poniedziałek, maj 06, 2024
Follow Us
środa, 15 luty 2023 08:46

Czechy: karnawałowa parada na Wesołym Wzgórzu Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Pochód karnawałowy na Wesołym Wzgórzu, w największym obszarowo skansenie budownictwa ludowego w Czechach, jest jedną z imprez folklorystycznych wpisanych na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.

Veselý Kopec, bo tak nazywa się po czesku ta wioska położona w odległości ośmiu kilometrów od 10-tysięcznego, przemysłowego miasta Hlinsko we wschodnich Czechach, na wysokości 535-579 m n.p.m. w Górach Żelaznych, na Wyżynie Czesko – Morawskiej, jest jedną z trzech części obecnego Muzeum Przyrodniczego Wysoczyzna.

Od XIV wieku

Osada ta zasiedlona została prawdopodobnie w XIV wieku i wiąże się z nią legenda o królu Czech i Polski Wacławie II (1271-1305). Zlecić on miał w roku 1302 budowę tu młyna i tartaku poruszanych wodą przepływających pod wzgórzem rzeczki Chrudimki i wpadającego do niej Długiego Potoku. Ich uruchomienie świętowano na wzgórzu nazywanym Veselý Kopec. A cztery zagrody tej osady na zboczu osłoniętym od północno zachodnich wiatrów, należały do sąsiedniej wsi Dřevikov. Pierwsza pisemna wzmianka o niej pochodzi jednak dopiero z roku 1654. Dalsze zagrody, a także piekarnię, karczmę i inne budynki, wznoszono tu stopniowo od XVI wieku.

Natomiast historia tego skansenu sięga lat 50-tych XX w. Wówczas konserwator dr Jaroslav Herout zaproponował wpisanie tutejszego gospodarstwa rolnego z murowanym domem mieszkalnym i stajniami, stodołą oraz innymi obiektami m.in. gołębnikiem i drewnianą obudową źródełka, do rejestru zabytków. Wraz z innymi w okolicy, m.in. kuźnią w Moždĕnicy i żelaznym młotem (hamernią) w Svobodném Hamre. Ale za twórcę tego muzeum pod odkrytym niebem w roku 1971 uważany jest Luďek Štĕpán (1932-2017), konserwator zabytków w okresie (powiecie) chrudimskim. A w latach 1982-1992 kierownik tutejszego muzeum nazwanego Kolekcją Budownictwa Ludowego Vysočina.

Osadnictwo pasterskie w Górach Żelaznych

Budynki te należą bowiem do najcenniejszych zachowanych zwanych półchłopskimi, dokumentującymi osadnictwo pasterskie w Górach Żelaznych. W skansenie oprócz drewnianych, z jednym wspomnianym wyjątkiem murowanego, wzmiankowanego już w roku 1654 w wykazie poboru podatków, domów mieszkalnych i gospodarczych, zachowały się, lub zostały do niego później przeniesione z okolic Hlinska, Policzki, Litomyszli i innych miejscowości, także wiejskie zabytki techniki napędzane wodą: młyn, olejarnia, tartak, młyn do rozdrabniania kory na potrzeby garbarstwa.

Gospodarstwa, jest ich ponad 30, i inne budynki, m.in. olejarnia, stodoła tartaczna, waga, suszarnia lnu i owoców, warzelnia powideł, kościółek, rozrzucone są na sporym obszarze zbocza. Można zapoznać się w nich ze sposobem życia i gospodarowania drobnych rolników od połowy XIX do połowy XX wieku. A także z wykonywanymi tu rzemiosłami. Tkactwem, wyrobem płótna, garncarstwem itp. Przy czym z życiem bez elektryczności i współczesnej techniki. Można to zwiedzać samodzielnie, ale więcej dowiedzieć się korzystając z pomocy przewodnika. Obejrzałem je już podczas poprzedniego tu pobytu.

Imprezy folklorystyczne

Na Wesołym Wzgórzu odbywają się również imprezy kulturalne i folklorystyczne oraz wystawy. Szczególnie ciekawe i barwne są związane z kalendarzem religijnym. Zwyczajami bożonarodzeniowymi, wielkanocnymi, dożynkami, a zwłaszcza obchodami karnawałowymi. Słynny pochód przebierańców w strojach reprezentujących różne zajęcia oraz maskach, wpisany w 2010 roku, jak już wspomniałem na Listę UNESCO, przyciąga sporo widzów z bliższych oraz dalszych okolic. Dla nas, szóstki polskich dziennikarzy zaproszonych na wyjazd studyjny do Czech Wschodnich, był on najbardziej barwnym i dynamicznym widowiskiem.

