poniedziałek, kwiecień 29, 2024
Follow Us
poniedziałek, 11 listopad 2019 20:02

Wołyń: Luboml – co pozostało z minionych lat?

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Wołyń: Luboml – co pozostało z minionych lat? Cezary Rudziński

Luboml, 10-tysięczne miasto powiatowe (rejonowe) na Wołyniu, obok którego przejeżdża się przekraczając granicę ukraińską od strony Chełma, w drodze do Kowla i dalej do Kijowa, zapewne minęlibyśmy bez obejrzenia go.

Położone jest bowiem 3 km na północ od szosy, a jego centrum spory kawał drogi od stacyjki kolejowej, którą tylko mijają pociągi międzynarodowe, a zatrzymują się rzadko lokalne.

Śladami dawnych znaczków pocztowych

Ale byłby to spory błąd. Przypomniałem sobie jednak, że wiele lat temu widziałem tutejsze lokalne znaczki pocztowe o pięciu nominałach i tyluż rysunkach miejscowych budowli i widoczków. Nie to jednak było w nich istotne, lecz nazwa tej poczty w 4 językach: Poczta Miejska w Luboml (!), Stadpost Luboml, ukraińskim Miśka poszta w Lubowni (a nie, jak obecnie, pisze się Lubomli) oraz w jidysz (!). Pod tym względem były one, i chyba są nadal, unikatem w skali światowej. Znaczki te, zamówione we wrześniu 1918 r. w drukarni w Pradze, nie weszły co prawda do obiegu, ale były zbierane jako ciekawostka.

Zanim wykonano zamówienie, powstała bowiem Polska Niepodległa, miasto znalazło się w niej i pojawiła się Poczta Polska z własnymi znaczkami. Wcześniej jednak lokalne znaczki były w Lubomlu bardzo potrzebne. Po wyparciu podczas I wojny światowej z miasta Rosjan, Austriacy uruchomili w nim 259 etap poczty polowej. Zaś miejscowy magistrat podjął się służby doręczycielskiej obsługując też okoliczne gminy. A do pobierania opłat doręczycielskich stosował stemple z ręcznie wpisywaną należnością, co było kłopotliwe, pracochłonne i trudne do rozliczania.

Luboml pierwsza wzmianka w roku 1287

Dzięki moim wspomnieniom o niezwykłych znaczkach pocztowych mogliśmy poznać jedno z najstarszych miast Rusi Wołyńskiej oraz to, co zachowało się w nim z minionych lat.

W ukraińskim albumie „Podorożujemo po Wołyni” znajduję na jego temat sporo informacji. Pierwsza pisana wzmianka o Lubomli znalazła się w roku 1287 w Latopisie Ipatiewskim. Zgodnie z nim, było to ulubione miejsce wołyńskiego księcia Wołodymyra Wasylkowycza i to od określenia „lubyme misto” lub „liube meni” pochodzi jego nazwa. Był to ośrodek rzemieślniczy słynący z wykonywania cennych przedmiotów. M.in. złotych i srebrnych koszulek na ikony dla cerkwi oraz wyrobów emaliowanych sprzedawanych do Kijowa i Czernihowa. W rok później książę zmarł w swoim ulubionym miasteczku.

W 1356 r. Luboml wszedł w skład Polski. Inna ważna data dotyczy Władysława Jagiełły, który w roku 1392 zbudował tu, w grodziszczu „Zamczyszcze”, drewniany kościół p.w. Świętej Trójcy. A także zamek, trzy bramy wjazdowe – miasto otoczone było wałami i fosą oraz ratusz. Zgodnie ze starą legendą został on otoczony przez oddział Tatarów i przysiągł, że jak wyratuje się z opresji to zbuduje w tym miejscu kościół.

„Cudowan” ikona i żydowski sztetł

Później znajdowała się w nim „cudowna” ikona Matki Bożej Lubomlskiej, która po II wojnie trafiła do Polski, a tu znajduje się jej wierna kopia. W 1412 roku miasto otrzymało prawo magdeburskie, zaś w 1510 r. zbudowano w nim synagogę, a później przy niej wyższą szkołę judaistyczną. Przy czym, jak czytam w źródłach, tutejszą piękną synagogę w stylu renesansowym zburzono dopiero w 1947 roku. Bo Lubomi był także żydowskim sztetłem, a do wybuchu wojny w 1939 r. drugim w Polsce miastem pod względem odsetka ludności żydowskiej. Eksterminowanej – tych, którzy nie zdołali uciec na wschód – w okresie holocaustu.

Były to zresztą tragiczne tu lata również dla Polaków. Wrócę jednak jeszcze na chwilę do czasów dawniejszych. Gdy Luboml znalazł się w składzie Rzeczypospolitej, stał się lenną dzierżawą księcia bełzkiego Jerzego Narymuntowicza. Znacznie później, bo w końcu XVIII w., tutejsze dobra nabyli hrabiowie Braniccy oraz założyli rezydencję z pałacem i parkiem. Rezydował w nim Władysław Grzegorz Branicki, wielki łowczy oraz generał i senator rosyjski, a po nim jego syn Konstanty.

Nie ma już zamku ani pałacu

Pałac uległ zniszczeniu po przejęciu tych dóbr w roku 1870 przez rząd rosyjski. Pozostały tylko oficyny, w których urządzono urzędy. A także park zamieniony na ogród miejski. Stoi w nim obecnie pomnik poświęcony tutejszym mieszkańcom poległym w Afganistanie, z ich podobiznami. Z zamku zachowały się tylko wały obok rynku. Pod nimi są lochy i podziemia po pałacu Branickich. Najcenniejsze obecnie są jednak budowle sakralne. Zwiedzając miasteczko tuż po zmroku, później w świetle samochodowych reflektorów i następnego dnia, gdyż postanowiliśmy przenocować w pobliżu, aby obejrzeć je dokładniej, zostałem jednak bardzo zaskoczony.

