środa, maj 01, 2024
Follow Us
piątek, 28 czerwiec 2019 18:24

Ukraina Kijów wiosna 2019 Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Kijów Kijów Cezary Rudziński

Trzy lata w liczącym grubo ponad 15 wieków „Mieście złotych kopuł”, a tyle ma Kijów, to mniej niż mgnienie. Cezary Rudziński pisze o tym co nowego i starego w Kijowie.

Zakochałem się w Kijowie podczas pierwszego w nim pobytu już ponad sześć dekad temu, a uczucie to pogłębiały kolejne, zwykle dłuższe, liczone w dziesiątkach, w tym sześć lat pracy korespondenta polskiej prasy.

W poszukiwaniu nowości i zmian w Kijowie

Tu, w oficjalnie niespełna 3 milionowej, w rzeczywistości sporo ludniejszej, bo nie wszyscy są zameldowani, ukraińskiej stolicy nad Dnieprem. Najbardziej zielonej w Europie, gdyż w żadnej innej nie ma aż tylu parków, skwerów, a nawet w jej granicach Puszczy Wodicy, przez którą jeżdżą tramwaje. O powierzchni 836 km², grubo ponad półtorakrotnie większej niż Warszawa.

Pozwoliło mi to poznać miasto i tutejsze atrakcje oraz mieszkańców dosyć gruntownie, z ich blaskami, cieniami i wadami. A także zdobyć grono serdecznych przyjaciół. Każdy kolejny przyjazd, także ten obecny wiosną 2019 roku, rozpoczynam od szukania zmian, jakie zaszły od poprzedniego pobytu. „Obwąchiwania” znanych, niekiedy na pamięć miejsc i zabytków, wyławiania nowości. Nie ukrywam, że tym razem jechałem tu z pewnym niepokojem. Dokonała się właśnie zmiana prezydenta Ukrainy i konsekwencje tego nie są jeszcze znane. Na wschodzie, w Donbasie, trwa nadal wojna z rosyjskojęzycznymi separatystami i ich kremlowskimi mocodawcami. 

Nieprzychylna propaganda i fakty

Wysiłek i środki wkładane w umocnienie siły obronnej kraju oraz fatalny stan stosunków z wielkim północno–wschodnim sąsiadem Rosją i wzajemne embarga handlowe, nie pozostały bez negatywnego wpływu na ukraińską gospodarkę oraz poziom życia społeczeństwa. I chociaż staram się w Polsce codziennie śledzić wydarzenia na Ukrainie w tutejszych mediach internetowych, nie bez wpływu na moje obawy miała też, przeznaczona głównie na użytek wewnętrzny, propaganda rosyjskiej TV, której najważniejsze programy oglądam systematyczne. A w nich słyszę, a niekiedy i widzę, jak Ukraina rozkłada się, gospodarka pada, ludzie żyją w nędzy, a kraj ten lada dzień rozsypie się na części i upadnie. 

Ma to jednak tyle wspólnego z realną tu rzeczywistością, co propaganda PRL-owska zohydzająca USA. Wspaniale skontrowana niegdyś w świetnym kabarecie radiowym w latach 70-tych, z czołową postacią Sołtysa Kierdziołka granego przez Jerzego Ofierskiego.

 

Po powrocie z kolejnego tournee wśród amerykańskiej Polonii powiedział on w jednym z programów, że „rzeczywiście Ameryka ginie, rozkłada się, umiera”. Dodając: „Ale jaka to piękna śmierć” i wywołując taki śmiech radiosłuchaczy, że trzęsły się szyby w domach. Podobnie jak nie tylko mój, gdy kilka lat temu, po wprowadzeniu przez Rosję embarga na import naszych jabłek, usłyszałem w kanale „Rossija”, że wskutek tego „gospodarka polska znalazła się na skraju przepaści”. 

