piątek, kwiecień 26, 2024
Follow Us
czwartek, 10 marzec 2011 00:14

USA: "Zabawką" między Pacyfikiem a Atlantykiem Wyróżniony

Napisane przez Jerzy Stolarek (korespondencja z USA)
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
USA: "Zabawką" między Pacyfikiem a Atlantykiem Fot. Centrum Wagabundy

Czy pasję podróżowania i poznawania świata można odziedziczyć wraz z genami? W opisywanym poniżej przypadku baaardzo młodego „wagabundy" jest to raczej pewne. Ale zanim napiszę o nim i jego sławnym ojcu, najpierw oddaję głos temu nastolatkowi. Bo sam też potrafi się przedstawić i to niezłą polszczyzną.

Nazywam się Cezar Sochacki, ale podoba mi się, jak nazywają mnie Czarki. Za parę dni skończę 14 lat. Mieszkam z rodzicami i siostrą w mieście Phoenix w Arizonie.
Lubię długie samochodowe wycieczki. Myślę, że mam to w genach po tacie. On też dużo podróżuje. Jak dorosnę, chciałbym pojechać jego śladami: Harleyem objechać świat. Taki motocykl już stoi w naszym klubie „Centrum Wagabundy" i czeka, aż będę starszy i miał dłuższe nogi.
Do tej pory jeździłem w Polsce na wycieczki z babcią, a później z rodzicami. Z babcią zwiedzałem Warszawę i okolice, a z rodzicami pływałem żaglówką po jeziorach i rzekach, a kajakami - na Mazurach. Byłem też na zlotach harleyowców i właścicieli „garbusów" w Polsce i w USA.
W czasie ostatniej lądowej podróży dookoła świata w 23 dni (2008 r.) mojego taty, pokonałem z nim samochodem jeden z odcinków – z Los Angeles, w Kalifornii do Phoenix, w Arizonie. Po drodze robiłem zdjęcia.Często jeździmy nad meksykańskie morze i na jeziora w Arizonie. Oglądałem też wieloryby w Zatoce Kalifornijskiej, na Pacyfiku. Głaskałem je nawet, gdy podpływały do łódki. Z kolei na Hawajach bawiłem się z żółwiami. Bo ja bardzo lubię zwierzęta. Mam w domu psa boksera, który ma na imię Zar, i kolorową papugę o imieniu Ziuta. A pod nasze okna niemal przez cały rok przychodzą sarny, strusie i inne dzikie zwierzęta..
Jestem najmłodszym członkiem naszego klubu podróżniczego „Centrum Wagabundy" w Phoenix i sprawuję funkcję operatora sprzętu medialnego. Lubię, kiedy ktoś nas odwiedza z daleka. Od naszych gości dużo się dowiedziałem i nauczyłem, zarówno o podróżach, jak i o świecie. Dlatego lubię podróże. Pamiętam wszystkich naszych gości, a zwłaszcza: p. Wojtka Ilniewicza z Małgosią na motocyklu, p. Władka Grodeckiego z plecakiem, p. Marka Michela z wielkim truckiem, „ciocię" Katee (Katsuko Hiruma) z Japonii i wujka Bogusia Homickiego z Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Ulicy im. „Dziadka" Kazimierza Lisieckiego oraz „wujka" Czesia Falkowskiego od żaglówki.
Za niespełna dwa lata mam zamiar odbyć swoją największą indywidualną podróż – samochodowy rajd volkswagenem „garbusem" dookoła USA śladami taty.
Kiedy tylko mam czas, buduję samochody i roboty z klocków LEGO. Lubię też pływać, jeździć rowerem i na wrotkach. Zbieram znaczki pocztowe z całego świata i ogromnie lubię robić zdjęcia.
Kiedyś napiszę książkę o moich podróżach, ale teraz próbuję opisać na bieżąco swoją niezapomnianą wakacyjną wycieczkę-wyprawę od Pacyfiku do Atlantyku.

