wtorek, kwiecień 30, 2024
Follow Us
wtorek, 09 październik 2018 13:33

Nowy blask starej świątyni na Polkowej Górze Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Nowym blaskiem lśni zabytkowy, barokowy kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP, św. Józefa i św. Ambrożego w Lesie Bielańskim w Warszawie.

Jeden z cennych zabytków stolicy, główna budowla dawnego zespołu klasztornego kamedułów z bogatą i ciekawą historią, zapisaną także w literaturze pięknej. To przecież tutejszym mnichem był sienkiewiczowski brat Jerzy, czyli „Mały rycerz” – pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski, jeden z bohaterów „Trylogii”. Ale i przeszłość rzeczywista, a nie tylko literacka tego miejsca, do banalnych nie należy. O czym można przekonać się czytając liczne informacje na kilkunastu dużych szklanych tablicach umieszczonych na wewnętrznych ścianach świątyni.

    To świetny pomysł, zwłaszcza w przypadku polskich tłumaczeń łacińskich tekstów królewskich tablic kommemoracyjnych Władysława IV, Jana Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Szkoda, że kościół otwarty jest dla zwiedzających tylko w niedziele i święta przed i między mszami. A przeczytanie tych informacji wymaga sporo czasu i uwagi, chociaż na pewno warto go znaleźć w tym celu. Jedna z tych tablic odpowiada na pytanie: Kim są kameduli? Z informacją o monastycyzmie chrześcijańskim i jego historii, ze wzmiankami o Górnym Egipcie, Syrii, Palestynie, Azji Mniejszej, północnej Afryce, a od V wieku południowej Galii i Jurze.

DOROBEK BENEDYKTYNÓW

    I o twórcy monastycyzmu zachodnioeuropejskiego, św. Benedykcie z Nursii, ogłoszonym przez papieża  Pawła VI patronem Europy. Z mało chyba znaną powszechniej informacją, że założona przez niego rodzina zakonna, z której później wywiedli się także kameduli, dała Kościołowi około 5500 (!) świętych i błogosławionych, 23 papieży, 500 biskupów i około 15.000 (!!!) pisarzy teologicznych. Inna z tych tablic poświęcona jest życiu św. Benedykta opisanemu około roku 593 przez papieża św. Grzegorza. I roli tego papieża w upowszechnianiu reguły św. Benedykta w Galii, Anglii, Germanii, państwie Franków, Skandynawii i… Polsce.

    Bo to przecież z tego zakonu wywodził się św. Wojciech, a benedyktyni odegrali ogromną rolę w odradzaniu życia kościelnego na naszych ziemiach po reakcji pogańskiej. Z tablicy tej, oraz następnej, dowiedzieć się można również o życiu i działalności św. Romualda, założyciela eremickiej kongregacji kamedułów. I o pierwszych kamedułach polskich zamordowanych w roku 1003. A także współczesnych kongregacjach kamedulskich oraz ich klasztorach w świecie i dwu – na krakowskich Bielanach i w Bienieszewie – w Polsce. Kilka kolejnych tablic zajmują: Kalendarium zakonu kamedułów od roku 529 do 1935.

DZIEJE KLASZTORU NA POLKOWEJ GÓRZE

    I Kalendarium kamedułów w Polsce od 1001 do 1937 r. – reaktywowania klasztoru w Bieniszewie. Ponadto Kalendarium klasztoru kamedulskiego na warszawskich Bielanach poczynając od dokumentu lokalizacyjnego Władysława IV określającego granice przyszłej pustelni na Górze Polkowej. Poprzez inne wydarzenia związane z naszymi królami i innymi darczyńcami tego klasztoru, wojny i zniszczenia, aż do wywiezienia przez władze carskie w 1904 r. trzech ostatnich tutejszych mnichów. Ponadto krótki okres (1904-1914) Parafii Bielańskiej oraz lata (1913-1954) Bielan Mariańskich, gdy obiekt należał do księży marianów. Zakończonych ostatnim półwieczem.

