Do akcji przystąpiły jednak związki zawodowe. Co ciekawe, nie domagają się podwyżek płac ani pakietów socjalnych dla pracowników – tu związkowi aktywiści nie mają pola do popisu. Odgrzano więc starą sprawę pracy w niedziele. Fakt, że wielu pracowników stara się o możliwość dorobienia w czasie dodatkowym lub właśnie w niedziele, umknął ich uwagi.
Związki wymyśliły zatem strajk włoski: na złość pracodawcy klienci będą obsługiwani możliwie wolno. Jest wielka szansa, że poirytowany i obrazony klient nie przyjdzie drugi raz do sklepu. A jak takich klientów będą setki, to jest duża szansa, że sklep zamknie niebawem swoje podwoje, a strajkujący pracownik będzie miał dużo czasu na szukanie nowej pracy.
Na szczęście mijają czasy, kiedy pracownikami można było dowolnie manipulować. Szumnie zapowiadany strajk okazał się totalną klapą. Mimo głośnej akcji medialnej i stosów wydrukowanych ulotek, tysiące zatrudnionych w sieciach handlowych wykazało się zdrowszą logiką od zawodowych związkowców. Oby dało to do myślenia panom (i paniom) na nieźle opłacanych związkowych etatach.
{jumi [*9]}