czwartek, maj 16, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/21120.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/21120
poniedziałek, 08 czerwiec 2015 00:00

Słowacja: Stara Lubowla – miasto i skansen u stóp zamku Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Słowacja: Stara Lubowla – miasto i skansen u stóp zamku Fot.: Cezary Rudziński

Najstarszym z trzech zespołów architektoniczno-zabytkowych Starej Lubowli (słowacka nazwa: Stará Ľubovňa), jest nieco ponad 16-tysięczne obecnie miasto. Pierwsza bowiem pisana wzmianka o nim pochodzi z 1292 roku i dotyczy polsko-węgierskiego sporu o południowe tereny ziemi sądeckiej.

Rozgorzał on po śmierci węgierskiej królewny i polskiej księżnej, aktualnie też świętej, Kingi (1234-1292). Która wcześniej, wykorzystując okres anarchii w jej rodowej ojczyźnie, obsadziła na ponad 30 lat tę część Spiszu polskimi wojskami.

Ludwik I Węgierski

Ważnym wydarzeniem w dziejach miasta był rok 1364, w którym król Ludwik I Węgierski (1326-1382) nadał mu prawa wolnego miasta królewskiego. W tym miejscu nie mogę pominąć faktu, że niektóre polskie przewodniki po Słowacji mylnie nazywają go Ludwikiem Andegaweńskim. Bo chociaż ten król węgierski, a później także polski, pochodził również z rodu Andegawenów, a na Węgrzech nazywany jest Ludwikiem I Wielkim, to chodzi o dwu różnych, chociaż żyjących niemal równocześnie władców. Ale francuski Ludwik I Andegaweński (1339-1384) nie miał nic wspólnego ani z Węgrami, ani ze Starą Lubowlą.
Rozwijała się ona świetnie pod rządami polskich starostów spiskich w latach 1412-1772, podobnie jak inne zastawione Władysławowi Jagielle miasta, miasteczka i wsie. Niestety 11 kwietnia 1556 roku Starą Lubowlę niemal doszczętnie strawił ogromny pożar, nie niszcząc zaledwie 6 domów. Praktycznie więc niemal wszystko, co obecnie w nim możemy oglądać, wzniesiono po tym roku. Z wyjątkiem głównej budowli w rynku, kościoła parafialnego św. Mikołaja. Zbudowano go bowiem w XIII wieku jako gotycki. Później przebudowywano. M.in. po pożarze świątyni w 1639 roku w stylu baroku, a w XIX wieku klasycyzmu.

Zabytkowy kościół i domy w rynku

Wyposażenie jego wnętrza, zwłaszcza ołtarz główny i kilka bocznych, jest więc barokowe. Zachowało się jednak kilka starszych dzieł sztuki i elementów dekoracyjnych. Najciekawsze z nich, to figura Matki Bożej z około 1360 roku w zwieńczeniu ołtarza Świętej Rodziny. Ponadto późnogotycki krucyfiks na tęczy z XVI w. Zwiedzanie kościoła poza godzinami mszy (ale wówczas jest ono co najmniej niemile widziane) jest płatne. Podczas obecnego w nim pobytu trafiłem jednak na uroczystą mszę ślubną, udało mi się więc zrobić kilka zdjęć jego wnętrza. Dookoła rynku stoją późnorenesansowe i klasycystyczne domy oraz kamienice. W ogromnej większości jednopiętrowe. Niektóre mają zachowane podcienia.
Jednym z najciekawszych budynków tego zespołu jest, obecnie mieści się w nim muzeum – Dom Lubowelskiego Mieszczanina, prezentujące tutejsze życie mieszczańskie w XIX w., warsztat papierniczy i wykonujący druki oraz mennicę. Uwagę zwraca również dom nr 12, który powstał po pożarze w 1639 r. z połączenia dwu wcześniejszych kamienic. Jest on siedzibą miejscowego Centrum Informacji Turystycznej oraz galerii sztuki, w której wystawiane są prace tutejszych artystów. Na ciekawe domy można natrafić również w uliczkach odchodzących od rynku, lub w jego pobliżu. I to już chyba wszystko, co warto tu zobaczyć.

