, burzliwą, a niekiedy dramatyczną historię, gdyż kilkakrotnie jej mieszkańcy niemal całkowicie wymierali podczas epidemii cholery. Po powstaniu państwa słowackiego znajduje się w powiecie Trebišov.
Nasi gospodarze z którymi pożegnaliśmy się tradycyjnym „strzemiennym" na Słowacji pitym trzykrotnie, nie są w niej jedynymi winiarzami. Odwiedziliśmy też kilku mniejszych. W celu zespolenia sił powołali nawet specjalne stowarzyszenie małych wytwórców posiadających tylko po kilka hektarów winnic i produkujących najwyżej po kilka – kilkanaście tys. litrów win rocznie. Jego prezesem jest Matus Vdovjak, który oprowadził nas po piwniczkach swojej rodziny i sąsiadów. Wejścia do nich stanowią jak gdyby uliczkę domków, w których zaraz za progiem schodzi się stromo pod ziemię do piwnic i wykutych w wulkanicznym tufie korytarzy. Pełnych beczek z dojrzewającym winem.
Oczywiście i tu musieliśmy go spróbować, w każdej przynajmniej po kilka gatunków. Zarówno te degustowane u Mariana Takaca ( www.tokajszarpinica.ca.sk), jego sąsiada, jak i u samego prezesa ( www.vinovdovjak.sk) gospodarującego na 2,5 winnic i posiadającego zabytkową piwnicę z XVII wieku, okazały się również świetne. Słowacja odkryła więc przed nami swoje kolejne, niemal nieznane u nas oblicze. Okazało się, że oprócz wspaniałych szczytów tatrzańskich i innych pasm górskich, rozwiniętej bazy sportów zimowych, golfa, spa, a także przepięknych i licznych zabytków, posiada nie tylko tokajskie oraz inne winnice, ale i wytwarza wina jakości, o której można tylko marzyć.

cz. 2

{jumi [*6]}

Artykuły powiązane

© 2019 KURIER365.PL