sobota, maj 11, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/6836.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/6836
poniedziałek, 02 kwiecień 2012 10:26

Białe miasteczko z oślimi taksówkami Wyróżniony

Napisane przez Marzena Kądziela
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Ośle taksówki na postoju Ośle taksówki na postoju fot. Marzena Kądziela

Białe miasteczka przylepione do gór rozciągających się w pobliżu wybrzeża to jedna z wielkich atrakcji Andaluzji. Mijas z osiołkowymi taksówkami i labiryntem schodów i uliczek to prawdziwa perełka. 

W dawnych czasach malowaniem na biało kamiennych domów zajmowały się wyłącznie kobiety, i to kobiety „czyste", a więc poza okresem menstruacji. Dziś zapewne wykonują to specjalistyczne firmy, a białe domy poprzyczepiane do zbocza Sierra de Mijas są magnesem dla turystów podróżujących po hiszpańskiej Andaluzji.

Kto wybiera się do Andaluzji, powinien koniecznie zajrzeć do Mijas (czytaj Michas) – jednego z „białych miasteczek" oddalonych o kilka czy kilkanaście kilometrów od wybrzeża. Zapewniam, że nie będzie rozczarowania, a wręcz przeciwnie – zachwyt. Po zwiedzaniu dużych miast południa Hiszpanii – takich, jak Malaga, Sewilla, Kordoba czy Kadyks kilkugodzinna wizyta w Mijas jest prawdziwym ukojeniem, a także wielką radością dla oczu. Bo oprócz uroków samego kilkutysięcznego miasteczka, czekają tam na nas widoki na rozległe góry i zbocza schodzące wprost do Morza Śródziemnego. A więc ruszajmy!

 

Ośle taxi

Z Malagi jedziemy do celu naszej podróży niespełna pół godziny. Już z daleka widoczne są białe domy kontrastujące z beżem gór i błękitem nieba. Docieramy do miasteczka Mijas. Mijas Pueblo to część gminy, w skład której wchodzą także Las Lagunas i La Cala z dostępem do morza. Cały ten kompleks liczy blisko 80 tysięcy mieszkańców. Samo białe miasteczko Mijas zaledwie kilka tysięcy. I co ciekawe, wśród nich znajdziemy mnóstwo cudzoziemców, w szczególności Anglików, Niemców, Szwedów, Holendrów. Emeryci spędzają we własnych lub wynajętych willach kilka jesienno–zimowych miesięcy, młodsi wolą cieplejsze pory roku.

{gallery}6836{/gallery}

Pierwsze, co rzuca nam się w oczy, to kolorowo przystrojone osły – symbol Mijas. To burrotaxis, czyli ośle taksówki wożące turystów na swym grzbiecie albo w wózkach. A wszystko zaczęło się od turystów, którzy podpatrywali w latach 50. XX wieku miejscowych robotników wracających na osiołkach z pracy w kamieniołomie. Widok taki był dla gości z innych krajów niesamowicie atrakcyjny, dlatego często robili zdjęcia, a także prosili robotników o pozwolenie na krótką oślą przejażdżkę. Drobne datki od turystów w skali miesiąca dawały na tyle wysoką kwotę, że właściciele osłów zrezygnowali z pracy i założyli przedsiębiorstwo „taksówkowe". Teraz każdy z 60 osłów – taksówek zgromadzonych na specjalnych parkingu, jest kolorowo przystrojony i ma swoją „tablicę rejestracyjną" z numerem. Osły na tyle wrosły w krajobraz miasteczka, że na jednym z głównych placów, w pobliżu informacji turystycznej wystawiono pomnik upartego czworonoga, przy którym chętnie fotografują się turyści z całego świata.

 

Korrida, koncerty i fiesty

Małą arenę do walk z bykami w centrum Mijas zbudowano w 1900 roku. Nie jest, jak większość tego typu placów, okrągła, lecz owalna. Zanim na ten owalny plac dotrzemy, musimy przejść przez małe muzeum, w którym zobaczymy między innymi stroje bohaterów korridy, przedmioty używane podczas walki z bykami i instrumenty muzyczne. Można też zrobić sobie zdjęcie, wychyliwszy głowę zza ścianki, na której umieszczono fotografię torreadora, co większość panów czyni z przyjemnością.

Oprócz walk z bykami plac otoczony widownią z kamiennymi, ponumerowanymi siedziskami, służy do organizacji koncertów i różnorodnych fiest, jakich w Hiszpanii nie brakuje. Roczny cykl fiest w Mijas rozpoczyna 6 stycznia święto Trzech Króli, potem między innymi: karnawał, Wielkanoc, Noc Świętojańska, Dzień Mijas, festiwale teatralne, flamenco i wiele, wiele innych. Każda fiesta to mnóstwo muzyki, pokazy sztucznych ogni, przebierańcy i niekończące się biesiadowanie w barach i restauracjach.

Z areny roztacza się cudowny widok na góry, morze oraz białe domostwa rozłożone na zboczach.

