sobota, kwiecień 27, 2024
Follow Us
poniedziałek, 09 październik 2023 15:17

Nadrenia Północna–Westfalia: turystyka bez barier Wyróżniony

Napisane przez
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Fronton Katedry Fronton Katedry Cezary Rudziński

Turystyka niemiecka od dłuższego już czasu realizuje program zrównoważonego rozwoju, troski o środowisko oraz dostępność obiektów i atrakcji bez barier, a więc także dla osób niepełnosprawnych.

Równolegle promując, zarówno DZT – Niemiecka Centrala Turystyki, jak i regionalne organizacje turystyczne oraz władze i urzędy państwowe czy samorządowe, kulturę, zabytki, przyrodę itp., zwłaszcza w mniej znanych małych miejscowościach i regionach.

Niezwykły dziennikarski wyjazd studyjny

W ramach programu z angielską nazwą Simply Feel Good (Po prostu poczuj się dobrze) DZT zorganizowała międzynarodowy dziennikarski wyjazd studyjny aby zapoznać jego uczestników z wybranymi atrakcjami turystycznymi kraju związkowego Nadrenia Północna–Westfalia oraz ich dostępności „bez barier”. Uczestniczyłem już w wielu press tripach czy study tour’ach, bo różnie są nazywane, zapraszany przez narodowe organizacje turystyczne, kraje, miejscowości, linie lotnicze czy biura podróży, gdy zainteresowane były jeszcze promocją kierunków lub miejsc, do których organizowały wyjazdy.

Ten jednak, który opisuję, okazał się najbardziej niezwykły spośród wszystkich prasowych, w których dotychczas brałem udział. Gospodarze postanowili bowiem nie tylko pokazać, czy opowiedzieć, jak wygląda w praktyce „turystyka bez barier”, ale także przetestować ją przez zainteresowanych nią. Wśród zaproszonych dziennikarzy znaleźli się bowiem: Austriak bez prawej nogi, poruszający się na wózku inwalidzkim. Niewidomy Węgier, publikujący, ze swoją towarzyszką życia, w alfabecie Braila, z cudownym, wspaniale wytresowanym 3,5-letnim psem – przewodnikiem i opiekunką. W wyjeździe tym uczestniczył również dyrektor przedstawicielstwa DZT w Budapeszcie, Miklos Czeiszing. Opiekunem ze strony gospodarzy i przewodnikiem był Sőren Hoika.

Osobiste testowanie ułatwień

A z dziennikarzy ponadto 88-letni Koreańczyk mieszkający od lat w Zurychu w Szwajcarii poruszający się z laską, na której opierał się nawet przystając na chwilę. Podobnie z laską młody Anglik. Jedyną w pełni sprawną fizycznie uczestniczką była młoda dziennikarka brytyjska. No i ja, uznawany również za takiego mimo wieku, chociaż trafiłem do tej grupy na wolne w niej miejsce. Tego rodzaju skład uczestników pozwolił nam nie tylko zapoznać się z bardzo różnorodnymi atrakcjami zaproponowanymi przez organizatorów wyjazdu, ale jak najbardziej osobiście przeżyć i doświadczyć ich dostępność „bez barier”.

Naszą bazą wypadową stał się hotel Ameron Regent na obrzeżach Kolonii, stolicy tego kraju związkowego. Zarówno na wyjazdy do innych miejscowości, jak i poznawanie miasta oraz, w przypadku większości w nim kolacji, wożono nas wynajmowanym, dużym mikrobusem dostosowanym do przewożenia nawet 4 osób na wózkach inwalidzkich, a także 9 pasażerów na miejscach siedzących. Ale z kolacji w restauracjach w różnych punktach miasta wracaliśmy już częściowo pieszo – do najbliższego przystanku tramwajowego, aby z przesiadką, bo z hotelu nie ma bezpośredniego połączenia komunikacją miejską z historycznym centrum miasta oraz głównym dworcem kolejowym, dotrzeć na nocleg.

Wspaniały pies – przewodnik niewidomego

Tutejsze tramwaje są dostosowane do przewożenia wózków, nie tylko inwalidzkich, bez potrzeby pomocy motorniczego. „Nasza” węgierska para z psem wracała jednak najkrótszą trasą, zwykle około 3,5 – 4 kilometrową… pieszo, aby w ten sposób dodatkowo poznawać i „poczuć” miasto, „rozprostować nogi”, a przede wszystkim zapewnić spacer, tak go potrzebującemu psu. Cała ta trójka tworzyła zresztą wspaniałą „rodzinę”. A pies, chyba labrador – nie znam się na ich rasach, duży z jednolitą, jasno beżową krótką sierścią, okazał się wspaniałym, ósmym, nie licząc naszego niemieckiego przewodnika, uczestnikiem grupy.

