środa, maj 01, 2024
Follow Us
czwartek, 29 kwiecień 2010 14:58

Co wiemy o Arabach? Wyróżniony

Napisane przez Eliasz Nachabe
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Abu Dhabi meczet szejka Zayeda o największej kopule na świecie. Abu Dhabi meczet szejka Zayeda o największej kopule na świecie. fot. Tomasz Brzozowski

Pojęcie Araba jest równie ulotne jak pojęcie Amerykanina. Wiemy, że w krajach arabskich dominuje islam, ale mało przeciętnych Kowalskich słyszało o zwalczających się odmianach tej religii, mocnej społeczności chrześcijańskiej i wzajemnych odwiecznych antagonizmach.

Arabs{jumi [*4]}ki świat tworzy 21 państw skupionych w Lidze Arabskiej. Żyje w nich ok. 350 milionów ludzi, zamieszkujących obszar od Atlantyku do Zatoki Perskiej i od Sahary do podnóży Anatolii. Przyjrzyjmy się najbardziej zapalnym miejscom tego regionu.

Liban wszyscy przeciwko wszystkim
Powstanie państwa żydowskiego spowodowało exodus ludności palestyńskiej, która rozproszyła się po całym Bliskim Wschodzie. Liban kierując się względami arabskiej jedności przyjął fale palestyńskich uchodźców. Działo się tak zarówno w roku 1948 jak i po wojnie czerwcowej z 1967 roku. Rzesze Palestyńczyków, coraz bardziej zradykalizowanych i inklinujących w stronę skrajnie lewicowych ideologii, były dla Libańczyków prawdziwą katastrofą. Wielu znawców problematyki tego regionu jest zdania, że właśnie rok 1948 był dla tego kraju początkiem końca. Palestyńskie organizacje zbrojne zakładały w Libanie obozy, z których prowadziły asymetryczną wojnę przeciwko Izraelowi. Zaznaczę, że to palestyńskie bojówki atakowały Izrael. To tak, jak by z terenów Polski nagle Białoruś ostrzelała Niemcy. To skutkowało represyjnymi atakami izraelskimi. Palestyńczycy w Libanie rośli w siłę, a ich bojówki wchodziły w przeróżne układy z autochtonami, co miało katastrofalny wpływ na stabilność wewnętrzną Libanu. Przypomnę, że w 1970 r., Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny rozpoczął rewoltę na terenie Jordanii. Król tegoż państwa Husajn, krwawo ją stłumił. Palestyńczycy zostali wypędzeni z Jordanii, a Liban pod naciskiem Syrii musiał przyjąć ich do siebie.
Przybycie kolejnej fali lewicujących Palestyńczyków, zniszczyło doszczętnie i tak już kruchą równowagę pomiędzy mniejszościami - sunnitami, szyitami, chrześcijanami, żydami i druzami - w tym kraju. Palestyńskie organizacje zbrojne zachowywały się w Libanie jak na swojej ziemi. Społeczność libańska miała ich dosyć, ale nic nie mogła zrobić. Do tej pory, ten mały, a zarazem wielki kraj cierpi za pomoc której udzielił Palestyńczykom. Chrześcijanie zaczęli coraz bardziej obawiać się muzułmańskiej presji demograficznej. Lewacy, w większości muzułmanie nienawidzili wąskiej elity składającej się z potomków XIX-wiecznej arystokracji libańskiej. Fala ideologii lewicowej w końcu znalazła sobie wroga. W konsekwencji doprowadziła ona do zrodzenia się wewnętrznego radykalizmu. Grupy wcześniej zmarginalizowane zwracały swój gniew przeciwko szeroko rozumianej klasie posiadającej i ogólnie rzecz biorąc, dążyły aktywnie do zmiany status quo. Kanały awansu społecznego były w dużym stopniu zablokowane, a elity każdej z grup zamknięte. Tak zaczęło się piekło. Chrześcijanie, stanęli w obronie istniejącego porządku, a przeciw nim zradykalizowani muzułmanie, którzy mieli w społeczeństwie niższy status, ale zostali wzmocnieni obecnością Palestyńczyków.
Nagrodą za pomoc której Liban udzielił Palestyńczykom była rozpętana w 1975 r. wojna domowa, izraelskie ataki odwetowe, a później częściowa okupacja. Syryjczycy po wkroczeniu w 1976 roku do Libanu, aby szerzyć pokój, zostali tam przez niemal 30 lat. Bezbronny Liban stał się polem bitwy w konflikcie izraelsko-arabskim. Syria i Izrael walczyły ze sobą na tym terenie. Libańczycy obawiali się, że te dwa kraje podzielą go na pół. Libańczykom Syryjczycy kojarzą się z okupantami, a Palestyńczycy z niekończącym się problemem i zamętem.
Do czasu wybuchu wojny domowej zamieszkujący ten kraj sunnici, szyici, chrześcijanie, żydzi i druzowie żyli ze sobą w zgodzie. Po tym strasznym konflikcie, relacje uległy osłabieniu, ale patriotyzm tego narodu zneutralizował je. Jednak przy obecnie wojującym islamie chrześcijanie zdają sobie sprawę, że ich pozycja w tym kraju jest zagrożona. Podział jest prosty Chrześcijanie popierają zachodni styl życia. Są w większości konserwatystami dla których lewicujący islam jest nie do przyjęcia. Ci drudzy zwolennicy Hezbollachu, pod wpływem Iranu i Syrii, za wszelką cenę chcą całkowicie opanować kraj. Niestety jeśli zachód nie poda ręki Libanowi może się tak stać za sprawą ogromnej popularności jaką uzyskał Hezbollach. Mówiąc krótko muzułmanie i chrześcijanie tolerują się, ale do miłości im jeszcze dużo brakuje. Pamiętajmy, że ostatnim bastionem europejskiej cywilizacji w tym regionie, są Libańscy chrześcijanie. Czas się nimi zainteresować i pomóc.

