poniedziałek, maj 13, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/9433.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/9433
sobota, 29 wrzesień 2012 12:12

TT Warsaw 2012 po raz dwudziesty Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
TT Warsaw 2012 po raz dwudziesty Fot.: Cezary Rudziński

W Warszawie rozpoczęły się trzydniowe Międzynarodowe Targi Turystyczne TT Warsaw 2012. To ich już dwudziesta, jubileuszowa edycja. Bardzo interesująca ze względu na to kto i co na nich było, a także kto je zignorował.

„Setki kolorowych, profesjonalnie przygotowanych stoisk – czytam w oficjalnej informacji którą otrzymali dziennikarze. - Wyjątkowe pokazy, interesujące seminaria, koncerty i szereg imprez okolicznościowych.". Generalnie prawda, chociaż z tym profesjonalizmem, zwłaszcza niektórych zagranicznych wystawców było różnie, o czym za chwilę.

 

Wielcy nieobecni

I dalej: „Na Targach TT Warsaw spotyka się cały świat turystyki". To już propaganda na wysokim „C" w sytuacji, gdy z największych potęg turystycznych Europy zabrakło Francji, Hiszpanii, Niemiec, Rosji, Turcji i praktycznie niemal całego europejskiego wschodu. Nie było narodowego stoiska Chorwacji. Z jednym wyjątkiem zlekceważyła te targi Skandynawia oraz wiele innych państw. Afrykę reprezentowały praktycznie tylko cztery kraje arabskie i nie rzucające się w oczy - podobno narodowe - stoisko Kenii. Niektóre kraje tego kontynentu reprezentowane były tylko za pośrednictwem biur podróży organizujących do nich wycieczki
Z Azji formalnie były - jako przedstawicielstwa narodowe - Indie, Iran, Chiny, Malezja, Tajlandia, Sri Lanka, a nawet Japonia. W większości jednak reprezentowane przez ambasady, bądź firmy turystyczne. Zauważyć dało się tylko Sri Lankę. Gdzie te czasy, gdy tłumy ciekawych przyciągały duże stoiska Tajlandii czy Indonezji? O pozostałych kontynentach trudno mówić, chociaż znalazły się w oficjalnym spisie wystawców oraz targowym katalogu, którego tym razem dziennikarzom odmówiono.
Amerykę reprezentowała... Jamajka i podobno Meksyk. Australii nie było, Nowa Zelandia, jak zwykle, reprezentowana była przez niewielką firmę. Mnie najbardziej zaskoczyła (?) nieobecność bliższych i dalszych sąsiadów europejskich. Z Litwy, która według oficjalnej informacji posiadała stoisko narodowe, w rzeczywistości było tylko, jak zwykle dobrze przygotowane i zaopatrzone w materiały informacyjne, stoisko uzdrowiska Druskienniki. Z Łotwy pojawiło się tylko przedstawicielstwo Rygi.

 

Świetne prezentacje

Maleńkie, chociaż sympatyczne i aktywne, było stoisko Estonii. Rosję „reprezentował" Petersburg i chyba ze dwa hotele. Nie było, nawet symbolicznych, przedstawicielstw Białorusi i Ukrainy, bo stoisko lwowskich hotelarzy nie pretendowało do tego zaszczytu. Duże i bardzo aktywne były natomiast stoiska Rumunii i Węgier. Brylowała w centrum hali targowej Słowacja. Z reprezentacją Koszyc – przyszłorocznej Europejskiej Stolicy Kultury oraz kilku najważniejszych turystycznie regionów. Świetne zaopatrzona w materiały informacyjne, także w języku polskim, z degustacjami dobrych słowackich win, znakomitym zespołem muzycznym „The Band Silvayovci", masażystą robiącym fachowo i bezpłatnie masaże karku i pleców na specjalnym fotelu oraz zachęcającym do przyjazdów do uzdrowisk Trenčianske Teplice i Dudince i z wieloma innymi atrakcjami. Uwagę przyciągały duże i barwne stoiska krajów arabskich Afryki Północnej, ze sporą orkiestrą ludową i muzykami płci obojga z Algerii, marokańskim skrybą, który na ozdobnych kartonach wpisywał po arabsku dyktowane mu polskie imiona, tunezyjskim muzykiem oraz tkaczem, który demonstrował jak powstają tamtejsze słynne tkaniny i egipskimi atrakcjami.