Boom budowlany w stolicy Ukrainy 

Starczy jednak tych dygresji, pora na relację, jaki jest Kijów wiosną 2019 roku. A zmiany są tu duże, generalnie pozytywne, chociaż nie brak i faktów kompromitujących władze miejskie. Te pierwsze zauważalne są już na lotnisku w Boryspolu, z którego w ostatnich latach korzystałem również jako tranzytowego w podróżach na Zakaukazie. Nareszcie jest z niego relatywnie szybki, bo 38 minutową podróż kolejowym „expressem” na trasie 30 km na dworzec główny w centrum Kijowa trudno uznać za specjalne osiągniecie, dojazd do miasta. 

Dwa składy „elektryczki”, jeden dwu mniejszych, drugi jedno wagonowy, kursują wahadłowo, a więc rzadko, mniej więcej raz na godzinę. Częściej „Bus-expressy”, ale podróż szosą w korkach trwa nimi dłużej. Już podczas jazdy kolejką do centrum miasta widać, zwłaszcza na peryferiach stolicy, ogromną skalę nowego budownictwa. Pracujące dźwigi i całe zespoły wznoszonych 20, 30 i więcej piętrowych wieżowców mieszkalnych niemal na każdym kroku. Wyrastają one w różnych miejscach, m. in. na jeszcze niedawno zaniedbanych peryferiach i terenach poprzemysłowych, np. krańcach jednej z ważnych arterii stolicy, ul. Wełykoj Wasilkiwśkoj, dawniej Czerwonoarmijśkoj. 

Pomnik Juliusza Słowackiego

Także wiele innych odcinków tej ulicy stało się nie do poznania, stała się ona jednokierunkową i mimo sporej szerokości ledwo może pomieścić wzmożony ruch samochodowy. W pobliżu pięknego, neogotyckiego katolickiego kościoła św. Michała zbudowanego przy niej ponad sto lat temu i zamienionego przez komunistów w salę koncertową, a parę lat temu zwróconego wiernym, stanął ładny pomnik Juliusza Słowackiego. Jeżeli chodzi o zmianę nazw ulic, placów i obiektów, jest ona tak znaczna ostatnio w ramach dekomunizacji i derusyfikacji, że nawet starzy kijowianie, a nie tylko tacy przyszywani jak ja, nie mogą się w nich połapać. 

Wrócę jednak jeszcze na chwilę do nowego budownictwa. Zarówno biznesowego, hotelowego jak i mieszkalnego. Jego skala jest rzeczywiście ogromna, a architektura często ciekawa, bez budowanych 20-30  lat temu wieżyczek i udziwnień. Przy niewielkiej np., liczącej zaledwie 50 numerów, ulicy Hoholiwśkoj (Gogola), w centrum, z którą związany jestem od ponad ćwierćwiecza zatrzymując się u przyjaciół, w ostatnich latach wyrosło kilka luksusowych apartamentowców. Trzy kolejne są w budowie, a do pełnego jej zagospodarowania pozostała już chyba tylko zabita od kilku lat dechami i częściowo zrujnowana czynszowa kamienica z początku 20 wieku. 

Archietktoniczne dysonanse i samowole

I albo zostanie ona zmodernizowana, jak setki podobnych, albo na jej miejscu stanie kolejny luksusowy wysoki blok mieszkalny z parterem wyłożonym polerowanym granitem. Równocześnie jednak zachłanność kijowskich deweloperów jest niewyobrażalna. Powszechna korupcja oraz samowola budowlana powodują, że w wielu punktach miasta wyrosły już, i budowane są nadal, kolejne domy nie pasujące do otoczenia. Ich ofiarą padł nawet popularny Rynek Sienny, odgrywający tu jeszcze parę lat temu podobną rolę, jak Hala Mirowska w Warszawie, tylko znacznie większy.

Rozciągający się niegdyś między ul. Bulwarno-Kudriawską, dawniej Worowskiego, łączącą dwa ważne place: Peremohy (Zwycięstwa) i Lwowski oraz równoległa do niej ul. Ołesia Honczara. Na miejscu tej hali targowej i rynku wyrosły wysokościowce biznesowe, trwa budowa mieszkalnego. Podobne przykłady można mnożyć chyba setkami z różnych dzielnic miasta. Na budowlane samowole pozwala sobie nawet Cerkiew, lub anonimowi „wierni”. Na różnych placykach postawiono „na dziko” kaplice lub małe cerkiewki. Jakiś przedsiębiorczy pop zbudował nawet najpierw drewnianą, później po cichu przebudowaną na murowaną, cekiewkę w historycznym centrum Starego Miasta.