Pierwszy konflikt arabów
Jak większość religii islam też się dzieli. Kolejnym punktem zapalnym świata arabskiego jest konflikt między szyitami i sunnitami. Najwcześniejszy zatarg między muzułmanami powstał na skutek sporu o to, kto ma po śmierci Mahometa sprawować władzę w nowej społeczności wyznawców islamu. Muzułumanie popierający Alego ibn Abi Taliba, kuzyna i zięcia Mahometa, dali początek odłamowi zwanemu szyizmem. Jego przedstawiciele zamieszkują obecnie Iran gdzie szyizm jest obowiązującym wyznaniem państwowym od XVI w. W 1979 r. powstało na jego fundamencie teokratyczne państwo. Stanowią 94% ogółu ludności tego państwa. W Iraku, Azerbejdżanie, Bahrajnie i Jemenie szyici stanowią ponad 60%. Liczą się także w Libanie, Kuwejcie oraz w Pakistanie i Indiach. W dwu ostatnich, stanowiąc niewielką mniejszość, razem wzięci, dorównują potencjałem demograficznym najliczniejszym irańskim szyitom. Sunnici swoją nazwę biorą od sunny, czyli tradycji Proroka, przykładu jego życia i nauczania. Nazwa ta określa po prostu większościowy odłam wspólnoty islamskiej, a nie to, że tylko sunnici uznają sunnę – także szyici się do niej stosują. Sunnici stanowią 90 proc. wszystkich muzułmanów. Mieszkają w prawie każdym państwie świata zaliczani są do nich także polscy Tatarzy.
Główne różnice między sunnitami, a szyitami, nie są natury teologicznej bardziej politycznej i prawnej (szyici mają własną szkołę prawną: tzw. szkołę dżafarycką). Ukształtowały się one w wyniku walk politycznych między tymi ugrupowaniami, które często oskarżają się nawzajem o herezję i niewierność zasadom islamu. Do tej pory trwa rywalizacja o przewodzenie muzułmanom na świecie, co wyraża się m.in. w konflikcie między Iranem, a Arabią Saudyjską. Choć teologowie muzułmańscy starali się pogodzić obydwa odłamy nic im z tych zamiarów nie wyszło, ich wysiłki niweczyły spory polityczne. Tym bardziej, że w łonie szyizmu i sunnizmu wykształciło się o wiele więcej sekt i ugrupowań.
Ogólnie korzeni współczesnego konfliktu arabsko-perskiego doszukiwać się można w zadawnionych sporach religijnych i historycznych urazach. Dziś jego spiralą jest bliskowschodni kryzys polityczny. Nakręcają ją w szczególności próby szerzenia przez Iran radykalnego fundamentalizmu w wydaniu szyickim i aspiracje do odgrywania roli mocarstwa w regionie. Te inspiracje drażnią lokalnego rywala z regionu Arabię Saudyjską. Dzięki sile petrodolarów Arabia Saudyjska zaangażowała się w powstałych po rozpadzie ZSRR państwach muzułmańskich w Azji Środkowej i na Zakaukaziu. Krajach położonych w bezpośrednim sąsiedztwie Iranu. Ten ostatni jeszcze za życia ajatollaha Chomeiniego poprzysiągł Saudom odebranie władzy nad świętymi miejscami islamu (Mekka i Medyna).
Przypomnę, że Iran wspiera czyli finansuje ekstremistów z libańskiego Hezbollahu i palestyńskiego Hamasu. W Libanie można już mówić o pogorszeniu stosunków między szyitami i sunnitami. Jednak stosunki te najgorzej wyglądają w Iraku. Aż strach pomyśleć co się stanie, kiedy wojska sił koalicyjnych opuszczą ten kraj. Obydwie grupy mają rozbieżne wizje dotyczące przyszłego charakteru państwa i udziału w sprawowaniu władzy. Sytuację podgrzewa zaangażowanie się ościennych krajów, szczególnie Iranu i Arabii Saudyjskiej. Czarny scenariusz zakłada, że dojdzie do bratobójczych walk, co raczej zdestabilizuje znaczną część regionu. Radykalizmu irańskich fundamentalistów obawia się nie tylko Zachód, ale również przywódcy Arabii Saudyjskiej, Jordanii i Egiptu. Co raz częściej ostrzegają przed zagrożeniem ze strony Iranu i rewolucyjnego szyizmu, starając się im przeciwstawić.

