poniedziałek, maj 13, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/17000.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/17000
wtorek, 18 marzec 2014 10:56

Wakacje na dwóch kółkach Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

W 1970 roku znany dziennikarz radiowy Henryk Sytner, fascynujący się kolarstwem, narciarstwem i tańcem, będący zresztą w tych dwu ostatnich dziedzinach także instruktorem oraz zamiłowany globtroter, wymyślił konkurs dla młodzieży z niezwykłą jak na tamte czasy nagrodą: dwutygodniowym rowerowym wyjazdem zagranicę.

I kontynuuje je, mimo zmiany anten Polskiego Radia – była Jedynka, Dwójka, a najdłużej Trójka, prowadząc nie tylko te programy, ale i wyjazdy na czele 13-osobowych (od 2000 roku ze względów finansowych tylko 10-osobowych) grup nastolatków zawsze osobiście. Pomimo niebywałych zmian społeczno – gospodarczych w Polsce i na świecie w tym czasie, zainteresowań młodzieży itp., szykuje się już do 44 edycji, co jest chyba ewenementem radiowym nie tylko w skali naszego kraju.
„Przez 43 lata, piszą autorzy książki poświęconej tym konkursom i wyjazdom ich laureatów, jaka ukaże się w końcu kwietnia – recenzję piszę po lekturze jej egzemplarza sygnalnego otrzymanego z wydawnictwa – bez względu na pogodę polityczną i ekonomiczną w Polsce, Henrykowi udawało się zorganizować największy w kraju konkurs – mimo strajków, stanu wojennego, kryzysu, zmiany systemu politycznego czy „zmiany" laureatów i ich podejścia do życia. W Trójce zmieniali się dyrektorzy, przyjaciele „Wakacji" odchodzi wraz z systemem, a na ich miejsce pojawiali się nowi. Zmieniali się sponsorzy, składy jury i tylko Henryk Sytner pozostał tam, gdzie zawsze był – w samym środku tego wszystkiego. Zwiedził z laureatami Stambuł, zanim upadła żelazna kurtyna. Wyjechał do Europy Zachodniej w czasach, gdyż mało kto myślał, że może się to udać. Zabrał laureatów do Australii, Tunezji i na Wyspy Kanaryjskie."
A było ich przez te lata ponad 530, przy czym niektórzy byli nimi dwukrotnie, trójka trzykrotnie, a jeden nawet cztery razy, gdyż regulamin tego nie zabraniał. Wybranych spośród setek tysięcy uczestników tych konkursów. Tylko w roku 1975 było ich ponad 10 tysięcy! Zasada była prosta. Uczestnicy – kilkunastoletni słuchacze tego programu, uczennice i uczniowie, przede wszystkim początkujący, a nie doświadczeni kolarze – musieli zorganizować sobie, najwyżej w 2 osoby, turystyczny wyjazd na trasie co najmniej 60 km w dowolnym czasie. A następnie opisać ją i udokumentować zdjęciami, mapkami itp.
Był to, warto przypomnieć, okres ogromnych sukcesów kolarskich Polaków, a mistrz świata i zwycięzca kilku Wyścigów Pokoju Ryszard Szurkowski był wówczas idolem młodzieży nie mniejszym niż niedawno w skokach narciarskich Adam Małysz, czy obecnie Kamil Stoch. Zresztą Szurkowskiego, nie bez jego początkowo silnych oporów, udało się wciągnąć do pomocy i aktywnego współ patronowania „Wakacjom na Dwóch Kółkach", co bardzo podniosło ich prestiż. Zainteresowanie młodzieży konkursem okazało się ogromne, pomysłowość w organizacji własnych kolarskich wyjazdów z której następnie pisano relacje czy tworzono kroniki, przechodziła oczekiwania.
