niedziela, maj 05, 2024
Follow Us
piątek, 28 grudzień 2012 09:40

Tyran z wiolonczelą Wyróżniony

Napisane przez Milana Sobczak
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Tyran z wiolonczelą fot. teatrateneum.pl

Fabułę swojej sztuki „Siła przyzwyczajenia", którą można obecnie oglądać na deskach Teatru Ateneum, Thomas Bernhard osadził za kulisami starego cyrku. Ćwiczy tam mały zespół muzyczny przygrywający do widowisk akrobatycznych i popisów treserskich. I tam, właśnie za kulisami, podczas próby tej mini orkiestry, stajemy się świadkami patologicznych relacji międzyludzkich.

W imię doskonałości w sztuce, przekonany o własnej wielkości i nieomylności dyrektor cyrku Caribaldi gnębi i niszczy swoich muzyków, którzy są również cyrkowcami: Żonglerem, Błaznem, Pogromcą Dzikich Zwierząt i Akrobatką. Jako artyści cyrkowi muszą być perfekcjonistami, bo w tym zawodzie nie ma miejsca na niedoróbki czy pomyłki, a każdy błąd w sztuce może doprowadzić do tragedii. Jednak nie sprawdzają się oni, według Caribaldiego, w roli muzyków, grających słynny kwintet Schuberta „Pstrąg". Zdaniem Dyrektora, trzymającego podczas prób muzycznych żelazną ręką batutę dyrygenta, idealny artysta cyrkowy powinien w sposób mistrzowski wykonywać muzykę klasyczną. Dyrektor-dyrygent stosuje wobec podwładnych terror psychiczny i zastraszanie. Krytykuje i pastwi się nad innymi. Sam gra na wiolonczeli, ale jego ideą fix jest absolutnie doskonałe zespołowe wykonanie „Pstrąga". Wszyscy nieustannie aż do obłędu ćwiczą i powtarzają utwór Schuberta. Nigdy jednak nie dochodzą do perfekcji...

Odtwarzający postać Dyrektora Krzysztof Gosztyła jest wiarygodny w roli przerażającego w swojej groteskowej śmieszności tyrana, którego wszyscy się lękają. Caribaldi jest snobem, a raczej maniakiem perfekcyjności, bo zżera go wybujała ambicja bycia artystą doskonałym. Marzy o mistrzowskim wykonaniu „Pstrąga", i marzenie to wciela w życie z okrutną bezwzględnością i obojętnością na krzywdę wyrządzaną muzykom. Dariusz Wnuk, grający Żonglera, okazał się znakomity, zarówno pod względem akrobatycznym, jak i aktorskim. Zagrał człowieka buntującego się w samotności i nienawidzącego Dyrektora, jednak nie potrafiącego mu się przeciwstawić. Wnuk ukazał wrażliwego artystę, uciekającego w swój wewnętrzny świat przed otaczającą go brutalną rzeczywistością. Z kolei Przemysław Bluszcz w roli Pogromcy Zwierząt w sposób bardzo wyrazisty ukazał prostego człowieka, który walczy ze swoimi frustracjami i sprzeciwem wobec nieludzkiego traktowania za pomocą picia. I wreszcie jedyna w tym gronie kobieta. Dodam, że młoda, bo będąca wnuczką Caribaldiego. Jest nią Akrobatka (w tej roli przekonująca Magdalena Koleśnik, studentka krakowskiej PWST), wrażliwa, przestraszona i osamotniona, zdominowaną i tresowaną po wojskowemu przez dziadka. Bohaterka uzewnętrznia różne emocje, od dziewczęcej radości i ciekawości świata, które pod wpływem tyrana próbuje w sobie stłumić, aż do prawdziwego przerażenia jakie wywołuje w niej dyrektor-dyrygent.

Uczestnikiem, ale i swoistym komentatorem tych relacji interpersonalnych jest Błazen (w tej roli bardzo dobry Mateusz Banasiuk), próbujący rozładować panujące w zespole napięcie śmiechem i sztuczkami. Pod maską Błazna grana przez Banasiuka postać ukrywa swoją mądrość i zadumę nad otaczającym światem.

Solidnie, z ukłonem w stronę tradycjonalizmu inscenizacyjnego, przygotowała spektakl jego reżyser, Magdalena Miklasz, w pełni oddając atmosferę kulis starego cyrku.

{jumi [*7]}

a