 

Egipska zmiana warty nad Wisłą

Dwa kraje arabskie były organizatorami pierwszego dnia targów ważnych imprez. Najpierw Moroccan National Tourist Office konferencji prasowej i prezentacji walorów turystycznych tego kraju, a następnie Egipt uroczystość zmiany na stanowisku szefa przedstawicielstwa turystyki tego kraju w Polsce. W obu przypadkach były to jednak imprezy zepsute przez warunki jakie zapewnili im organizatorzy. Konferencja marokańska odbyła się w maleńkim boksie na terenie stoiska tego kraju. Mógł on pomieścić zaledwie kilkanaście osób, łącznie z gospodarzami. Znacznie więcej stało w i za progiem, usiłując coś usłyszeć oraz zrozumieć z tego co po angielsku, bez tłumaczenia, ze swadą mówili: J.E. Ambasador Królestwa Maroka w Polsce, marokański minister turystyki dr Lahcen Haddad i dyr. MNTO – Marokańskiego Narodowego Biura Turystycznego Hamid Addou. Dowiedzieliśmy się m.in. że Maroko odwiedza około 50 tys. polskich turystów rocznie, a kraj ten chętnie będzie gościć ich o wiele więcej. Rozbudowuje bowiem bazę turystyczną w kilku miejscach, także nad Morzem Śródziemnym, a nie tylko Atlantykiem. Chętni mogą wybierać się tam nie tylko w lecie, ale także w zimie, na narty w góry Atlasu.
Imprezę egipską zorganizowano w jednej z sal konferencyjnych wewnątrz hali targowej, podobnie jak sąsiednie, bez sufitu. Dźwięki muzyki i inne odgłosy z hali dosyć skutecznie zagłuszały przebieg pożegnania dotychczasowego radcy ds. turystyki ambasady Egiptu w Warszawie Ahmeda Shokry'ego. Za czasów jego pracy w Polsce liczba Polaków wyjeżdżających nad Nil i Morze Czerwone zbliżyła się do 600 tys. rocznie, po czym dosyć gwałtownie spadła w trakcie i po ubiegłorocznej rewolucji w tym kraju. Nowego dyrektora Biura ds. Turystyki Ambasady Egiptu w Warszawie Ahmeda Sobhi Ismaila czeka więc ogrom pracy, aby chociaż zbliżyć się do dawnego rekordu. Zapowiedział ją zresztą zarówno on, jak i uczestniczący w „przekazaniu władzy" Ambasador Egiptu w Polsce J.E. Reda Bebors, który spóźnił się na uroczystość o pół godziny, bo jego samochód nie był w stanie przebić się przez korki na ul. Marsa. „Pożegnanie – powitanie" było jednak dosyć wzruszające, gdyż kończący pracę w Polsce dyrektor bardzo przywiązał się do naszego kraju i zostawia tu sporo przyjaciół.

 

Arabskie atrakcje

W ładnie urządzonym i nieźle zaopatrzonym w materiały informacyjne stoisku Algierii usiłowałem dowiedzieć się, jak to naprawdę jest z wyjazdami do niego. Wszystko szło pięknie dopóki nie wspomniałem, że niedawno mieliśmy – grupa dziennikarzy turystycznych stowarzyszonych w SD-P „Globtroter" – już zarezerwowanie miejsca w samolocie, ale nie otrzymaliśmy wiz, bo zagraniczni dziennikarze nie są tam mile widziani. Usłyszałem, że jednak niedawno byli tam dziennikarze, także polscy. Na dowód czego pokazano mi film. Ale rozmowa dalej już nie kleiła się. Z innych dużych i zwracających uwagę stoisk narodowych, poza już wspomnianymi, trudno pominąć prezentację Austrii, Portugalii i Włoch oraz ich regionów turystycznych – w dwu ostatnich przypadkach łącznie z wyspami, m.in. Maderą i Sardynią. Miłym zaskoczeniem okazało się stoisko Gruzji. Duże, dobrze zaopatrzone w materiały informacyjne i różnorodne oferty, także w języku polskim. Niemiłym natomiast wizyta na stanowiskach Grecji oraz Bośni i Hercegowiny.
Na pierwszym, sporym ale niemal pustym, z paroma plakatami i garstką folderów, nudziło się dwu smutnych panów. Pamiętam jak kraj ten promował się u nas w przeszłości i rozumiem, że przeżywa on ogromny kryzys gospodarczy i jego obywatelom nie jest do śmiechu. Nie wypada jednak tego okazywać cudzoziemcom, którzy przyjeżdżając jako turyści mogą przecież pomóc trochę podreperować budżet. W drugim, niewielkim, na odwiedzających czekało tylko trochę folderów. Przedstawiciel Bośni i Hercegowiny, chyba jedyny, krążył bowiem po sali - zapewne w poszukiwaniu kontaktów - i tylko od czasu do czasu pojawiał się na stoisku.