Muzeum ludowej architektury drewnianej

Pora na parę słów o lubowiańskim skansenie. Zgromadzono w nim kilkadziesiąt zabytków ludowej architektury drewnianej przeniesionych tu z różnych spiskich i wschodnio słowackich wsi. Wytyczono też, pozwalającą obejrzeć je wszystkie, 4,5-kilometrowej długości, licząc od parkingu na którym pozostawia się samochody, ścieżkę dydaktyczną. Najbardziej rzucającym się w oczy budynkiem w nim jest greckokatolicka cerkiew p.w. św. Michała Archanioła zbudowana w roku 1833 we wsi Matysova. Jest to cenny zabytek ludowej architektury sakralnej wschodniej Słowacji.
To budowla zrębowa, z wysoką wieżą. Przypomina trochę świątynie polskiego szlaku architektury drewnianej na Podkarpaciu i Podhalu. Wyposażenie jej wnętrza jest niekiedy starsze od samej cerkwi. Z I polowy XVIII w. pochodzi bowiem ikonostas, zaś z II połowy tamtego wieku ołtarz boczny Przemienienia Pańskiego. Niektóre ikony zaś, nawet z XVII w. Były ono bowiem częścią ikonostasu starszej drewnianej świątyni w Matysovej. W 1979 roku cerkiew ta przeniesiona została z niej na obecne miejsce do skansenu. A w 1991 roku ponownie konsekrowania i w dniach ważnych świąt religijnych odbywają się w niej nabożeństwa w języku cerkiewnosłowiańskim.

Chaty w pełni wyposażone

Większość znajdujących się w skansenie wiejskich domów mieszkalnych zbudowano na początku XX wieku. Tylko jeden, z kilkunastu opisanych dokładniej i z ich rysunkami, w ulotce informacyjnej tego muzeum ludowej architektury, którą otrzymałem w języku polskim, postawiony został dopiero w 1947 r. we wsi Údol. A wzniosło go małżeństwo Murcków. Trafił do skansenu, gdyż budynek ten reprezentuje najpóźniejsze stadium przemian drewnianego domu w tym regionie. Mieszkała w nim tylko jedna rodzina, a obecnie wewnątrz umieszczono ekspozycję szkoły ludowej z okresu międzywojennej Republiki Czechosłowackiej, z mieszkaniem nauczyciela.

{gallery}21120{/gallery}
Domy w tym muzeum pod gołym niebem zawierają bowiem ich dawne wyposażenie, które, oczywiście, można oglądać. Poza nim szczególnie ciekawe są w niektórych izbach belki stropowe. Zdobione snycerką i napisami. Przeważnie z motywami solarnymi, rozetami, nazwiskami fundatorów i rokiem postawienia domu. Przy czym w dialektach: szaryskim (płn. wsch. Słowacja, region sąsiadujący ze Spiszem), góralskim, ale również w językach niemieckim i rusińskim. We wspomnianej ulotce informacyjnej czytam, że belkom tragarzowym, czyli głównym nośnym, przypisywano w tutejszej kulturze ludowej funkcje magiczne.

Magiczne funkcje... belek stropowych

Kładziono pod nimi ochrzczone dziecko, ciężko rodząca kobietę, a także umierającego, gdy długo konał. Błogosławiono też przed ślubem państwa młodych. Pannie młodej zdejmowano wianek i zakładano na głowę czepiec. Pod tą belką tańczyła też ona pierwszy taniec ze swoim mężem. Oprócz różnego rodzaju domów, można tu obejrzeć również Sypaniec z Veľkej Lesnej z końca XIX w. Sypańcami nazywano przydomowe, wolnostojące magazyny, w których na jednym poziomie trzymano zboże, a na drugim skrzynie z odzieżą, narzędzia tkackie itp.
Zaopatrywano je w solidne zamki, a także dachy o konstrukcji siodłowej, które w przypadku pożaru można było szybko zrzucić, zapobiegając spaleniu się dobytku. Stoi też w skansenie szałas pasterski, a ściślej zespół letnich budynków sezonowych do których przenoszono się wraz z bydłem, na sianokosy itp. Ponadto wiejska stolarnia, kuźnia ze wsi Torysa, młyn z Sulina, wspomniana już szkoła w zabytkowej chacie, czy gajówka. Organizatorzy proponują poświęcić na zwiedzenie skansenu co najmniej 2 godziny. Podobnie długo zamku. A z miastem i innymi tutejszymi atrakcjami przynajmniej cały dzień.

Jak zostać średniowiecznym rycerzem

Bo jest tu jeszcze jedna. Nawiązujący do popularnych obecnie rekonstrukcji Historyczny Obóz Wojskowy. Otwarto go w 2006 roku i czynny jest od czerwca do września, a dla zgłoszonych wcześniej grup również w innych terminach. Ma charakter późnośredniowiecznego obozu wojskowego i przedstawia życie żołnierzy w wiekach XV i XVI. Można go nie tylko zwiedzać, ale również przenocować w jednym z namiotów, a nawet zatrzymać się na dłużej. Aby pojeździć konno, potrenować strzelanie z łuku i kuszy, „posmakować" życia w tamtych czasach.
A nawet zostać pasowanym na rycerza. W domku kapitańskim zaś, w urządzonej w nim karczmie stylizowanej na średniowieczną, coś zjeść i wypić. Obóz ten znajduje się przy drodze z centrum miasta do skansenu i zamku. W sumie Stara Lubowla oferuje więc niemało atrakcji i warto do niej nie tylko wpaść przejazdem na chwilę, ale również na nieco dłużej.



a