poniedziałek, kwiecień 29, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/22279.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/22279
poniedziałek, 19 październik 2015 16:41

Nad Wełtawą, Łabą, Metują... (1) Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Nad Wełtawą, Łabą, Metują... (1) Fot.: Cezary Rudziński

Nad Wełtawę, Łabę, Metuję, Orlicę, Knieżnę, Cidlnę i kilka innych mniejszych czeskich rzek, a przede wszystkim do znajdujących się tam zamków, pałaców, świątyń, muzeów i innych ciekawych turystycznie miejsc, prowadziła trasa czterodniowego wyjazdu studyjnego dla dziennikarzy, zorganizowanego przez Czech Tourism.

Bardzo ciekawego, nie tylko dla mnie, chociaż wyjątkowo intensywnego. Do tego stopnia, że chociaż jeździliśmy, zatrzymując się na zwiedzanie i obiady po co najmniej 12 godzin dziennie, oraz nieznacznego skrócenia pierwotnego programu, i tak nie wszystko, co nam zaproponowano, udało się zobaczyć.
No ale jeżeli np. jednego dnia w ostatecznym programie znalazły się trzy zamki i pałace oraz muzeum w ciekawym miasteczku, a każde z tych miejsc było odległe od poprzedniego o 1–2,5 godziny jazdy, to trudno się temu dziwić. Pozostałe dni też były pełne wrażeń, a niekiedy i zaskoczeń. Wśród 19 zaproszonych na ten Press Trip zagranicznych dziennikarzy, obok siódemki ze Słowacji, piątki z Włoch i jednej Niemki z Bawarii, była szóstka polskich z 4 miast naszego kraju. Zgodnie z zasadą przyjętą w br. przez Czech Tourism, studyjne wyjazdy dla przedstawicieli zagranicznych mediów rozpoczynają się, poza nielicznymi wyjątkami, w Pradze.

Muzeum Zemana i Praga widziana z rzeki

Oczywiście z programem poznawania w niej czegoś. W przypadku tego Press Tripu który relacjonuję, znalazło się w nim muzeum Karla Zemana (1910-1989), światowej sławy reżysera, który filmami oraz zastosowanymi w nich trikami rozsławił czeską kinematografię XX wieku. Wspaniale zlokalizowane, nad kanałem Czertowka, na lewym brzegu Wełtawy tuż obok wieży dawnego mostu Judyty z 1158 r. łączącej się z wieżą mostową Malej Strany, prezentuje m.in. dekoracje, sprzęty oraz dokumentację fotograficzną z realizacji filmów. I zasługuje na osobne, bardziej dokładne opisanie, podobnie jak większość innych muzeów, zamków i pałaców, które zwiedziliśmy.
Co zapowiadam już wkrótce, na razie ograniczając się do ogólnej relacji z tej podróży. Atrakcyjny okazał się również drugi punkt praskiego programu – rejs łodzią Elektronemo po Czertowce i Wełtawie. Pływałem już w przeszłości po niej na odcinku praskim, ale nigdy po wpadającym do tej najsławniejszej czeskiej rzece kanale. Który w dalekiej przeszłości odprowadzał... nieczystości z królewskiego zamku. Sternik łodzi okazał się znakomitym przewodnikiem, ciekawie opisywał zabytkowe budowle obok których przepływaliśmy oraz pokazywał na kilkumetrowym wodomierzu jak wysokie były fale słynnych powodzi nawiedzających miasto.