„Dzięki fantazji – czytamy w książce – prace konkursowe przybierały formy modeli, makiet, gazetek ściennych, telewizorów, kanapek, rowerowych kół, pocztówek, płaskorzeźb, zielników, pudełek pełnych skarbów i wszelkich innych kreatywnych pomysłów. Jedną z nagrodzonych prac był globus, na którym stały miniaturowe domki, rosła trawa i biegły trasy rowerowe. Można było nim obracać, kręcąc małymi pedałami. Innym razem była to styropianowa kanapka, koło od roweru, jakaś makieta albo „zwykła kronika" pisana gotykiem. W wyborze przez jury laureatów preferowane były prace oryginalne, ciekawe, z dużym nakładem wysiłku oraz wykonane przez młodzież z małych miasteczek i wsi.
Własnym wysiłkiem można niejako zapracować na przygodę życia, uważał autor programu. Trzymając się z dala od polityki i kumoterstwa. Niektórzy uczestnicy konkursów próbowali sukcesu w nim po kilka, nawet po siedem razy w kolejnych latach. A znalezienie się wśród laureatów było uważane za ogromny sukces życiowy. Potwierdzają to liczni zwycięzcy z poszczególnych lat do których udało się dotrzeć Robertowi „Robb" Maciągowi, bo to on głownie gromadził dane i pisał, korzystając z informacji lub listów i inny materiałów z archiwum Henryka Sytnera.
„Do dziś, zacytuję wypowiedź jednej z lauretek, Annę Szydeł – gdy słyszę w Trójce o 15:05 dźwięki Bicycle race, kręci mi się łezka w oku. W czasie kiedy nic nie wiedzieliśmy o otaczającej nasz rzeczywistości, nie mieliśmy kontaktu z wielkim światem, mieszkaliśmy w małym miasteczku na Kaszubach. Wakacje na dwu kółkach były dla nas oknem na świat, były możliwością poznania tego świata i ludzi. Pamiętam, jak bardzo czuliśmy się wyróżnieni i docenieni. O naszej bułgarsko-tureckiej przygodzie moglibyśmy z bratem rozmawiać godzinami, ciągle przypominając coś nowego."
Zainteresowanie tym konkursem przekazywane było sobie wśród rodzeństwa i przyjaciół, a także z pokolenia na pokolenie. Wśród laureatów i uczestników wyjazdów pojawiają się również dzieci tamtych sprzed lat, mimo zmian w zainteresowaniach młodzieży rodzajami słuchanych rozgłośni i muzyki, zachęcone do tego przez rodziców. A byli podopieczni Henryka Sytnera m.in. dzięki możliwości poznania chociażby fragmentu innego świata, są dziś nierzadko inżynierami, lekarzami, naukowcami, dziennikarzami, politykami, czy nawet małżeństwami.
Książka ta jest właśnie o tych Wakacjach na Dwóch Kółkach z wieloma ciekawymi przygodami jakie podczas nich miały miejsce i obserwacjami, na przytacznie których szerzej nie ma tu miejsca. Wspomnę tylko m.in. o dołączeniu w Edirne przez tureckich kolejarzy poza rozkładem wagonu z lokalnego pociągu, w którym jechali nasi młodzi kolarze ze sprzętem, do zapchanego Orient Expressu aby mogli dotrzeć na czas do Stambułu. Zaginięcie wszystkich rowerów w Grecji i improwizowany program do czasu, aż się odnalazły. Czy o jeździe na rowerach w tropikalnym deszczu w Tunezji, aby przed nastaniem ciemności zdążyć na nocleg, bo nie miały one reflektorków.
Są w tej książce bardzo ciekawe spostrzeżenia, dla współczesnej młodzieży wręcz egzotyczne, na temat warunków życia w krajach socjalistycznych do których początkowo wyjeżdżali. Najczęściej zresztą do Primorska w Bułgarii, ze scenami widocznego już „umierania socjalizmu" w roku 1988. A także realia życia w PRL z „nie do pokonania" problemami ze zdobyciem białych butów. Bo odzież i czapeczki, oczywiście z tekstami i rysunkami reklamowymi, zapewniali sponsorzy. A przecież grupa musiała wyglądać jednolicie. W rezultacie ojciec jednego z laureatów nie mogąc nigdzie kupić wymaganych, jakichkolwiek białych butów, zrobił je synowi sam.