 

Legenda z cudownym obrazem

Historia Mijas sięga czasów rzymskich i arabskich cywilizacji. Z nieco późniejszymi czasami związana jest legenda, jaką szczyci się miasteczko. A dotyczy ona jednej z jego atrakcji, to znaczy Kaplicy Virgen de la Pena wykutej w litej skale. Legenda mówi o odnalezieniu w 1586 roku cudownego obrazu Matki Bożej, który przed wiekami został ukryty przez chrześcijan przed oczami Maurów, którzy zajęli Andaluzję.

Obraz odnalazł się dzięki dzieciom: 12-letniemu Juanowi i 10-letniej Asuncicón wypasającym owce. W niedzielę 30 maja, w święto Najświętszej Trójcy w samo południe do bohaterów legendy podfrunęła piękna gołębica. Dzieci postanowiły ją złapać i biegły za nią aż pod mury starej zamkowej wieży. Tam uchwyciwszy gołębicę, przytulały ją i głaskały, czując się przy tym jakby były we śnie.

Gdy ocknęły się z tej ekstazy, ptak odfrunął, a dzieci pobiegły do domu opowiedzieć o wszystkim rodzicom. Ci jednak nie zwrócili zupełnie uwagi na opowieści dzieci. Następnego dnia, nie myśląc o tym wydarzeniu, dzieci podczas pracy trafiły w to samo miejsce i w samo południe zdarzyło się dokładnie to samo, co poprzedniego dnia. Tym razem jednak poinformowani rodzice zakazali dzieciom zbliżać się do ruin zamku, uznając, że jest to miejsce zaklęte. We wtorek dzieci ze względu na zakaz rodziców nie zbliżali się do zamku, w środę jednak pasąc owieczki, znów dotarły pod stare zamkowe mury.

Nagle w samo południe usłyszały głos wołający: "Juanie, spójrz na mnie". W oknie starej wieży dzieci zobaczyły gołębicę, a z ogromnej aureoli nad nią wyłoniła się kobieta z dzieckiem na ręku. Gołębica usiadła na jej piersi. Widząc tak wspaniałą panią dzieci uklękły, a Juan, najpokorniej jak umiał, spytał ją, kim jest. Pani odpowiedziała, że jest Matką Boga i nakazała, aby dzieci poszły do wioski, opowiedziały o tym rodzicom, władzom miejskim oraz księdzu. Prosiła, żeby wreszcie wydobyli ją z tego miejsca, gdzie spoczywa ukryta już od wieków.

Dzieci posłusznie wykonały polecenie, pokazując swemu ojcu miejsce, w którym ujrzały Panią. Ten, jako, że był mistrzem ciesielskim, odnalazł zaraz puste miejsce za starymi cegłami i znalazł tam Najświętszy Obraz Dziewicy Maryi, dwa srebrne świeczniki o wyjątkowych kształtach, dwie figury strzegące obrazu, wielki kielich, klejnoty oraz zwój papieru dokumentujący historię świętego wizerunku. Nazwano więc ten wizerunek Maryją Dziewicą z Wieży i przeniesiono go do miejscowego kościoła.

Następnego dnia wypadało święto Bożego Ciała, i było ono wyjątkowe, gdyż całemu miastu ukazała się Matka Boska. Miało to miejsce 2 czerwca 1586 roku dokładnie w południe.

Mimo, że mieszkańcy Mijas radowali się z odnalezienia Maryi Dziewicy, ani władze, ani ksiądz, ani lud nie spieszyli się z wybudowaniem kaplicy w miejscu objawienia się Maryi. Dopiero po 70 latach dzięki wierze, oddaniu i ciężkiej pracy pobożnego pustelnika, brata Diego de Jesús, María y San Pablo w skale pod ruinami zamku powstała kaplica, którą do dziś tłumnie odwiedzają mieszkańcy Mijas i przyjezdni.

 

Park, strome schody i andaluzyjski obiad

Wytchnieniem po sakralnych eskapadach jest wizyta w ogrodach miejskich pełnych drzew i kwiatów, szumiących strumyków i wodospadów. Niemal zawsze można tu spotkać śpiewaków, którzy akompaniując sobie na gitarze, prezentują piękne pieśni andaluzyjskie. To nic, że czasami śpiewacy ci pochodzą z odległych krajów... Spotkany przez nas Ukrainiec grał i śpiewał jak prawdziwy Andaluzyjczyk.

Ruszamy stromymi uliczkami, często złożonymi jedynie ze stromych schodów, by powłóczyć się pomiędzy białymi domami przystrojonymi w kwiaty i barwne ozdoby ceramiczne. Takie ozdoby – donice, wazony, misy i miseczki - można kupić niemal w każdym sklepie z pamiątkami.

Na głównym Placu Konstytucji chłodzimy się w pobliżu fontanny i zastanawiamy, którą z miejscowych restauracji wybrać na obiad. Znajdujemy maleńką, nieco oddaloną od centrum restaurację, do której odwiedzenia zachęciły nas donośne głosy starszych mężczyzn. Żywo dyskutowali i śmiali się, zajadając coś gorącego. Poza nimi nie było tam nikogo. Weszliśmy na taras, który mieliśmy tylko dla siebie. Gaspacho Andaluz (pomidorowy chłodnik), ryba z rusztu i krewetki w oliwie z czosnkiem popite chłodnym domowym białym winem smakowały wybornie!

{jumi [*6]}

a