Byłem tu już blisko trzy lata temu, ale wiosną. Obecnie, w zimowej scenerii, przy niewielkim mrozie, Wesołe Wzgórze wygląda inaczej. Jest przede wszystkim ludniej i barwniej. Okoliczni mieszkańcy i turyści, podobnie jak my, chcą przede wszystkim zobaczyć pochód przebierańców. Najpierw schodzimy do niżej położonych budynków, w których uczestnicy pochodu przygotowują się do niego. Ponieważ jego tradycja obejmuje kilka wsi i miejscowości, także Trhovou Kamenice, Všeradov i Vortovą, co roku prezentuje się jedna, w bieżącym ta ostatnia. Poruszając się po skansenie, trzeba bardzo uważać, gdyż jest ślisko, a dróżki i ścieżki miejscami są dosyć pochyłe.

Kominiarze, handlarze, rakarze, Turcy..

Obserwujemy już przebranych uczestników karnawałowego pochodu, lub dokonujących ostatnich poprawek strojów, masek i nakryć głów. Po nich kierują się na górę, pod wspomniany murowany dom z XVII wieku, a właściwie całą zagrodę. Niemal wyłącznie mężczyźni i młodzi chłopcy. Ustawiają się według profesji lub postaci ubranych w podobne stroje. Barwne, ale różniące się szczegółami, świadczącymi o sporej wyobraźni. Są, chyba najbardziej rzucające się w oczy, chochoły w słomianych strojach i szpiczastych czapach, przybranych kwiatami, wstążkami i innymi ozdobami.

Ładnie prezentują się Turcy. Są kominiarze, oczywiście z twarzami pomazanymi na czarno, tego samego koloru strojach, ale z białymi szerokimi, koronkowymi kołnierzami i również białymi wysokimi skarpetami, ale na głowach w słomianych, ukwieconych czapach i z medalami na piersiach. Rakarze trochę przypominają naszych krakowskich Lajkoników. Mają z przodu, ale na wysokości brzuchów, małe końskie łby oraz z tyłu szerokie zady, a na trójkątnych, czarnych nakryciach głowy ozdobionych wielobarwnymi kwiatami, także wizerunki końskich łbów i podków.

Podczas ostatków „wszystk wolno”

Handlarze, nazywani żydami, strojami przypominają nieco dzikie zwierzęta z sierścią długich włosów chyba z wełny. W czapach i maskach z brodami oraz długimi, czerwonymi nosami. Ale podobne, chyba jeszcze dłuższe, ma grupa w białych strojach z czerwonymi detalami i wysokimi skarpetami. Kolory strojów są ostre: błękitne, czarne, brunatno – beżowe, kontrastujące ze śnieżnobiałymi dodatkami. Niektórzy mają w dłoniach laski, bicze i inne przedmioty. Ustawieni przed wejściem do budynku podskakują, tańczą, czekają na sołtyskę wsi.

Wychodzi ona o godzinie 10.00 z wielkim papierowym aktem przekazania na ten dzień, w którym, zgodnie z tradycją ostatków „wszystko wolno”, władzy szefowi pochodu i jego towarzyszce pełni władzy. Przedstawiciele poszczególnych „profesji” tańczą, skaczą, pozorują walkę oby zwrócić na siebie uwagę. Po czym ustawiają się w korowód, na końcu którego idzie orkiestra i rozpoczynają przemarsz przez wioskę. Zatrzymują się przed niektórymi domami na trasie, prezentują tańce, żartują, swawolą. Według tradycji ludowej wysokość skoku Turków w trakcie tańca zapowiada podobno, jak wysoko wyrośnie w tym roku zboże i len.

Tańce, figle i psoty

Gościom imprezy malują twarze czarną, tłustą sadzą, obłapiają ze śmiechem dziewczyny i kobiety. Korzystają też z poczęstunków gospodarzy. Podawanym im na tacach kanapek i w plastikowych kieliszeczkach ze śliwowicy. Obserwują to wszystko sąsiedzi z innych wsi oraz goście – turyści, w tym sporo dzieci. Mimo braku słonecznej pogody, na szczęście śnieg ani deszcz nie pada, można spokojnie obserwować i uczestniczyć w tej zabawie. I korzystać z informacji udzielanych zaproszonym dziennikarzom przez dyr. dr Magdę Křivanovą, przy pomocy miejscowej, nieźle mówiącej po polsku przewodniczki Barbary Kučerovej.

Jest też czas na indywidualne rozmowy z przebierańcami, obserwowanie ich tańców i figli, robienie zdjęć. To jednak tylko główny i najbardziej malowniczy punkt programu tego dnia. Jego kontynuacja nastąpi w Hlinsku, w innej części tego Muzeum Przyrodniczego – Skansenu Wysoczyzna, nazywanej Betlemem – Betlejem, po obiedzie w tamtejszej karczmie „U św. Huberta”, znanej z dobrej, regionalnej kuchni. Ale to już temat na osobną relację, bo i tam atrakcji i zaskoczeń było sporo. Opublikuję ją wkrótce. Dodam, że w skansenach na Wysoczyźnie nakręcono już kilkanaście filmów i bajek dla dzieci.

Autor uczestniczył w dziennikarskim wyjeździe studyjnym do Czech Wschodnich na zaproszenie warszawskiego przedstawicielstwa Czech Tourism i Destinačni Společnosti Východni Čechy w Pardubicach.

a