    Oprócz tych, bardzo ciekawych historii, mnie szczególnie zainteresowały wspomniane już polskie tłumaczenia łacińskich tekstów królewskich tablic kommemoracyjnych umieszczonych na portretach tych władców w kościele. Tłumaczeń, na ile pamiętam jeszcze trochę łacinę, którą wkuwałem w gimnazjum ponad 70 lat temu, niestety topornych. Chociaż i łacińskie oryginały nie wydają się zbyt lotne. Ociekają natomiast, jak byśmy dziś powiedzieli, propagandową wazeliną. Z wręcz nieprawdopodobną przesadą w chwaleniu, jeżeli uwzględnić ich rzeczywiste zasługi w polskiej historii, roli i znaczeniu tych królów, a zarazem dobroczyńców klasztoru.

JAK NIEGDYŚ DARCZYŃCÓW CHWALONO…

    Oto klika fragmentów: „… Władysław IV / dzięki następstwu / Szwedów, Gotów i Wandalów / a dzięki męstwu i wyborowi / Polaków król najpotężniejszy / po / Gotów, Turków a zwłaszcza Moskwy rozgromieniu / po napełnieniu świata chwałą swego imienia / świętą tę pustelnię świętemu Romualdowi / i braciom jego zakonu ufundował, / i dzięki częstemu w tym miejscu przebywaniu / chciał ją rozsławić…”  Tak oceniał tego króla i jego fundację z roku 1641, prawdopodobnie zakonny skryba około roku 1648.

    W 20 lat później, być może inny, tak rozpoczął laudację na portrecie Jana Kazimierza:

„Bogu Najlepszemu Największemu i / wzniosłej pamięci najdostojniejszego i najpotężniejszego króla Jana Kazimierza, / który jako Władysława IV / tak we władzy, jak i pobożności następca w tym miejscu / (spędził) w odosobnieniu rok w celu odbycia rekolekcji, / swoją otwartością królewskiej szczodrobliwości brata / pragnął dorównać…” – po czym następuje długie wyliczanie królewskich darowizn dla zakonu.

NIE TYLKO BAROKOWY KOŚCIÓŁ

    Michał Korybut Wiśniowiecki polecił, aby po śmierci jego serce pochować w tym kościele. Co, oczywiście, także opisano około roku 1673 na jego portrecie: „…Wielkiego Polaków władcy / króla Michała z rodu Korybut Wiśniowieckich / czcigodne serce / tę odludną świątynię sobie wybrało….Wdzięczna jednak za ślub i wielu dobrodziejstw świadoma / zakonu tego skromna społeczność / mały ów / najpotężniejszego władcy i dobroczyńcy / świętym szczątkom / pobożnej czci znak stawia, / składa przy ołtarzach ofiary / i ozdobę wiecznej korony / pokornymi prośbami niebios wyprasza …”.

    Warto więc przyjechać na stołeczne Bielany już tylko po to, aby przeczytać te tablice. A przecież do zobaczenia jest tu o wiele więcej. Jak już wspomniałem, poklasztorny kościół wygląda tak, jak gdyby malarze i renowatorzy wyszli z niego przed chwilą. Trochę, porządkowanego obecnie, bałaganu widać jeszcze od zaplecza świątyni. Remontowane są też, dzięki sponsorom, a całość w niemałym stopniu funduszom Unii Europejskiej, dawne eremy zakonników. Bynajmniej nie jakieś skromne budki, lecz solidne domy, w większości dwupoziomowe. W najlepszych nocowali w przeszłości królowie i możni odwiedzający klasztor.

PIĘKNIE ZACHOWANY ZABYTEK

    Kameduli sprowadzeni zostali tu z Bielan pod Krakowem w roku 1639 przez króla Władysława IV. Początkowo postawili drewniane eremy dla siebie oraz także drewnianą kaplicę. Obecny murowany kościół rozpoczęto wznosić w roku 1670 i trwało to – zwłaszcza prace wykończeniowe –  około pół wieku. Barokowa świątynia zbudowana została na planie elipsy lub, jak określają to inni, ośmioboku. Z nawą główną i sześcioma kaplicami, z czego dwiema dużymi, a także dwiema wieżami świeżo pokrytymi miedzianą blachą. Na frontonie we wnękach stoją duże figury patronów świątyni: św. Józefa i św. Ambrożego.