Reagował na każde polecenie pana, a nadal szkolony, za wykonywanie dodatkowych otrzymywał nagrody, jakiś niewielki smakołyk. Równocześnie jednak, gdy pan na to pozwalał, był bardzo towarzyski. Chociaż przez te kilka dni ani razu nie słyszałem jego głosu. Nie tylko szczeknięcia, ale nawet warknięcia czy ziewnięcia. Bardzo lubił głaskanie po grzbiecie, także przez innych uczestników wyjazdu, zresztą pan bardzo go dopieszczał, masował i delikatnie drapał – bo pies to uwielbia. Spróbowałem też tego, oczywiście za zgodą właściciela.

Zabytki Kolonii

Chyba mu się to spodobało, bo najpierw polizał moją dłoń, a następnie… podniósł się, położył łapy na moich ramionach i zabierał do lizania twarzy, ale natychmiast został przez pana „sprowadzony na ziemię”. Dodam, że psy – przewodnicy niewidomych mają tu swobodny wstęp do restauracji i innych placówek gastronomicznych. A gdy kelnerzy zauważają takiego gościa, jeden z nich natychmiast przynosi psu miseczkę z wodą do picia. Chociaż w naszym przypadku jego właściciel zawsze miał przy sobie składaną oraz butelkę z wodą i gdy tylko poczuł, że pies ma w aucie, czy podczas zwiedzania pragnienie, natychmiast dawał mu ją do picia.

Program tego wyjazdu był, jak już wspomniałem, bardzo ciekawy i różnorodny. Każdy z jego głównych punktów zasługuje na osobną relację, których sukcesywne publikacje zapowiadam. A także o kilku dodatkowych zabytkach, które zdołałem zobaczyć i „obfotografować” w Kolonii, przedłużając nieco pobyt w niej po zakończeniu imprezy. Jest to bowiem szalenie ciekawe, nieco ponad milionowe miasto położone na dwu brzegach Renu, czwarte pod względem liczby mieszkańców po Berlinie, Hamburgu i Monachium w RFN. „Numerem 1” wśród tutejszych atrakcji jest słynna gotycka katedra (Lista UNESCO).

Zdjęcie ze złotym piłkarskim pucharem świata FIFA

Ale zachowało się w niej także 12 (!) romańskich kościołów oraz kilka wartych poznania z późniejszych okresów architektury, ratusz z niezwykłą wieżą oraz wiele innych zabytków i atrakcji. Wkrótce napiszę o nich szerzej. Skoro jednak tematem wyjazdu była przede wszystkim turystyka bez barier, wspomnę w tym miejscu, że wśród materiałów informacyjnych, jakie otrzymaliśmy, znalazła się również obszerna (86 stron) i bogato ilustrowana broszura „Kőln Barrierefrei” (Kolonia bez barier) z wykazem setek obiektów, miejsc i atrakcji turystycznych, dostępnych także do osób niepełnosprawnych.

Kolonia była jednak tylko miejscem do krótkiej prezentacji uczestnikom tego press touru oraz bazą wypadową do okolicznych miast i turystycznych atrakcji. Jednym z nich był, odległy o kilkadziesiąt kilometrów Dortmund. Z trochę zaskakującym, przynajmniej mnie, programem. Nie poznawania znajdujących się w nim zabytków, ale najpierw zwiedzaniem Narodowego Niemieckiego Muzeum Piłki Nożnej. Nie należę do fanów futbolu, ale robi ono wrażenie. A skoro była taka możliwość, skorzystałem z propozycji zrobienia mi zdjęcia z kopią jednego z trzech złotych Pucharów Świata FIFA, zdobytych do tej pory przez drużyny niemieckie. Ich oryginały oraz liczne inne trofea obejrzałem w gablotach.

Jak w Kolonii serwują piwo

Drugim punktem pobytu w tym mieście była Zeche Zollern, dawna kopalnia węgla, przekształcona po zaprzestaniu wydobywania go, w muzeum „Górnictwo i kultura w „zamku pracy”. Dodam, że w programie tego wyjazdu studyjnego znalazły się również obiady i kolacje w ciekawych restauracjach, W Kolonii „Neni” w stylu i serwującej dania… kuchni żydowskiej Tel Awiwu oraz, innym razem, w Wagenhalle – dawnej remizie strażackiej na południu miasta. A także w słynnym Muzeum Ludwiga. Poza stolicą landu natomiast w „Pferdestall” – wspomnianej wyżej dawnej stajni kopalni węgla w Dortmundzie.

W Gastro Vogelsang – w Parku Narodowym Eifel, w restauracji niewielkiego uzdrowiska Geműnder Kurhaus oraz w Restauracji Panarbora. Pozwoliło nam to zapoznać się z niektórymi przysmakami kuchni Nadrenii i Westfalii. Wspomnę również o ciekawostce. W restauracjach Kolonii serwowane piwo z beczek podaje się wyłącznie w szklaneczkach o pojemności tylko 200 ml.! Jedną z takich każdy z nas otrzymał jako „suwenir” z wyjazdu. Zwyczaj ten reklamowany jest na kartonowych podstawkach pod piwo jako „Prawdziwa kolońska kultura picia”.

