czwartek, kwiecień 25, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/20209.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/20209
wtorek, 17 luty 2015 17:00

Premiera broszury „Powroty. Warszawa 1945–46" Wyróżniony

Napisane przez OKI
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej Ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej http://www.dsh.waw.pl

Premiera broszury „Powroty. Warszawa 1945–46", która zawiera relacje kilkudziesięciu warszawiaków, odbędzie się w Domu Spotkań z Historią w Warszawie przy ul. Karowej 20 we wtorek 17 lutego  o godz. 18. Z ich opowieści wyłania się wstrząsający obraz zniszczonego wojną, okaleczonego miasta. Na wszystkie wystawy i spotkania wstęp wolny. 

W styczniu 1945 roku zakończyła się wojna dla Warszawy. Do lewobrzeżnej części miasta wkroczyły jednostki Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego, wojska niemieckie wycofały się. W 70. rocznicę tych wydarzeń dom Spotkań z Hstorią prezentuje wybór relacji z Archiwum Historii Mówionej o powrotach do zrujnowanej stolicy i losach warszawiaków w latach 1945–1946 w odradzającym się mieście.

Wszędzie ruiny, wypalone i wyszabrowane domy, zniszczone mosty, zburzone zabytki, pozostałości po powstańczych barykadach, groby na ulicach i w podwórzach. Powracający warszawiacy opisują ciężkie życie w ruinach, w cudem ocalałych domach, codzienną walkę o przetrwanie, poszukiwanie bliskich oraz jedzenia, dachu nad głową i pracy. Warszawiacy początkowo kierowali się do najmniej zniszczonej Pragi albo do dawnej „niemieckiej dzielnicy" na Mokotowie. Większość jednak ciągnęła do swoich domów. Zajmowano piwnice, a w nielicznych niezburzonych mieszkaniach kłębiło się po kilka rodzin, z reguły bez wody, prądu, toalet, z oknami zabitymi deskami. Miasto było niebezpieczne, krążyły po nim grupy rabusiów. Obowiązywała godzina milicyjna, a do końca wojny zaciemnienie. Wiele ulic i domów było zaminowanych. Polskie i sowieckie jednostki saperskie krok po kroku oczyszczały kolejne kwartały miasta. Pod gruzami i śniegiem leżały tysiące ciał. Wiosną, w obawie przed wybuchem epidemii, rozpoczęto masowe ekshumacje.

Książka ilustrowana jest zdjęciami Warszawy przede wszystkich ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej oraz Polskiej Agencji Prasowej i Narodowego Archiwum Cyfrowego. Towarzyszy jej płyta z fragmentami nagrań audio. To już czwarta publikacja prezentująca relacje mieszkańców Warszawy w serii „Z Archiwum Historii Mówionej" wydawanej wspólnie przez Dom Spotkań z Historią i Ośrodek KARTA. Do tej pory ukazały się: Warszawa międzywojenna w pamięci jej mieszkańców; Warszawa okupowana. Relacje mieszkańców; Mieszkańcy Warszawy w czasie Powstania 1944.

„Prezentowane w tym wyborze fragmenty relacji stanowią tylko niewielki wycinek zbioru Archiwum Historii Mówionej, liczącego ponad pięć tysięcy wielogodzinnych nagrań, w tym kilkaset opowieści biograficznych byłych i obecnych mieszkańców Warszawy. Skupiliśmy się na opowieściach o życiu codziennym warszawiaków powracających do swojego miasta, ponieważ one w tych relacjach są dominujące – moment powrotu i życia w ruinach został wyjątkowo mocno zapamiętany. Tylko w tle pojawiają się odniesienia do tzw. wielkiej historii, opisujące polityczne przeobrażenia w kraju. Wspomnienia ze zbiorów AHM to przede wszystkim zapis indywidualnej pamięci, świadectwa pełne emocji, subiektywne spojrzenie w przeszłość" (Jarosław Pałka).

