W czasie, gdy zewsząd dochodzą nas słuchy o nadciągającym kryzysie, a rząd tnie wszystko, co się da, aby uchronić się przed jego skutkami, liczy się każda zaoszczędzona złotówka. Co jednak wtedy, gdy obok oszczędności rzędu kilkuset tysięcy złotych na edukację czy kulturę z budżetu znikają miliardy złotych tytułem... urzędniczej opieszałości? Tak właśnie dzieje się na naszych granicach, gdzie pokutują archaiczne procedury odprawiania towarów sprowadzanych na teren UE. Skutkiem zaniedbań i braku jakichkolwiek regulacji, chociażby zbliżonych do tych unijnych, jest to, że przedsiębiorcy wolą odprawić swój towar np. w Niemczech, tam opłacić cło, a tym samym „wesprzeć" budżet naszego sąsiada. Minister Rostowski otrzymuje ogromny minus, za to, że z pełną świadomością godzi się na utratę miliardów złotych należnych nam z opłat celnych.
{jumi [*9]}