Skansen, folklor i „sny o dziczy”

Ponieważ jednak nie tylko prawdziwy piwosz, ale także wielu „normalnych” konsumentów nie bardzo wie, co robić z tak niewielka ilością „złocistego trunku” podawanego do posiłku, obowiązuje równocześnie inny zwyczaj. Gdy kelner zauważy, że szklaneczka jest pusta, bez pytania przynosi następną. Aż do momentu, gdy gość nakryje szklaneczkę wspomnianą podstawką, dając w ten sposób znać, że piwa ma już dość. Program wyjazdu był również bardzo intensywny, co nie przeszkodziło nam w jego realizacji, mimo „niepełnosprawnych” uczestników.

Trzeci dzień wypełnił nam pobyt i zwiedzanie skansenu w miejscowości Kommern, Nadreńskiego Państwowego Muzeum Folkloru oraz Parku Narodowego Eifel. W tym ostatnim znajdują się dawne niemieckie koszary wojskowe z lat międzywojennych przy granicy belgijskiej w nowej roli. Z czynną od 2016 roku wystawą „Wildnis(t)träume” (Sny o dziczy) – przyrody regionu, oczywiście bez barier, przyjaznej niepełnosprawnym i rodzinom, interaktywną. Dodatkowo z krytyczną ekspozycją wychowywania młodzieży (Hitlerjugend, Bund Deutscher Mädeln) w ideologii nazistowskiej w III Rzeszy. W środku Parku Narodowego Eifel znajduje się Sternwarte Vogelsang – Obserwatorium astronomiczne Śpiew Ptaków.

Widziałem planetę Saturn i jej pierścienie!

Najpierw obejrzeliśmy je za dnia, a późnym wieczorem przywieziono nas tam ponownie, aby móc poobserwować, z informacją specjalistów, gwiazdy na nieboskłonie z oświetlaniem ich kierunku laserowymi latarkami, gdyż pogoda przez cały czas podróży, była wspaniała. A następnie, przez przenośne lunety, obejrzeć niektóre gwiazdy i inne ciała niebieskie. Po raz pierwszy w życiu miałem okazję zobaczyć, nie na zdjęciach, ale własnymi oczyma, szczegóły powierzchni księżyca – a było to w przededniu jego pełni. Przede wszystkim jednak odległą o ponad miliard kilometrów od Ziemi planetę Saturn z jej pierścieniami! Mocna rzecz!

Ostatni dzień zwiedzania również należał do wykorzystanych intensywnie. Zaczęliśmy go od wyjazdu do miejscowości Panarbora – parku przygód, w którym stoi ogromna, drewniana, 40 metrowej wysokości wieża obserwacyjna. A następnie spacer, z przewodnikiem, po najdłuższej w Nadrenii Północnej–Westfalii, pozbawionej barier ścieżce w koronach drzew. Po drewnianych pomostach z punktami widokowymi oraz miejscami, w których można poznawać okoliczną roślinność oraz faunę. M.in. zobaczyć i dotknąć (okazało się to bardzo ważne dla naszego niewidomego kolegi, który zresztą przez cały czas to co było możliwe „oglądał” dłońmi) fragmentów różnych gatunków drzew i krzewów oraz zdjęcia zwierząt, ptaków i gadów, a także przeczytać o nich.

Altenberg: katedra bez biskupów

Następnie przejechaliśmy do Altenbergu (Odenthal), obecnie miasteczka dookoła byłego klasztoru cystersów z XII w i zamku książąt Bergu. To, oczywiście, także temat na osobną relację. Teraz wspomnę tylko, że tamtejsza katedra, mimo takiej oficjalnej nazwy, nigdy nie była siedzibą biskupów, a jest dawnym gotyckim klasztornym kościołem p.w. Wniebowzięcia NMP. Wspólnym dla katolików i protestantów. A jego największymi skarbami są ogromne okna, największe w Niemczech. W fasadzie zachodniej witrażowe, o wysokości 18 i szerokości 8 m, ze scenami z niebiańskiej Jerozolimy, z około 1408 roku.

A w prezbiterium 19 m. wysokości i 6 m szerokości sprzed roku 1300 (!) z malowanymi na szkle motywami geometrycznymi. Był to więc bardzo ciekawy i pouczający wyjazd prasowy, podczas którego zrobiłem też 770 zdjęć. Najciekawsze pokażę już wkrótce w serii relacji z poszczególnych miejscowości, zabytków i innych atrakcji, które mieliśmy okazję poznać.

a