Warto zajrzeć na Wozdwiżenkę

Między zachowanymi fundamentami najstarszej (989-996, fundacja ks. św. Włodzimierza Wielkiego) Cerkwi Dziesiatynnej, trzykrotnie burzonej – po raz pierwszy przez hordy chana Batyja w 1240 r. i na szczęście, bo nie wiadomo w jakim to miałoby być stylu, nie odbudowanej, chociaż były i takie plany, oraz gmachem Muzeum Historycznego. I nie ma odważnego, który by tę cerkiewkę rozebrał.

Wśród nowego budownictwa uwagę, także turystów, zwraca nowy mikroregion mieszkaniowy Wozdwiżenka. Zajmuje on przestrzeń między słynnym Zjazdem św. Andrzeja (Andrijiwskij Uzwiz), ale bez wyjazdu nań i okolicą Rynku Żytniego na Podole.

 

Zbudowano go w ciągu kilku lat, trwają jeszcze prace przy kolejnych domach, w dawnym Uroczysku Kożumiaki, zaniedbanym regionie jakichś bud i warsztatów. Nazywany przez niektórych „Kijowskimi Karlowymi Warami”, chociaż z tamtejszymi secesyjnymi kamienicami i sanatoriami jego architektura niewiele jednak ma wspólnego, jest naprawdę ciekawy. Z budynkami biznesowymi, restauracjami, barami, klubami, a przede wszystkim luksusowymi apartamentowcami, z ludowym zdobnictwem wykorzystywanym niekiedy na fasadach. 

Kompromitujące ruiny

Obok wielu pozytywnych zmianach w kijowskim budownictwie oraz architektonicznym obliczu miasta, jakie widzę, nie brak nadal także miejsc kompromitujących. Zaliczam do nich niedokończone w przeszłości budynki z końcówki czasów sowieckich, które straszą od co najmniej 30 lat, coraz bardziej rozsypując się, nawet w reprezentacyjnych punktach miasta. Jednym z nich jest kilkupiętrowy, zajmujący całą pierzeję, niedoszły budynek administracyjny przy pl. Lwowskim. To bardzo ważne miejsce na planie miasta ma jednak od dawna pecha. 

Miała przy nim powstać stacja metra „Lvivśka”, ale podobno warunki geologiczne uniemożliwiają jej wybudowanie, a przynajmniej byłoby to bardzo kosztowne. Figuruje ona na starszych planach kolejki podziemnej, jest tu bardzo potrzebna, ale nadal jej nie ma. A odległość między sąsiednimi stacjami zielonej linii: Zołotyje Worota i Łukjaniwśka wynosi parę kilometrów. Niedaleko tej „socjalistycznej ruiny”, na początku pięknej trasy widokowej na grzbiecie średniowiecznych wałów miejskich, stoją, też od lat, w podobnym stanie ruiny dwupiętrowego domu mieszkalnego chyba z początku XX wieku, już bez zarwanych stropów. 

Trasy widokowe

Zaś przy ul. Bulwarno – Kudriawskiej, podobne ruiny kilkupiętrowego, nie dobudowanego „Roddomu” (zakładu położniczego). To tylko najbardziej znane mi przykłady. Ostatnią nowością w pejzażu miasta są trasy widokowej, a ściślej kontynuacja ich ciągu. Kijów położony jest na dwu brzegach Dniepru. Stara część na wysokim prawym, o bardzo zróżnicowanej powierzchni, pełnej wzgórz i wzgórków, ostrych zjazdów oraz dawnych wąwozów i jarów. Poruszanie się po wielu ulicach, to jazda lub chodzenie raz w górę, raz w dół, niekiedy po kilka razy na odcinkach stumetrowych. 

Nowsza część stolicy, głównie mieszkaniowo – przemysłowa, rozciąga się na lewym płaskim brzegu rzeki, na który turyści raczej nie zaglądają, bo nie ma po co. Szczyty naddnieprzańskich wzgórz ciągnących się z północnego zachodu na południowy wschód zajmują tereny zielone, głównie parki. I są na nich, lub powstają dalsze, trasy widokowe. 