Turcja kontra reszta świata
Imperium tureckie panowało przez lata na terenach dawnej arabii. To pierwszy historyczny powód niechęci arabów do Turków. Kolejny przykład to turecka droga na Zachód. Już w latach 1920-23 zastosowali oni wzorce modernizacji państwa na przykładzie zachodnich krajów np. system prawny. Turcja wybierając Zachód i wyrażając chęć przynależności do Unii Europejskiej naraziła się większości krajów arabskich gdzie panuje nienawiść do państw Zachodnich. Kraje arabskie postawiły na powrót do korzeni własnej tradycji, czyli fundamentów, a Turcja na UE. Turcja od dawna uważana jest za najlepszego przyjaciela Izraela w świecie muzułmańskim, co budzi niechęć sporej części mieszkańców krajów arabskich. Turcy do tej pory milczą w sprawie zabójstwa ok. 1,5 miliona Ormian w trakcie rozpadu Imperium Ottomańskiego podczas I Wojny Światowej, często określanego pierwszym ludobójstwem XX wieku.

Fundamentaliści kontra islamiści
Jest wielu umiarkowanych muzułmanów, którzy są dobrymi i konstruktywnymi członkami społeczeństwa. Jednak nawet tych fundamentaliści traktują jako odstępców, ponieważ nie idą wiernie za Koranem. Umiarkowanych muzułmanów czeka taki sam koniec jak wszystkich nie-muzułmów, wyrok dla nich jest jeden - śmierć. Tym samym problem leży w islamie, a nie w muzułmanach. Wiemy, że w każdej religii,lub każdej wierze, rolą wierzącego jest stosować nauczanie swojej wiary i w ten sposób te nauki stają się zasadami, według których on żyje – każdy „wierny" muzułmanin musi żyć według Koranu. W państwach arabskich co raz bardziej widoczny jest ten podział. Rzesza biedoty zapomnianej przez świat uwierzyła w przesłanie Al kaidy. Walka z niewiernymi stała się siłą napędową tych ludzi. To kolejny bardzo poważny konflikt wewnętrzny państw arabskich. Dla wielu młodych Arabów Bin Laden jest wręcz popkulturowym idolem jak dla nas Bruce Lee 20 lat temu.

{jumi [*6]}

a