{gallery}20209{/gallery}

Fragmenty relacji:

Anna Szelewicz (ur. 1925)
Przejechaliśmy przez Dziekanów, Łomianki, Bielany, wkroczyliśmy na Żoliborz – 1. Armia Ludowego Wojska Polskiego. Był 17 stycznia, niesamowite słońce, ale mróz piekielny. Weszłam z kolegami do piwnicy przy ulicy gen. Zajączka. Chłopcy znaleźli piecyk, ale nie było rury – dym szedł do piwnicy i gryzł nas w oczy. Wyszliśmy na dwór, cali czarni od dymu. Usiadłam na takiej pięknej otomanie... Za chwilę paliłam z koleżanką krzesła i wszystko, co popadło, w ognisku.
Pomyślałam sobie: Boże, przecież na Żoliborzu mieszka moja ciotka, rodzona siostra mojego ojca. Znam adres, ale nie wiem, gdzie to jest! Nie miałam kogo zapytać o drogę... Co to znaczy wjeżdżać do miasta, gdzie nikogo nie ma... Gdzie jest pusto?!
Wiadukt przy Dworcu Gdańskim był zawalony, sam gruz. W pewnym momencie zauważam człowieka w długim czarnym płaszczu, idącego z getta – schodził powoli po gruzach. Jestem taka szczęśliwa, że kogoś widzę! Idę do niego, on rozpościera ręce i płacze. Myślę: czego on płacze? A on bierze mnie w objęcia i: Boże, to już jest wojsko?! Ja mówię: Tak, my jesteśmy wojskiem, ale proszę mi powiedzieć, gdzie jest plac Wilsona? – Dziecko kochane, ale czy wy już naprawdę jesteście? Dla niego to było takie istotne, a ja myślałam tylko o tym, jak się dostać na plac Wilsona...

Elżbieta Rąbalska (ur. 1936)
Szłyśmy z Okęcia na Bielany, na ulicę Hajoty. To było straszne: ten śnieg, te wypalone domy, takie kikuty dosłownie, gorące – tu mróz i zimno, ale tam się paliło, tam się jeszcze tliło... I trupy – to było dla mnie najgorsze. Okropny moment, kiedy okazało się, że siostra stanęła na czyichś włosach...
Szłyśmy, ale było bardzo ciężko. Skądś dobiegła nas muzyka – to było takie niesamowite wszystko razem...
Doszłyśmy na ulicę Hajoty i tu już było względnie. Zobaczyłyśmy, że dom, w którym mieszkaliśmy podczas okupacji, stoi, ale niestety jest zajęty. To znaczy nie wszystkie pokoje były zajęte, ale urzędował tam pan Haładus ze wsi spod Bielan (nazwisko pamiętam i będę już pamiętała do śmierci). Przyszykował sobie jeden pokój, reszta była rozgrabiona. Jeszcze przed samym powstaniem zamurowaliśmy pod tarasem kufer, poza tym w piwnicy była zamurowana ściana, w której schowaliśmy rzeczy i my, i sąsiedzi (pani dentystka włożyła tam całe wyposażenie gabinetu, a rodzice, którzy mieli sklep piśmienny, schowali tam towar). Niestety, to wszystko było już odmurowane i rozgrabione, nic nie zostało. Natomiast takie rzeczy jak meble, rzeczy codziennego użytku – to wszystko było już u tego pana w pokoju. On w ogóle nie chciał z nami rozmawiać, nie chciał nic oddać. Trzeba było jakoś tę noc przespać i – pamiętam – spałyśmy w pudle od tapczanu. Okien nie było, więc śnieg zacinał do środka... Straszne to było. Na drugi dzień przyjechała żona tego pana i po prostu to, czego jeszcze nie zdążyła wziąć do siebie – głupstwa, na przykład tarę, rzecz bez wartości, ale też potrzebną – wzięła. Mówiła, że to jest jej, jej, jej... Powiedziała: Już tu waszego nic nie ma, skończyło się państwo. A myśmy przecież byli normalni ludzie...

