wtorek, marzec 19, 2024
Follow Us
wtorek, 11 grudzień 2018 10:39

Wojny alkoholowe Wyróżniony

Napisane przez Juliusz Bolek
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Wojny alkoholowe fot. Pixabay

Alkohol jest trucizną i z punktu widzenia toksykologii wypicie każdej jego ilości jest ryzykowne. Specjalnie z tego powodu nie sumitują się ani pijący, ani państwo, a producenci toczą zażarty bój o udział w rynku.

Główna batalia o gardła klientów toczy się pomiędzy producentami piwa i wytwórcami alkoholi wysokoprocentowych. Winiarze w tej walce praktycznie się nie liczą. Liderem w upajaniu alkoholem są browary.

W ostatnim numerze tygodnika „Polityka” można przeczyć artykuł „Małpie sztuczki” pióra Juliusza Ćwielucha, którego wymowa jest następująca – wzrost spożycia alkoholu w Polsce jest spowodowany wzrostem konsumpcji trunków wysokoprocentowych w postaci tzw. „małpek”. Bohaterami tekstu są anonimowi marketingowcy i sprzedawcy, którzy opowiadają jak do tego doszło. Tymczasem, jak czytam w raporcie  Instytutu Jagiellońskiego, w latach 1990-2016 to spożycie piwa zwiększyło się ponad trzykrotnie, z 30 litrów do 99,5 litra per capita. Co więcej, pod tą postacią przemyca się do organizmów ludzi coraz więcej alkoholu, albowiem producenci piwa podnieśli zawartości alkoholu z 4 % w latach osiemdziesiątych do prawie 6 % od połowy lat dziewięćdziesiątych. Jeśli chodzi o trunki wysokoprocentowe to w latach 2002-2007 obserwowany był prawie dwukrotny wzrost rejestrowanego spożycia wódek. Było to spowodowane zmniejszeniem podatku akcyzowego. Obecnie konsumpcja napojów spirytusowych jest na podobnym poziomie jak w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

W 2016 r. piwo było odpowiedzialne za spożycie 58,4 % stu procentowego alkoholu, trunki wysokoprocentowe za 34,2 %, a wino za 7,5%. Zbliżone wyniki znajdują się w opracowaniu RARHA, gdzie piwo odpowiada za 62,6 % spożycia etanolu. Według ekspertów jednym z czynników, który wpływa na wzrost spożycia piwa, jest jego cena. Producenci trunków wysokoprocentowych stanęli do nierównej walki z browarami oferując klientom najpierw napitki w butelkach o pojemności 100 ml, a później w opakowaniach 40 ml. Aby zbliżyć się cenowo do piwa zmniejszono również udział procentowy z 40 do 30 % alkoholu.

W Polsce generalnie obowiązuje zakaz reklamy napojów alkoholowych. Ustawodawca uczynił jednak wyjątek w odniesieniu do piwa, którego reklama dozwolona jest pod pewnymi warunkami. Wynika z tego, że z nieznanych powodów (jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze) piwo jest traktowane przez ustawodawcę w sposób preferencyjny. Spoty reklamowe piwa, jako jedynego spośród napojów alkoholowych, mogą być emitowane w telewizji. Reklama może pojawić się również na bilbordzie, jeśli 20 % jego powierzchni zajmie napis dotyczący szkodliwości alkoholu i zakazu sprzedaży nieletnim. Preferencje regulacyjne dla reklamy i promocji wyłącznie piwa spośród wszystkich gatunków alkoholi w Polsce nie są spotykane w pozostałych krajach europejskich. Haniebnym przykładem promocji piwa było dopuszczenie do jego sprzedaży w strefach kibica podczas Mistrzostw w Piłce Nożnej, a przecież sport i piwo to oksymoron. Tak liberalne traktowanie napojów z pianką sugeruje niezorientowanym, że są one mniej szkodliwe niż inne napitki zawierające alkohol, co jest poglądem fałszywym. Przejawia się to nawet w stwierdzeniach „piwo to nie alkohol”. To bardzo niebezpieczne rozumowanie.

Od marca 2018 r. obowiązuje nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wprowadza ona m.in. możliwość ograniczenia przez  gminy nocnej sprzedaży alkoholu (między godziną 22:00 a 06:00), a także ogranicza liczbę zezwoleń na sprzedaż alkoholu w obrębie sołectw, dzielnic i osiedli. Jednocześnie jednak liberalizuje ona zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, zezwalając na uwolnienie od tego zakazu określonych stref. Natychmiast skorzystała z tego Rada Warszawy. Efekt jest taki, że latem bulwary wiślane w stolicy zamieniają się w pijackie pola, wymuszając na policji i straży miejskie wielokrotnie zwiększone zaangażowanie. Podobny skutek wywołuje liberalizacja przepisów zgodnie, z którymi za jazdę po alkoholu na rowerze nie grozi już więzienie ani utrata prawa jazdy.

Generalnie jeśli chodzi o spożycie alkoholu to panuje powszechna hipokryzja. Ludzie chcą pić, bo ulegają złudzeniu, że jest to świetna zabawa, uwalnia ich to od problemów i co równie ważne, stanowi element kulturowej tradycji. Państwo tworzy nieskuteczne przepisy dotyczące ograniczania promocji i spożywania alkoholu. Nakłada na tego typu wyroby akcyzę, która stanowi znaczącą pozycję w budżecie państwa. Cóż, ustawodawca zdaje się nie widzieć, że alkohol generuje też dla kraju poważne obciążenia, wynikające z leczenia osób uzależnionych (800 tysięcy osób), wspierania ich rodzin (3 miliony osób), leczenia chorób wywołanych alkoholem, utraty zdrowia i absencji w pracy.

W tym, aby Polacy byli pijani interes mają wszyscy: producenci, handlowcy, urzędnicy, Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (więcej ofiar większa uzasadnienie potrzeby istnienia), politycy (łatwiej się rządzi), a nawet służba zdrowia, która w ten sposób ma więcej pacjentów. Alkohol towarzyszy ludzkości od wieków. Maksymalna prohibicja, tak jak to miało miejsce w Stanach Zjednoczony, tworzy czarny rynek i wzrost przestępczości. Wynika z tego, że wyeliminowanie alkoholu z życia jest bardzo trudne. Ważne jednak by zyski nie przesłaniały trzeźwości umysłu.

a