Rozczarowania

Pewnym rozczarowaniem okazały się natomiast dwa kolejne punkty programu. Zapowiadał on dwugodzinny spacer praską trasą piwną. Według jego pierwszej wersji, którą otrzymałem wraz z zaproszeniem jeszcze przed wyjazdem, miały to być wizyty w słynnych piwiarniach: „U medvidků", „U Fleků" i „Pražský most U Valšů". W wersji wręczonej nam na miejscu po przylocie, już tylko „Prage Beer Tour" bez szczegółów. Skończyło się na „piwie miesiąca", a kto był głodny również czymś do przekąszenia do niego, w Obecním Důmu hl. mĕsta Prahy stojącym obok gotyckiej Bramy Prochowej.
Nie zachwycił mnie również wieczorny spacer szlakiem praskich legend. Czyli, jak zapewniano w programie, nietypowe zwiedzanie zabytków czeskiej stolicy pod hasłem legend i historii. W rzeczywistości była to banalna wycieczka z miejscową przewodniczką, która chyba oprowadza głównie grupy dzieci i młodzieży oraz trochę je wieczorową porą straszy. W jednym miejscu związanym z jakimś, w przeszłości, szkieletem 2-metrowej wysokości asystenta znanego lekarza. W innym dawno przebrzmiałą zbrodnią czy duchem białej damy. Trafiliśmy w ramach tego spaceru oczywiście i pod słynny Orloj – zegar na ścianie wieży Staromiejskiego Ratusza.

{gallery}22279{/gallery}

Czy chodzi o aurę tajemniczości?

Pod którym mimo jesieni i nienajlepszej pogody nawet wieczorem o pełnych godzinach zbierają się tłumy zagranicznych turystów. Oczywiście po to, aby koniecznie obejrzeć figurki ukazujące się w otwartych okienkach, a w naszym przypadku – i podobnych grup z przewodnikami, głównie azjatyckich, usłyszeć jeszcze parę o nich historyjek. Później była kontynuacja tego spaceru na średniowieczny żydowski Josefov. I, obok zamkniętej w szabasowy (był piątek) wieczór bramy zabytkowego kirkutu, kilka słów legendy o sławnym Golemie. Ale już nie np. na gotycki Most Karola, też pełen legend i historii.
Jedyna korzyść, jaką odniosłem z tego punktu programu, było zrobienie serii nocnych zdjęć. A także stwierdzenie, z ogromnym zaskoczeniem, bo chociaż byłem w Pradze w sierpniu, a i wcześniej wielokrotnie, to dawno nie miałem okazji pochodzenia po niej wieczorem lub w nocy, że zabytkowa część miasta jest fatalnie oświetlona. Być może ma to stwarzać aurę tajemniczości, a nie wynika tylko z oszczędności. Ale praska Starówka skojarzyła się mi bardziej z ciemnym o tej porze doby Kiszyniowem, a nie Paryżem, Wiedniem czy rozświetlonym wieczorami... białoruskim Mińskiem. Program zakończyła kolacja na łodzi Eris pływającej po Wełtawie.

Kamienne zamki...

Drugi dzień, to był wspomniany już ponad 12-godzinny maraton zamkowo-muzealny. Najpierw 2,5-godzinny przejazd do wioski Kuks nad Łabą, która w tym miejscu jest wąskim strumykiem. Miejscowość ta położona jest w pobliżu Jaromierza i niedaleko... naszej Kudowy Zdroju. Stoi w niej unikatowy, jeden z najciekawszych w tej części Europy, barokowy kompleks pałacowo-zamkowo-szpitalny, o którym napiszę osobno. Po wczesnym obiedzie w sympatycznej, ze smacznym menu, restauracji Baroque Kuks oraz godzinnej jeździe autokarem, znaleźliśmy się w renesansowym, ale z korzeniami od XIII wieku, pałacu Častolovice zbudowanym u zbiegu rzek Bĕla i Knĕžna.
Zwróconym niedawno dawnym właścicielom, gdyż po wojnie został on skonfiskowany przez władze komunistyczne. Następne przejazdy były już krótsze, ale zmrok coraz bliższy. W 4,8-tysięcznym miasteczku Vamberk, słynnym od XVII w. z wytwarzanych w nim koronek, wart uwagi jest barokowy kościół oraz parę kamieniczek przy, jak zwykle w Czechach, placu – ulicy Husa. Ale magnesem przyciągającym do niego turystów i dziennikarzy jest Muzeum krajky (koronek) w dwupiętrowym domu stojącym w pobliżu wspomnianego kościoła.