 

Kraj partnerski?

Jak już wspomniałem, w tym roku krajem partnerskim TT Warsaw była Polska. „Jest to więc – przeczytałem we wspomnianej już oficjalnej informacji targowej – niepowtarzalna szansa do zapoznania się z potencjałem turystycznym naszego kraju, lokalnymi atrakcjami, a także z kompleksową ofertą noclegową. Na zwiedzających czekają prezentacje zarówno popularnych, jak i mniej znanych miast i regionów... podczas tegorocznej edycji targów można spotkać przedstawicieli wszystkich Regionów Polski (tak w oryginale). Ich prezentacje wzbogacone są pokazami kulinarnymi, ludowymi strojami, ciekawymi zdjęciami oraz tradycyjną muzyką.".
Zapowiedzi te okazały się, niestety, przysłowiową „mową trawą". Z „wszystkich" regionów kraju znalazłem tylko... 4 (słownie: cztery). Świetnie zaaranżowane i oblegane stoisko województwa świętokrzyskiego, z bogactwem oferty oraz publikacji na temat także średnich i małych miejscowości, m.in. „Odkryj tajemnice koneckiego parku" – i kilka innych z tego miasta, „Rowerowy Szlak martyrologii w okolicach Skarżyska – Kamiennej", tylko dlaczego – taki mi wręczono – po angielsku? Czyżby gospodarze liczyli wyłącznie na tłumy cudzoziemców na bicyklach? Trochę na chybił trafił wybrałem publikacje oferty Centrum Tradycji i Turystyki Gór Świętokrzyskich i Osady Średniowiecznej w Hucie Szklanej gminy Bieliny i paru innych. Nie zabrakło czarownicy z Łysej Góry, która chętnie i wdzięcznie pozowała do zdjęć, no i przysmaków oraz innych atrakcji. W sąsiednim stoisku, także obleganym, promowało się Stowarzyszenie „Lokalna Grupa Działania – Wokół Łysej Góry", a w zupełnie innym miejscu hali targowej, właściwie nie wiadomo dlaczego, osobno miasto Kielce.

 

Ciekawi, ale nieliczni

Ciekawie, z dziewczętami i chłopcami w strojach ludowych, muzyką i innymi atrakcjami, zaprezentował się Śląsk. Trochę może zbyt monumentalnie Warszawa i Mazowsze – to drugie z osobnym stoiskiem Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. I to już wszystko, w co trudno uwierzyć, z „kraju partnerskiego". TT Warsaw 2012 „olały", wyrażając się slangiem młodzieżowym, pozostałe regiony kraju, od Podlasia, Warmii i Mazur oraz całego Wybrzeża na północy, po Dolny Śląsk, Małopolskę i Podkarpacie na południu. Owszem, trafiały się tu i ówdzie jakieś ministoiska poszczególnych uzdrowisk czy miejscowości, np. Krzeszów prezentujący się jako Perła Baroku, a przy okazji zabytki diecezji legnickiej, Sandomierz i jego krajobrazy oraz szlaki rowerowe. Duże stoisko Polskiej Izby Turystyki uwzględniało różne regiony kraju, ale żaden, poza wymienionymi, nie zdecydował się na oddzielną prezentację swoich walorów.

