wtorek, kwiecień 16, 2024
Follow Us
wtorek, 06 luty 2018 13:04

"Jechać, nie jechać?" - Pablo odpowiada na pytanie, które zadaje sobie niemal każdy przed zbliżającym się urlopem

Napisane przez TB
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
To pytanie zadaje sobie niemal każdy przed zbliżającym się urlopem.
 
Zapobiegliwi nerwowo przeglądają przewodniki i komentarze w internecie. Ostrożni dopytują na forach i konsultują się z placówkami dyplomatycznymi. Miłośnicy przygód zadowalają się ogólnymi opiniami, a ekstremiści ze szczoteczką do zębów w kieszeni czekają na lotniskach na okazję. Łączy ich jedno.
 

Wszyscy potrzebują rzetelnych informacji na temat ewentualnego celu podróży. Fundamentalne pytanie Jechać, nie jechać?

 

Potrzebuje dookreślenia – dokąd? I dlaczego właśnie tam? A może gdzie indziej?
 
Autor I tomu „Jechać, nie jechać”, człowiek obdarzony wieloma talentami, bogatym życiem wewnętrznym i wysoką kulturą ułatwia nam zadania związane z wyborem miejsca podróży. Co ciekawe, nie ukrywając swoich preferencji, daje możliwość swobodnego wyboru. Nie tworzy emocjonalnej presji znanej nam z folderów, czy periodyków turystycznych, że tam musimy być. Nie podnosi ciśnienia za pomocą nawałnicy przymiotników
 
„Jechać, nie jechać?”, dzięki zastosowanej skali ocen, w aż piętnastu kategoriach, to świetne i profesjonalne, narzędzie do odnalezienia miejsca dla siebie. Kto pod palmę, kto do filharmonii czy muzeum, komu architektura jest kompletnie do niczego nie potrzebna, a kto chce natury i kultury – każdy wynajdzie coś dla siebie w mierzalnej skali. Tylko, że to nie jest przewodnik. Gdyby to był przewodnik, to wspomnienie o pijanym szalonym i agresywnym operatorze ratraka usiłującym rozsmarować całą rodzinę na austriackim stoku byłby jeszcze na miejscu. Ale sceny z kastracji stukilowych wieprzków, lub działań lekko wstawionej fińskiej weterynarki byłby się nie zmieściły. Gdy czytamy trzy strony wspomnień z życia, ciekawych, a niekiedy wręcz porywających i zastanawiających przygód młodego weterynarza, czy o tym jak krótkim listem rozmiękczył serce ministerialnego urzędnika decydującego o życiu i karierze – w tym życiu erotycznym i rodzinnym – to dostajemy coś więcej niż recenzję, tu rzucę „cudownym” potworkiem językowym z branży turystycznej - „destynacji”. Książka która miała być przewodnikiem, zaczyna wciągać nas do innego świata.
 
Do historii o Pociągu przyjaźni i moskiewskich dyskotekach, do Singapuru do którego Polacy jeździli za chlebem w latach osiemdziesiątych i naiwnie zostawiali hinduskim handlarzom pieniądze. Do świata który kształtuje człowieka zdolnego przekazać innym nieco wiedzy i wartości. I nie chodzi o ślepą wiarę w to co czuje lub głosi autor, widzimy co go napędza, poznajemy jego dystans do życia i wydarzeń, i chętnie tu czy tam się nie zgodzimy, bo jest z czym. „Jechać nie jechać?” to dobra książka, nie przewodnik, nie przewodniko-ranking po 39 krajach jak możemy się dowiedzieć z okładki, ale dobry debiut. Debiut jak przystało na czasy nowoczesne z własną stroną www.jechacniejechac.pl. Dodatkowo cieszy mnie, że mam z głowy pomysł na prezent dla kilkorga moich przyjaciół, a jeszcze bardziej to, że będą mi wdzięczni.

 źródło recenzji: Polska The Times

a