No i zmiany zachodzące wśród uczestników i laureatów tych konkursów na tle przemian społeczno – gospodarczych zachodzących w Polsce. Jest więc o czym poczytać i sądzę, że książka ta zainteresuje nie tylko dawnych oraz przyszłych uczestników tych radiowych konkursów. Podczas lektury natrafiłem jednak również na kilka nieścisłości i błędów. W, dosyć skąpych, informacjach o Henryku Sytnerze, bo nie należy on do osób wylewnych, znalazłem wzmiankę, że jego praca magisterska (skończył teatrologię w PWST w Warszawie) o przedwojennej historii Teatru Ateneum i Stefanie Jaraczu, była pierwszą w Polsce Ludowej pracą napisaną na podstawie przedwojennej prasy.
Otóż mam co do tego wątpliwości graniczące z pewnością, że autor myli się. Nie pisze co prawda w którym to było roku, ale na podstawie innych danych wygląda na to, że w 1956 lub nawet 1957. Tymczasem już w latach 1954–1955 napisałem i wczesną wiosną obroniłem pracę magisterską na temat „Proza Mikołaja Gogola w polskiej krytyce literackiej okresu międzywojennego 1918-1939" (a mój przyjaciel z lat studenckich, późniejszy znany reżyser i znawca teatru, nieżyjący już Jerzy Koenig analogiczną, bo nasz profesor uznał, że temat jest zbyt obszerny na jedną pracę magisterską, o komediach Gogola) niemal wyłącznie na podstawie polskiej prasy, przy czym za okres ponad 120 lat. I bynajmniej nie uważam się za jakiegoś pioniera w tej dziedzinie.
Błędem – bo są to zupełnie inne organizacje, jedna państwowa, druga samorządowa branży turystycznej – jest nazywanie przedstawicielstwa Narodowej Organizacji Turystyki Austrii Izbą Turystyki i podobnie jej przedstawicielstwa w Polsce. Jego twórczyni i znakomita organizatorka Helga Bloder (aktualnie Bauer), zaprzyjaźniona do dzisiaj, mimo iż w Polsce nie pracuje już od dawna, z wieloma polskimi dziennikarzami turystycznymi, kierowała w Warszawie placówką Austria Werbung. Co kontynuuje równie znakomicie od kilkunastu lat jej następczyni Franca Maria Kobenter. Z tym, że z czasem przedstawicielstwo to zmieniło nazwę na Austria Info.
Z drobniejszych potknięć wspomnę jeszcze o paru zauważonych błędach językowych. Przykładowo znany rumuński kurort nad Morzem Czarnym nazywa się Eforia, a więc polska młodzież przebywała w Eforii, a nie w Eforie, co powtórzono w książce kilkakrotnie. To tak, gwoli ścisłości. Bo książkę, dosyć bogato ilustrowaną zdjęciami z poszczególnych wypraw oraz reprodukcjami artykułów prasowych itp. czyta się nieźle. Chociaż nie jest to raczej lektura dla masowego czytelnika literatury turystycznej i podróżniczej.
{gallery}17000{/gallery}

HENRYKA SYTNERA WAKACJE NA DWÓCH KÓŁKACH. Autorzy: Robert „Robb" Maciąg i Henryk Sytner. Wydawnictwo Helion, Gliwice 2014, str. 256, cena 39,90 zł. ISBN: 978-83-246-7421-3.

Dodatkowe informacje

  • Wydawca: wydawnictwo Helion
  • Język: polski
  • Gatunek: literatura
  • ISBN: 978-83-246-7421-3
  • Recenzent: Cezary Rudziński
  • Data recenzji: 2014-03-18
  • Ocena recenzji: 4
  • EAN: 9788324674213

a