Najstarsza, na zapleczu kamienic przy ul. Wełykoj Wołodymirśkoj, zbudowana została kilka lat temu na linii średniowiecznych obwałowań. I pięknie zagospodarowana ciągiem placów zabaw dla dzieci oraz, poza widokami na Podół i Dniepr, licznymi miejscami wypoczynkowymi. 

Świat dziecięcych fantazji

Używam ukraińskiej nazwy nisko położonej, naddnieprzańskiej dzielnicy Podół, w średniowieczu samodzielnego miasta, chociaż część autorów polskich przewodników nazywa ją Padołem. Uważam jednak, że oryginalna lepiej brzmi i kojarzy się z polskim podołem, czy podołkiem, niż trochę ponuro brzmiącym „na tym łez padole”. Te miejsca wypoczynkowe, to zdobione ceramicznymi mozaikami różne stwory pobudzające fantazję dzieci. Jakieś smoki, słoniki, ryby, wielkie ślimaki, ławeczki w ich „paszczach”, a także figurki dzieci siedzących na wysokich stosach ceramicznych poduszek i grających na trąbach. 

Niestety, czas robi swoje, a brak ich konserwacji widać w wielu miejscach. Nie ma już niektórych figurek, rażą odłupane fragmenty ceramicznej mozaiki. Trasa ta, częściowo już zawłaszczona i ogrodzona przez przylegające do niej bogate kamienice, ciągnie się aż do wspomnianych fundamentów cerkwi Dziesiatynnej i stojącej w jej pobliżu barokowej perełki, cerkwi św. Andrzeja. Góruje ona na najdalej na północ wysuniętym szczycie Wołodymirśkoj Hirki (Górki św. Włodzimierza). Słynny włoski architekt Francesco Bartolomeo Rastrelli w służbie carów wzniósł ją w latach 1747-1753 na specjalnych słupach wzmacniających niestabilny, lessowy grunt. 

Na Włodzimierskiej Górce

Później był on dodatkowo wzmacniany, a kilka lat temu nie tylko mnie zaszokowało wycięcie oraz wykarczowanie korzeni starych drzew porastających od strony wschodniej ten wzgórek. Okazało się jednak, że korzenie destabilizują grunt, który trzeba było wzmocnić specjalnymi „zastrzykami”. Golizna zbocza porośniętego krótko strzyżoną trawą trochę razi tych, którzy pamiętają tutejsze drzewa, ale zabytek uratowano. A drzew i krzewów na Górce nie brakuje. Na jej zboczu, od Zjazdu św. Andrzeja, od niepamiętnych czasów była alejka spacerowa oraz ścieżki. 

Ostatnio jednak, na polecenie obecnego mera miasta, byłego zawodowego boksera Witalija Kłyczko, cały ten obszar jest przebudowywany. Pierwszy nowy odcinek, do przebiegającej nad ścieżką linii kolejki górskiej – finikulora, łączącej place: Pocztowy na Podole i Michajłowski na górze, jest już gotowy. Obserwowałem układanie ostatnich kilkudziesięciu metrów tej świetnie zaprojektowanej i wykonanej trasy widokowej. Dawną ścieżkę, jedno z ulubionych miejsc wystawienniczych artystów w trakcie majowych i sierpniowych, slynnych jarmarków sztuki i rzemiosła artystycznego „Na Andrejewskom”, poszerzono. 

Nowy „szklany” most

Od strony opadającej ostro w dół skarpy zbudowano stalową konstrukcję, na której położono drewniany chodnik z grubych bierwion. Zabezpieczono go estetyczną metalową balustradą, krawężniki wykonano ze szlifowanego granitu. W miejscach widokowych na Podół i Dniepr w podobny sposób zbudowano platformy z ławeczkami. A pośrodku tej trasy, na całej jej długości, postawiono ciąg krytych daszkami ławeczek ze stalowymi siatkami na zapleczach, na których artyści mogą wieszać oferowane obrazy czy płaskorzeźby. Dalsza część tej ścieżki jest już częściowo gotowa. 