{gallery}9433{/gallery}

W programie targów, którym honorowo patronowali: wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk, ministra sportu i turystyki Joanna Mucha, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz oraz Związek Województw RP, a patronami rzeczywistymi byli: prezes POT Rafał Szmitke, prezes PIT Paweł Niewiadomski, marszałek woj. mazowieckiego Adam Struzik i burmistrz dzielnicy Wawer Jolanta Koczorowska, znalazło się sporo imprez towarzyszących. Był m.in. Event Zimowy – wspólna inicjatywa firmy MT Targi Polska i narodowych ośrodków turystycznych Austrii, Czech, Słowacji i Włoch, z symulatorem zjazdowym. Konferencje, spotkania i szkolenia dla branży turystycznej, np. warsztaty „Promocja i komunikacja firmy w internecie", „Innowacyjne narzędzia w incentive travel. Jak zbudować przewagę konkurencyjną?", forum polsko–chińskich biur podróży, prezentacje, poza już wspomnianymi Maroka i Egiptu, estońskiej i cypryjskiej OT, Japonii, Peru, linii lotniczych Emirates, Kondor i Quqtar Airways i spotkania ze znanymi podróżnikami.

 

Zmierzch formuły

Ale w sumie targi potwierdziły fakt, o którym pisałem już kilka lat temu, że formuła targów jako sposobu promocji oferty turystycznej przeżyła się, ustępując pola internetowi. Przynajmniej targów tej wielkości, jak TT Warsaw, organizowanych w mieście, który ma już dwie międzynarodowe turystyczne imprezy targowe plus jedną krajową, a w listopadzie br. wystartować ma trzecia i w kraju, gdzie za najważniejszą - przynajmniej w oczach przedstawicielstw i firm zagranicznych - uważany jest Tour Salon w Poznaniu. W przypadku TT Warsaw 2012 poważną rolę odgrywa ich fatalna lokalizacja i koszmarny dojazd, zwłaszcza obecnie, w związku z przebudową wiaduktów i ulic. Do tego trzeba dodać błędy organizacyjne. Nawet rano w dniu otwarcia targów szukając na ich stronach informacji o zapowiadanym, specjalnym bezpłatnym autobusie „spod Pałacu Kultury", co nic nie znaczy, bo przystanków wokół niego jest sporo, ciągle widziałem zapowiedź sprzed paru dni: „Niedługo podamy dokładny rozkład jazdy autobusu targowego" i taka jest nadal, w momencie gdy piszę tę relację, drugiego dnia imprezy. A pierwszego dnia wieczorem, gdy spore grono wystawców, przedstawicieli branży i prasy usiłowało po zamknięciu targów wrócić do centrum, nie udawało się znaleźć na ten temat nigdzie sensownej informacji. Pozostało wzywanie taksówek lub przejście po rozkopanych chodnikach do autobusów komunikacji miejskiej.

 

Zapowiedzi rejterady

Dodam, że wyjątkowo po macoszemu potraktowano w br. przedstawicieli mediów. Nieoczekiwanie okazało się, że stałe, aktualizowane co roku na miejscu plastikowe karty wstępu, otwierające elektroniczne bramki, straciły ważność. Zamiast nich wydawano kartoniki bez nazwisk, a przynajmniej słowa PRASA. Do ręki, bez plastikowej oprawki i możliwości zwieszenia ich na szyi lub przypięcia do ubrania. Ponieważ nie można było przewidzieć takiego obrotu sprawy, nikt z dziennikarzy nie zabrał z domu takich oprawek, w których można by umieścić chociażby wizytówki. Przedstawiciele mediów pracowali więc anonimowo. Nie otrzymaliśmy też katalogów – „kto chce, może sobie kupić" – ani innego spisu wystawców, zaś tegoroczne materiały informacyjne były wyjątkowo ubogie, chociaż pełne samozadowolenia. Fragmenty zacytowałem wyżej. Można i tak... Wszystko wskazuje jednak na zmierzch TT Warsaw. Od niektórych najpoważniejszych wystawców narodowych, biorących udział w tych targach, od początku słyszałem, że to już ich ostatni raz tutaj, bo „szkoda wysiłku, czasu i pieniędzy". Zaprzyjaźniona szefowa jednego ze średniej wielkości, dobrego biura podróży na pytanie jakie jest zainteresowanie jego ofertą, odpowiedziała z równoczesnym wzruszeniem ramion: - A kto tu przyjedzie? Tylko obecni na targach przedstawiciele zagranicznych biur podroży i hoteli coś usiłują nam sprzedać...

{jumi [*6]}

a