... i delikatne koronki

Niedawno dom ten został, dzięki finansowemu wsparciu funduszy europejskich, odremontowany, a robiąca wrażenie muzealna ekspozycja przygotowana na nowo. Koronki pojawiły się w Europie w okresie Renesansu i stały ważnym elementem strojów, zwłaszcza dam z wyższych i odpowiednio zamożnych sfer, a także ozdób mieszkań. W Czechach tradycja wytwarzania koronek ma już 450 lat, a ich centrum jest właśnie Vamberk położony u podnóża Gór Orlickich. Z czasem, na przełomie XIX i XX wieku, rozpoczęto tu produkcję także nowoczesnych koronek. W 1889 r. powstała zaś, pierwsza w Czechach, zawodowa szkoła koronkarska, a w 1929 r. Muzeum Koronek.
Jakiej klasy były to koronki, najlepiej świadczy fakt, że w 1925 roku prace najsłynniejszych ich wytwórczyń, a zarazem inicjatorek nowoczesnego koronkarstwa, Emilii Paličkove i Marie Serbouskové nagrodzono złotym medalem na Międzynarodowej wystawie sztuki dekoracyjnej w Paryżu. Po II wojnie światowej tradycje te kontynuowała spółdzielnia Vamberecká krajka. Wysoki artyzm tych koronek potwierdzały nagrody zdobywane za nie na EXPO w Brukseli w 1958 r., w Montreali w 1967 r., wielokrotnie na Międzynarodowym biennale koronek w Brukseli itp.

Nove Mĕsto nad Metuji

W vamberskim muzeum wystawione są koronki wytwarzane od początku XVIII w. Zarówno pojedyncze egzemplarze, jak i całe kolekcje, wśród nich eksponaty nagrodzone na światowych wystawach. Od mających korzenie ludowe, po nowoczesną twórczość artystek-koronczarek w postaci sukien czy szali. Zwiedzający mają też możność obserwowania koronczarki przy pracy. I nie wszyscy są w stanie nadążać wzrokiem za jej niezwykle szybkimi ruchami i błyskawicznymi zmianami kilkunastu, a nawet więcej drewnianych przyrządów, na które nawinięte są nici służące do wytwarzania z nich przeróżnych wzorów.
Będąc gdzieś w pobliżu warto tu zajrzeć, ale i nawet specjalnie przyjechać. Do następnego w programie, zabytkowego Nowego Miasta nad Metują, dotarliśmy już o zmroku. Z trudem udało mi się zrobić kilka, jeszcze dziennych, zdjęć budowli w centrum, które stanowi rezerwat architektury. Zaś tutejszy zamek założony w 1501 roku, nazywany też pałacem, zwiedzaliśmy już w sztucznym oświetleniu. Także i on odzyskany został niedawno przez niegdyś wydziedziczonych właścicieli, rodzinę przemysłowców Bartoniów z Dobenina i stanowi własność prywatną.

Secesja, Art. Deco, Kubizm...

Zaskoczeniem – oczywiście również napiszę o nim osobno – okazały się zamkowe wnętrza. Najbardziej niezwykłe, jakie w tej skali widziałem gdziekolwiek. Zostały one bowiem ozdobione i wyposażone w I połowie XX wieku w stylach secesji, art deco, funkcjonalizmu i kubizmu przez czołowych przedstawicieli czeskiej sztuki tych kierunków. Na nocleg, a ściślej dwa kolejne, ostatnie podczas tej podróży, w hotelu Panorama w Rychnovĕ nad Knĕžnou, wróciliśmy kilkadziesiąt kilometrów, aż niemal pod Vamberk, w którym byliśmy parę godzin wcześniej.
Aby z niego robić wyjazdy – i wracać – do pozostałych miejscowości zgodnie z programem. Dlaczego właśnie w tym hotelu i w ogóle w miejscowości, w której niczego nie zwiedzaliśmy, chociaż też jest co, to już chyba tajemnica organizatorów naszego wyjazdu, firmy Promoteam z Pragi, działającej na zlecenie Czech Tourismu. Patrząc na mapę oraz przejeżdżane w tę i z powrotem odcinki dróg oraz potrzebny na to czas, nie widzieliśmy w tym sensu. Ale jakiś sens zapewne był. W drugiej części tej relacji będzie o kolejnych zamkach i pałacach, ale również w słynnych konnych wyścigach z przeszkodami w Pardubicach.

a