Za kilka tygodni mają rozpocząć się negocjacje dotyczące programów Miecznik i Czapla, które zakładają budowę łącznie sześciu okrętów nawodnych. Zgodnie z podjętymi w ubiegłym roku decyzjami kluczową rolę w budowie ma odgrywać Stocznia Marynarki Wojennej. SMW ogłosiła, że jej partnerem strategicznym będzie niemiecka stocznia TKMS. Ze względu na sposób, w jaki się to odbyło, wybór ten budzi wątpliwości ekspertów.
Polski przemysł stoczniowy dynamicznie się rozwija. Prywatne firmy są w świetnej kondycji, mają pełny portfel zamówień i z powodzeniem konkurują z gigantami z krajów skandynawskich. Branża wstępnie szacuje, że tegoroczny wzrost może sięgnąć nawet 10 proc.
Zakup nowych okrętów podwodnych może zapewnić Polsce większe bezpieczeństwo ‒ oceniają eksperci. By tak się stało, okręty muszą jednak zostać wyposażone w pociski manewrujące. Rząd planuje wydać na trzy okręty 7,5 mld zł. Zdaniem ekspertów w przypadku konfliktu mogą one być dużo ważniejsze niż morskie siły nawodne.
Zakup okrętów będzie zrealizowany wraz z pociskami manewrującymi – zapewnia resort obrony narodowej. Eksperci podkreślają, że tylko taki połączony zakup zagwarantuje polskiej flocie realną możliwość wykorzystania broni odstraszania. Jest to istotne również z punktu widzenia zobowiązań Polski jako członka NATO. Trzy nowe okręty podwodne mają trafić do Marynarki Wojennej do 2023 roku.
Stocznia Remontowa Nauta wraz z stocznią DCNS, francuskim partnerem, zamierza walczyć o przetarg MON na budowę trzech okrętów podwodnych. W razie zwycięstwa trójmiejski zakład zostanie zmodernizowany, przeszkoleni będą także pracownicy, którzy zajmą się budową. Przedstawiciele stoczni zapewniają, że dzięki temu budowa okrętów będzie w ponad 60 procentach realizowana w Polsce, na czym skorzysta polski przemysł stoczniowy i ponad tysiąc pracowników z tego sektora.
Ministerstwo Obrony Narodowej ma ogłosić do końca roku przetarg na trzy okręty podwodne. Wartość zamówienia wyniesie ponad 7,5 mld zł. MON prowadzi obecnie rozmowy z zainteresowanymi firmami dotyczące szczegółów technicznych okrętów i ich uzbrojenia. Równie ważną kwestią jest maksymalne zaangażowanie polskiego przemysłu w program modernizacji Marynarki Wojennej.
Dyrektor generalny jednego z największych rosyjskich okrętowców, Aleksandr Voznesensky, oznajmił dziennikarzom, że pływająca elektrownia jądrowa jest obecnie w trakcie budowy w jednej z rosyjskich stoczni. Dodał, że będzie dostępna do użytku prawdopodobnie w 2016 roku. Rosjanie nazywają to "pływającą stacją mocy". Statek już otrzymał nazwę Akademik Łomosonova.
Realizacja programu budowy okrętów podwodnych zapewniłaby miejsca pracy nawet dla tysiąca wysoko wykwalifikowanych polskich pracowników w ciągu 8-9 lat, jeśli kontrakt na budowę okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej zdobyłaby francuska stocznia DCNS – zapewnia jej prezes, Patrick Boissier. DCNS stara się o zlecenie na dostarczenie trzech okrętów podwodnych, które – zgodnie z planami MON – mają zasilić flotę Marynarki Wojennej do 2030 roku.
– Bez wymiany i modernizacji floty polska Marynarka Wojenna upadnie w ciągu najbliższych 4 lat – ostrzega dr Łukasz Kister z Collegium Civitas. - Czasu jest mało, a Polska nie ma na to ani pieniędzy, ani technologii. Szansą może być odbudowanie polskiego przemysłu zbrojeniowego przy pomocy zagranicznego partnera, który nie tylko sprzeda nam okręty, ale również zapewni dostęp do nowoczesnych technologii. – Wykwalifikowanych pracowników stoczniowych już mamy. Kilkadziesiąt tysięcy takich osób w ostatnich lata straciło miejsca pracy w Polsce – zaznacza Łukasz Kister.
a