Niedopałki papierosów to zmora nowoczesnych miast z niedostatkiem funduszy na oczyszczanie. Można je znaleźć wszędzie, tylko nie w popielniczkach – między płytami chodnikowymi, w pozostawionych pustych butelkach, między torami na każdej stacji… Co najmniej dziwna wydaje się myśl, żeby ktokolwiek mógł skorzystać na ludzkim niechlujstwie.
A jednak, porzucone niedopałki to prawdziwa gratka dla miejskich ptaków, twierdzą naukowcy z University of Mexico. Wszystko zaczęło się od obserwacji gniazd: okazało się, że im więcej petów wplecionych między gałązki i inny budulec, tym mniej mikrobów decyduje się tam zajrzeć. Trudno im się dziwić, chociaż za ich niechęć odpowiedzialny jest nie tyle fatalny zapach, co nikotyna, stanowiąca skuteczny środek przeciwko roślinożernym mikrobom. Ale naprawdę interesująca jest adaptacja ptaków do warunków panujących w obszarach zurbanizowanych.
Wykorzystanie leżących wszędzie pozostałości po nałogu to, według badaczy, nowa forma zoofarmakognozji. Słowo to oznacza wykorzystanie przez zwierzęta substancji znajdowanych w środowisku w celu rozwiązania swoich problemów zdrowotnych. W przypadku ptaków najpopularniejsze jak dotąd było wplatanie w gniazdo wonnych ziół, które miały wzmocnić ich układ odpornościowy lub zabezpieczyć legowisko przed intruzami.
Ponieważ jednak wonne zioła nie występują w nadmiarze w ludnych stolicach, ptaki musiały wymyślić coś innego. W pewnym momencie prawdopodobnie odkryły zależność między liczbą nagromadzonych niedopałków a zdrowiem swoich młodych. Co nie oznacza, że powinniśmy dostarczyć im więcej budulca – to, co już mamy na ulicach prawdopodobnie wystarczy następnym dziesięciu pokoleniom!
{jumi [*7]}