    Bezpośrednio nad wejściem zaś znajduje się, także pięknie odnowiona, dekoracyjna płaskorzeźba z centralnie umieszczonym krzyżem wpisanym w koronę. Wnętrze kościoła jest całkowicie białe, ma wydłużone prezbiterium. W ołtarzu głównym dominuje posąg Jezusa, za którym jego głowę oświetla okno. Poniżej znajduje się owalny, stylizowany na bizantyjską ikonę, obraz Chrystusa z dwiema rzeźbami aniołków. Na bocznych ścianach prezbiterium wiszą malowane na blasze portrety wspomnianych królów z łacińskimi tekstami kommemoratywnymi i ich polskimi tłumaczeniami poniżej.

TAJEMNICA KRÓLA MICHAŁA I KLARY PACOWEJ

    A także epitafium innego fundatora: starosty nurskiego, Jana Kazimierza Brzezińskiego z połowy XVIII w., który spędził w tym klasztorze ostatnie lata życia i został pochowany. Ciekawe są również barokowe, białe i złocone ołtarze w kaplicach w nawach bocznych. Warto dodać, że za portretem króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego znajduje się skrytka z urną i jego sercem. Wiąże się z nią ciekawa i dosyć tajemnicza, niedawno odkryta historią. Według przekazów w drugiej urnie za portretem miało być serce królewskiej matki, Gryzeldy z Zamoyskich.

    Ale gdy do skrytki tej zajrzeli badacze, to okazało się, że znajduje się w niej serce Klary Lescaris de Mailly Pacowej, żony kanclerza wielkiego litewskiego Kazimierza Paca. Chyba nieobojętnej królowi… Wygląda to na  ślad jakiegoś, chyba wówczas skrywanego, romansu sprzed trzech wieków. Natomiast pod lewą, zewnętrzną ścianą kościoła, pochowany został, zgodnie z jego życzeniem, zmarły w 1826 roku nasz wielki uczony i założyciel Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz działacz społeczny, Stanisław Staszic. Z jego kamiennym popiersiem wkomponowanym w niszę na grobowym krzyżu.

EREMY I NAJNOWSZA KAPLICZKA

    Obok kościoła, oddzielone od niego kamiennym murem z barokową główną bramą, zachował się zespół 13 dawnych eremów zakonnych. Na ich fasadach umieszczone zostały herby fundatorów. Na jednym z nich, pierwszym po lewej stronie, jest herb królewski, gdyż to w tym eremie, należącym do opata klasztoru, mieszkali królowie odwiedzający kamedułów na podwarszawskiej Górze Polkowej. Jako pierwszy Władysław IV, ostatni zaś Jan III Sobieski. W dawnym gmachy głównym klasztoru, który też ma ciekawą historię, znajduje się obecnie rektorat Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, w który przekształcona została Akademia Teologii Katolickiej.

    Bo to jej przekazano w 1954 r. eremitorium i część klasztoru. Obok zbudowano później nowe budynki uczelni i jej kampusu. Na terenie kościelnym – obecnie jest to świątynia parafialna, stoi też duży budynek całorocznej drewnianej szopki, jest karuzela dla dzieci z rzeźbionymi w drewnie postaciami zwierząt, a także hodowane są owce, osiołek i inne biblijne zwierzęta będące dla dzieci atrakcją. Zaś w dziupli potężnego pnia uschniętego drzewa umieszczono wyrzeźbioną w drewnie przez ludowego artystę Mieczysława Gaja z Łukowa, kopię posążku Matki Bożej Kodeńskiej. Ufundowali ją – i jest to najświeższa data, jaką znalazłem na terenie dawnego klasztoru – rodzice tragicznie zmarłego syna. Poświęcenie tej kapliczki odbyło się 20 maja 2018 roku.

Cezary Rudziński

Zdjęcia autora

a