Ani w dostępnych mi źródłach polskich, ani we wspomnianej publikacji ukraińskiej, nie ma ani słowa na temat najstarszej tutejszej świątyni, św. Heorhija (Jerzego) zachowanej, chociaż po przebudowach, w doskonałym stanie. Tylko w starym, z 1993 roku, fatalnym przewodniku po Ukrainie sygnowanym Kyiw – Baltimore, znajduję tylko dwuwierszową o nim wzmiankę, i to z błędami, (w tłumaczeniu): „Cerkiew Heorhijwśka, XVI w. Zbudowana u podnóża walów na polecenie wołyńskiego ks. Wołodymyra Wasylkowycza. Wewnątrz zachowały się malowidła z XIX w.”.

Najstarsza świątynia w Lubomlu

Tymczasem na jej ogrodzeniu znajduję metalową tablicę potwierdzającą, że jest to zabytek pod ochroną państwa, datowany na rok 1280. A więc rzeczywiście z czasów tegoż księcia, a zarazem najstarsza świątynia w mieście. Z masywną wieżą na planie kwadratu, nakrytą spadzistym, czterostronnym dachem – hełmem z maleńką prawosławną kopułką – cebulką i krzyżem na szczycie. Stoi ona w ogrodzie, niedawno została odmalowana na jasno zielono z białymi pasami. I zamknięta była zarówno wieczorem, jak i w dzień. Podobnie jak wszystkie pozostałe tutejsze świątynie.

Obszedłem ją jednak dookoła i rzeczywiście wygląda, jak gdyby przebudowano ją w XVI w., ale nie w stylu ukraińskiego baroku, który nie sięgal tak daleko na zachód. Ma dosyć długą nawę, podobnie jak kościoły katolickie, zakończoną nieco niższym, półokrągłym prezbiterium. Obie te części cerkwi nakryte są spadzistymi dachami z niewielkimi wieżyczkami z bębnami, zakończonymi pozłacanymi hełmami, ale nie cebulastymi, i krzyżami. Niedaleko od niej stoi wspomniany już kościół katolicki p.w. Trójcy Przenajświętszej ufundowany przez Jagiełłę, początkowo gotycki, ale niewątpliwie przebudowany w stylu baroku.

Potrzebny remont

Z tynkami na fasadzie proszącymi się o odnowienie, ale pięknie oczyszczonymi, starymi ceglanymi ścianami nawy i prezbiterium. Na remont zasługuje też osobno stojąca, potężna barokowa dzwonnica z roku 1640, zbudowana na planie prostokąta. Obie te zabytkowe budowle stoją w zaniedbanym, a przede wszystkim porośniętym krzewami i chwastami otoczeniu, ogrodzone płotem. Na bramie w niej tablica w języku ukraińskim informuje, co to za świątynia i że msze odbywają się w niej w niedziele o godz. 9.00. Trzecia z tutejszych zabytkowych świątyń, chociaż znacznie młodsza, stoi niedaleko od kościoła katolickiego.

Jest to drewniana cerkiew Rizdwa Preswiatoj Bohorodyci (Narodzin Najświętszej Bogurodzicy) z roku 1884. Zamkniętą w roku 1961, ale parafianie odzyskali ją i odnowili w 1990 roku. Jest drewniana, zbudowana na planie krzyża, pomalowana na zielono z białymi pasami. Posiada od strony wejścia wieżę typową dla cerkwi rosyjskich z tamtych czasów, na skrzyżowaniu zaś nawy i jej bocznych ramion, drugą wieżę ośmioboczną z bębnem i malutką kopułką – cebulką na szczycie oraz czterema małymi wieżyczkami u podstawy, też zakończonymi kopułkami pokrytymi pseudo złotą blachą.

Do Lubomla warto zaglądać

W Lubomlu są jeszcze dwie nowe, niewielkie cerkiewki. Jedna z nich, drewniana św. Archanioła Michała, stoi w pobliżu stacyjki kolejowej i torów. Dwie pierzeje dawnego rynku miasteczka zajmuje supermarket „Kraj Nasz” i parterowy budynek fabryki jubilerskiej oraz sklepu z artykułami przemysłowymi.

Współczesny rynek znajduje się w pobliżu. Składa się z kilku pawilonów stojących wzdłuż ulicy oraz mniejszych, raczej kiosków, przy kilku uliczkach bazaru. Z typowo prowincjonalnym zaopatrzeniem w artykuły spożywcze, sprzedawane także na straganach oraz przemysłowe, w tym sporo chińszczyzny.

Wśród nich m.in. pawilon „Usług rytualnych”, czyli pogrzebowych, z mnóstwem sztucznych kwiatów i wieńców w tak jaskrawych kolorach, że „zęby bolą od patrzenia”. Niewiele pozostało z dawnej świetności Lubomla, chociaż zawsze był on tylko prowincjonalnym miastem. Ale jeżeli uda się odnowić w nim kościół katolicki i dzwonnicę, uporządkować ich otoczenie oraz udostępnić zainteresowanym wstęp do historycznych świątyń nie tylko w godzinach mszy, to miasto może być warte zatrzymania się, a może i przenocowania, bo jest gdzie, zarówno w hoteliku w Lubomlu, jak i w pobliżu przy szosie kowelskiej, wycieczek na Wołyń także z Polski.

Zdjęcia autora

a