wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
środa, 26 luty 2014 10:42

Watażka Bolesław Wyróżniony

Napisane przez Piotr Kitrasiewicz
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Watażka Bolesław fot. Teatr Polski /mat. pras.

„Bolesław Śmiały" należy do niewygodnych dramatów Stanisława Wyspiańskiego. Niewygodnych – ze względu na oś wokół której rozgrywa się fabuła. Osią tą jest konflikt pomiędzy władzą świecką a kościelną – w tym przypadku między królem Bolesławem, nazwanym przez potomnych Śmiałym, a biskupem krakowskim Stanisławem ze Szczepanowa, późniejszym świętym.

W okresie PRL wystawiano go w miarę często, a nawet przeniesiono na duży ekran oraz na operową scenę, ale po transformacji ustrojowej opowieść o monarsze zabijającym biskupa podczas mszy przestała wchodzić na afisz. Podobny los spotkał inną tragedię Wyspiańskiego – „Klątwę", której głównym wątkiem jest bezbożny związek księdza ze swoją gospodynią.

„Bolesława Śmiałego" wybrała dyrekcja Teatru Polskiego na zamknięcie 100-lecia obchodów działalności tej, założonej przez Arnolda Szyfmana i od niedawna noszącej jego imię, placówki. Stulecie otwarte „Irydionem" Krasińskiego, a zamknięte dziełem Wyspiańskiego – nienajgorsze to zestawienie, tym bardziej, że właśnie „Irydion" zainaugurował działalność Teatru Polskiego w 1913 roku, natomiast dzieła Wyspiańskiego za dyrekcji Szyfmana często pojawiały się w repertuarze placówki.

Spektakl Bartosza Zaczykiewicza tryska emocjami i działaniami wpasowanymi w przesycone średniowiecznymi zabobonami oraz ludowym mistycyzmem tło historycznych wydarzeń. Jest w nim dzikość i namiętność bardzo „plebejskiego", odartego z monarszego dostojeństwa króla, o którego „gwałtowności" i „rozwiązłości" pisał historyk Jan Długosz; jest psychologiczny portret człowieka władczego, nie dopuszczającego sprzeciwu dla swoich decyzji, jak również otoczonego spiskowcami i nieustannie narażonego na zamach (głównie poprzez próby otrucia), co czyni go szczególnie bezwzględnym w desperackiej walce o utrzymanie tronu i ocalenie życia własnego i rodziny, zwłaszcza syna, który po śmierci ojca stałby się celem numer jeden dla pretendentów do królestwa. Tło polityczne jest szersze, chociaż i tak zredukowane w stosunku do pierwowzoru literackiego.

Spektakl pokazuje za Wyspiańskim okrutne represje wobec żon rycerzy, którzy pozostawili króla Bolesława i jego armię podczas wyprawy kijowskiej, żeby powrócić do swoich połowic wykorzystujących nieobecność mężów do cudzołożenia. Okrutne kary władcy wzbudziły sprzeciw biskupa Stanisława, będącego wraz z ludem a także samą królewską żoną świadkami zdrady samego króla-męża. Bolesław sam cudzołoży, a grzech ten w innych potępia i surowo karze zgodnie z typowym dla tamtych czasów barbarzyńskim zestawem kar („szczenię jej do piersi przystawić, niech ją ssie"). „Dzikości" króla przeciwstawia Zaczykiewicz, także za Wyspiańskim, posągową postać biskupa Stanisława, pozbawionego w zasadzie psychologicznej charakterystyki, ukazanego jako niezłomnego strażnika zasad moralnych i symbolu wiary w kontraście do zwyrodnienia dworu. Czy jednak tylko dworu?

Odchodząc od koncepcji autora, inscenizator oraz twórca scenariusza Jacek Popiel zaniechali niektórych scen – w tym „niewygodnych". Przykładowo, nie ma w spektaklu poruszającego obrazu z dającym się ponieść chciwości Księżyną, umierającego pod ciężarem pełnego kosztowności wora, których napakował „ile wlezie", dzięki wspaniałomyślnemu, acz podstępnemu pozwoleniu monarchy (scena 1 aktu 2). Twórcy spektaklu ograniczyli również wątek polityczno-spiskowy usuwając kwestię pierwowzoru wyrażającą niepokój króla o swojego syna: „Ejże, jeszcze mam syna./Że latorośl jedyna,/może jadu mu wypić podacie -?/Może biskup Stanisław, / może czeski Wratysław, / może wy to będziecie, mój bracie?" Zredukowanie tego fragmentu, będącego przecież wymownym elementem osaczenia króla i towarzyszącego mu zagrożenia, wydaje mi się niezrozumiałe, chyba że chodziło o wzmocnienie witrażowo-pomnikowej postaci biskupa (dostojnik kościelny, późniejszy polski święty miałby podawać „jad"?!).

Te niepotrzebne ingerencje w tekst Wyspiańskiego, zwłaszcza w jego kluczowe fragmenty, osłabiły wymowę całości spektaklu, który został natomiast wypełniony fragmentami innych utworów autora „Powrotu Odysa" – rapsodów „Bolesław Śmiały" i „Święty Stanisław", „Not do Bolesława Śmiałego", "Argumentum do dramatu Króla Bolesława i Biskupa Stanisława". Służą one wyważeniu racji i niejako usprawiedliwieniu konfliktu między tym, co „świeckie" i „boskie"; patetycznie tłumaczą go państwowotwórczymi rezultatami i narodowym zjednoczeniem; wchodzą na wyżyny historiozofii odchodząc od funkcji teatru w kierunku akademii historycznej z apelem o zachowanie jedności Państwa i Kościoła.

A wystarczyłby sam dramat, sama tragedia Wyspiańskiego, napisana niezwykle kunsztownym i rytmizującym wierszem, nota bene zakłócanym często przez dykcję wykonawców. Trzeba jednak przyznać, że spektakl został interesująco „odkurzony": nie tylko przez Zaczykiewicza oraz Izę Toroniewicz, twórczynię scenografii opartej na prostych konstrukcjach oraz intrygującej „piaskownicy" na przodzie sceny, gdzie Król i Krasawica odstawiają erotyczne wygibasy, ale również przez Katarzynę Annę Małachowską, autorkę choreografii dodającej widowisku oniryczności. W tak wykreowanej przestrzeni przekonująco wypada Piotr Cyrwus jako „dziki" król-morderca, a następnie pokutnik, akcentujący „gminność", a nawet „watażkowość" polskiego władcy. Powtarzam: wystarczyłby sam dramat bez skrótów oraz bez dodatków, bez komentarzy i mów obrończych, za to z zachowaniem szacunku dla literackiej maestrii pierwowzoru. Z jednej strony niedosyt z powodu ograniczenia ducha oryginału, z drugiej przesyt – pozaliteracką historiozofią.

Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana. Stanisław Wyspiański: Bolesław Śmiały. Reżyseria: Bartosz Zaczykiewicz. Scenariusz: Jacek Popiel. Scenografia: Iza Toroniewicz. Chorografia: Katarzyna Maria Małachowska. Premiera: 29 stycznia 2014.

a