Pozostały do położenia drewniane chodniki oraz zbudowanie barierek. Bo ławki w miejscach widokowych już są. Dobiega też końca modyfikacja ścieżek prowadzących w górę na plac Michajłowski. Jest to nowe, ulubione miejsce spacerów kijowian i turystów. Prowadzi ono m.in. obok jednego z najstarszych tutejszych pomników, ks. św. Włodzimierza Wielkiego i dalej do placu Europejskiego, od którego zaczyna się Chreszczatyk. W pobliżu pomnika zbudowano Szklany Most. Nazwę zawdzięcza on kilku fragmentom szklanej nawierzchni, przez które można obserwować co dzieje się pod nim, a także przeszklonym barierom  chroniącym przed upadkiem w dół.

Słynne budowle sakralne

Most ten łączy Włodzimierską Górkę z kontynuacją naddniestrzańskich wzgórz ciągnących się aż do najstarszego i najsławniejszego prawosławnego monasteru – Kijewo – Pieczerskiej Ławry. I nimi, przez parki oraz tereny zielone, przebiega lub będzie przebiegać kontynuacja tej trasy widokowej. Przerzucono go nad bardzo ruchliwym Wołodymirśkim Uzwizom – Zjazdem Włodzimierskim, jedną z trzech głównych tras komunikacyjnych z centrum w dół na naddnieprzański Podół.

Most ten stał się jednym z kijowskich hitów. Przy panującej obecnie upalnej pogodzie, nie tylko w soboty i niedziele przechodzą przez niego w obie strony tysiące ludzi, oglądają panoramę Dniepru, Lewobrzeża, Górki oraz to co dzieje się  poniżej. 

Skala tego ruchu pieszego przypomina mi to, co dzieje się w sezonie na gotyckim Moście Karola w Pradze. Nowości dla mieszkańców i turystów jest w Kijowie o wiele więcej. Na bardzo wielu zabytkowych kamienicach czynszowych oraz innych budynkach pojawiły się tabliczki z informacjami o ich historii. Zakończono, obserwowałem domalowywanie ostatnich metrów ogrodzenia, rewaloryzację cerkiewnej, południowej części Ławry. Jej obiekty aż lśnią nową farbą. Odnowiono też nareszcie zabytkowy, wysoki mur oddzielający obie części monasteru, muzealną i cerkiewną. Przypomnę, że w skład tego zespołu architektonicznego wchodzi aż 50 zabytkowych budowli i obiektów.

Rewaloryzacje zabytków

Rozpoczął się remont pięknej, barokowej nadbramnej cerkwi Troickiej (św. Trójcy), głównego wejścia do Rezerwatu Archeologicznego, jakim od dawna jest Ławra. Stojąca tuż poza jej obszarem, ale należąca także do tego zespołu cerkiew Spasa (Zbawiciela) na Berestowie, po najeździe chana Batyja w XIII w. jedyna zachowana i czynna w mieście, odrestaurowana 3 lata temu – wówczas mogłem ją po wielu latach zamknięcia obejrzeć dokładnie, a następnie opisać, znowu jest niedostępna. Trwa bowiem przebudowa placu dookoła niej, sygnalizowana zresztą na dużych planszach przy ul. Ławrskiej.

To nie jedyna rewaloryzacja tutejszych zabytków sakralnych. Obejmuje ona także inny z najcenniejszych, XII-wieczną, przebudowaną później w stylu ukraińskiego baroku, cerkiew Kiriłłowską (św. Cyryla) na Kureniowce. Odnawiane są w niej m.in. stare freski i odkrywane nowe. Rewelacyjnie odrestaurowano sobór św. Mikołaja w zaułku Bechtierewskim. A także sąsiadujący z nim żeński monastyr Pokrowski. Przez ponad ćwierć wieku mieszkając, lub zatrzymując się u przyjaciół w pobliżu obserwowałem, co się w nich dzieje. To, co zobaczyłem obecnie, wręcz mnie oszołomiło. 

Zdjęcia: Cezary Rudziński

a