Tak oto przedstawia się Cezar „Czarki" Sochacki, bez wątpienia najmłodszy (a przynajmniej jeden z najmłodszych) polonijny podróżnik. W ubiegłym roku Czarki odbył swą pierwszą samochodową wyprawę od Pacyfiku do Atlantyku. Oczywiście, jest jeszcze w takim wieku, że nie może samodzielnie prowadzić samochodu, ale... miał za „kółkiem" wspaniałego kierowcę.
Młody polonijny podróżnik sam ustalił trasę podróży, łącznie z miejscami postojowymi na odpoczynek i ewentualne naprawy, zaplanował też spotkania z polonijnymi mediami.
– Pomysł podsunął mi tata i nasz znajomy Wiesław Mrówczyński, znany dziennikarz i rajdowiec z Polski – mówi Czarki. – Ze swej strony sprawę potraktowałem niezwykle poważnie. Kilkakrotnie przeczytałem Poradnik trampingu motorowego, gdzie wszystko jest podane przystępnie i poparte doświadczeniami z podobnych podróży.
Czarki - pilot i organizator wyprawy nazwanej „Krajoznawczo-obyczajowa pętla samochodowa od Pacyfiku do Atlantyku" - zaplanował jej pokonanie etapami. Pierwszy z nich prowadził z Phoenix do Nowego Jorku, drugi – z „Wielkiego Jabłka" do Chicago, trzeci – z „Wietrznego Miasta" do Los Angeles (z krótkim przystankiem w Las Vegas) i ostatni – z Los Angeles do Phoenix. Podczas postojów nie tylko odpoczywał, ale i zwiedzał ciekawe miejsca, zachwycał się architekturą miast (zwłaszcza Chicago), posmakował jazdy konno na teksańskim rancho, łowił ryby w Wisconsin, spotkał się z przedstawicielami polonijnych mediów (redakcje gazet, telewizja), odwiedził licznych znajomych itp.
Jazda Czarkiego z kierowcą (pora wreszcie wyjaśnić, że jest nim Andrzej „Jędrek" Sochacki, podróżnik słynny z sześciokrotnego, samotnego objazdu świata różnymi środkami lokomocji, od samochodu, przez pociąg po motor, założyciel „Centrum Wagabundy", prywatnie – ojciec naszego młodego podróżnika. Aktualnie „Jędrek" samotnie objeżdża Amerykę Południową samochodem) rozpoczęła się 10 lipca ub.r., a jej zakończenie zaplanowano na niedzielę, 25 lipca ub.r. bo... pomysłodawca wyprawy musiał następnego dnia pofatygować się do szkoły. Ale za to wakacje miał takie, jak żaden z jego rówieśników i kolegów.
Wypada jeszcze dodać, że podróż odbywała się oldsmobilem „Cutlass Supreme S" (rocznik 1997), wyposażonym w GPS (przez AutoGuard-Polska) i noszącym wdzięczne imię „Toy", czyli „Zabawka".
Czarki wraz z kierowcą przemierzyli 22 stany w ciągu 15 dni, przejeżdżając łącznie ponad 7000 mil (blisko 11000 kilometrów).
Obecnie młody podróżnik dzieli swój czas między szkołę i pisanie książki pt. Moja pierwsza samochodowa pętla. Prace nad nią są poważnie zaawansowane. Ukaże się ona w dwóch językach – po polsku i po angielsku, będzie zaopatrzona w wybrane zdjęcia prosto z trasy, a skierowana do jego rówieśników.
Na pewno mu się to uda, bo Czarki to młodzieniec bardzo ambitny, który ma bardzo dużo nietypowych pomysłów jak na swój wiek. Może też kiedyś odwiedzi Globtrotera, aby „na żywo" podzielić się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami z podróży po świecie.
I jeszcze jedno: 13 marca Czarki obchodzi swoje urodziny. Wszystkiego najlepszego, Czarki, a zwłaszcza spełnienia podróżniczych marzeń!
PS. Kto chciałby złożyć życzenia Jubilatowi, może do niego napisać na adres: : Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

a