Marian Traczyk (ur. 1924)
No i poszliśmy na Krochmalną 9. Brama była, ale trzeba ją było odgruzować, żeby wejść na podwórko. Tylko ten jeden dom został. Front miał zniszczony, nie było wody, nie było światła. Mieszkaliśmy tam ze dwa lata. Wodę przynosiło się z ulicy Elektoralnej. Żeby doprowadzić światło, trzeba było dostać się do piwnicy każdego domu, tam gdzie był rozdzielnik. Odciąć to od budynku i dalej poprowadzić prąd.
Na tej Krochmalnej gruzy i szczury (mieliśmy kota, to codziennie szczura przynosił do domu). Jak się szło wieczorem, to ciemno, nic nie było widać, cegły pod nogami, nie było żadnej ścieżki. Raz, jak wracałem wieczorem do domu, słyszę, że ktoś za mną idzie. Chciałem uciekać, ale bałem się, że się przewrócę. Spojrzałem do tyłu, a to zielsko się toczyło, taki kłąb...
We Wrocławiu mogłem mieć willę, bo tam stały puste. Przyjechałem tutaj: gruzy, światła nie ma. Ale to Warszawa. Przeżyło się w Warszawie tyle lat...

Danuta Drachal (ur. 1931)
Jak już chodziłam do szkoły, to jeździliśmy odgruzowywać Starówkę. Pamiętam, na rynku Starego Miasta ustawił się wąż ludzi i podawaliśmy sobie cegłę z rąk do rąk, ta cegła trafiała wreszcie na jakąś ciężarówkę i oni to potem wywozili. Gdy mówiono wtedy, że Warszawę trzeba przenieść do Łodzi, to myślałam sobie, że chyba tak, bo przecież tych gruzów nie da się usunąć! Do dzisiaj się zastanawiam, jak to było możliwe, że taka wielka siła tkwiła w narodzie, że myśmy tak chcieli, że myśmy cegła po cegle wybierali te ruiny... I jak myśmy się straszliwie cieszyli, jak jakaś ulica ruszyła, jak jakiś tramwaj ruszył, jak uruchomiono Teatr Polski. Pierwsze przedstawienie w Teatrze Polskim – Lilla Weneda – jakie to było wydarzenie, Boże kochany! Jakie to było szczęście, jaka radość! Teatr był wypełniony po brzegi, tam nie było jednego wolnego miejsca. Dzisiaj mam swoje lata, a nadal nie potrafię zdać sobie sprawy z tego cudu – jak można było z tego morza ruin znowu wznieść miasto...

Archiwum Historii Mówionej (AHM) Domu Spotkań z Historią i Ośrodka KARTA to największy w Polsce zbiór relacji świadków historii XX wieku. Liczy już ponad 5000 wywiadów biograficznych nagranych w technice audio lub wideo, zdigitalizowanych, opracowanych archiwalnie i udostępnionych w Czytelni Multimedialnej Domu Spotkań z Historią. W Archiwum znajdują się opowieści dotyczące m.in. okresu międzywojennego, II wojny światowej, nazizmu, stalinizmu i Peerelu. Na bieżąco trafiają tu efekty wszystkich projektów realizowanych przez zespół Historii Mówionej Ośrodka KARTA i akcji przeprowadzanych w Domu Spotkań z Historią. DSH jako instytucja warszawska gromadzi przede wszystkim opowieści najstarszych mieszkańców stolicy. Do AHM przyjmowane są także rozproszone nagrania dźwiękowe (w tym na nośnikach analogowych), wykonane w celach badawczych czy dziennikarskich. Fragmenty relacji wraz z towarzyszącą im ikonografią archiwalną udostępniamy w internetowym portalu www.audiohistoria.pl.

"Powroty. Warszawa 1945–46"
Wybór i opracowanie: Magda Szymańska;
Współpraca: Maria Buko, Iwona Makowska, Jarosław Pałka oraz Damian Jaworek.
Redakcja: Katarzyna Madoń-Mitzner.
Do publikacji dołączona jest płyta DVD z fragmentami relacji.

Premiera broszury „Powroty. Warszawa 1945–46"
Muzeum Spotkań z Historią
ul. Karowa 20, Warszawa
17 luty 2015, godz. 18
Więcej na: http://www.dsh.waw.pl.

 

a