czwartek, maj 02, 2024
Follow Us
piątek, 07 wrzesień 2012 10:59

Dzień Walentego - pozornie prosta historia

Napisane przez Piotr Kitrasiewicz
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
"Dzień Walentego" w reżyserii Iwony Kempy "Dzień Walentego" w reżyserii Iwony Kempy fot. powszechny.art.pl

„Dzień Walentego" - sztuka Iwana Wyrypajewa, współczesnego dramaturga rosyjskiego, jest psychologiczno-obyczajowym dramatem – czy raczej komediodramatem, którego akcja rozgrywa się na przestrzeni blisko ostatniego półwiecza. Treść utworu jest pozornie prosta. Młody mężczyzna, Walenty, kocha dwie kobiety. Jedna jest żoną, druga kochanką.

Niestety, mężczyzna umiera, a kobiety zamieszkują obok siebie, w sąsiednich mieszkaniach. Nienawidzą się i przyjaźnią zarazem. Obie żyją tym samym – wspomnieniami o zmarłym.
W sobotę 8 września w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera odbędzie się 100. spektakl „Dnia Walentego". Ta nieskomplikowana na pozór historia została opowiedziana w interesujący i niebanalny sposób. Autor bowiem obficie nasyca utwór retrospekcjami, następuje przemieszanie czasu, zatarcie granicy między poszczególnymi okresami życia bohaterów. Walenty przychodzi niczym duch do byłej żony, swojej żeńskiej imienniczki, Walentyny. Toczy się pomiędzy nimi całkowicie realny dialog, bez żadnych odniesień do „tamtej strony". Z kolei kochankę, Katię, poznajemy w dwóch postaciach. Jako zepsutą i zapijaczoną sąsiadkę wdowy po swoim kochanku, oraz jako młodą, pełną werwy i wdzięku kobietę sprzed lat. To dość oryginalne poprowadzenie narracji wprowadza początkowo pewien chaos, nie wiemy, kto jest kim i jaki moment z życia bohaterów ukazuje aktualnie prezentowana scena. Ale potem – kiedy już oswajamy się z konwencją pisarza – satysfakcja jest naprawdę spora.
Autor zręcznie balansuje na krawędzi tego, co realne i namacalne, oraz tego, co nierzeczywiste, symboliczne. Bo przecież przychodzący z zaświatów Walenty nie musi być wcale duchem. Jest po prostu projekcją żalu i niespełnionych oczekiwań Walentyny, która rozmawia nie ze zjawą, ale z własnymi wyobrażeniami, z zakorzenionym głęboko w jej psychice mężczyzną życia, od którego nie może się uwolnić. Jej wrogo-przyjazny stosunek do sąsiadki pozwala na podtrzymywanie tych emocji przez lata. Wyrypajew nawiązuje w swojej sztuce do najlepszej tradycji dramatu rosyjskiego: jest w nim nostalgia, i humor, i smutek, i czechowowska refleksyjność. A przede wszystkim są bardzo dobrze rozpisane role, a to przecież podstawa sukcesu każdego utworu scenicznego.
„Dzień Walentego" sprawdził się na Małej Scenie Teatru Powszechnego dzięki dwóm mocnym elementom. Pierwszym jest właśnie gra aktorów. Przejmująca i zabawna zarazem. Świetny duet dwóch sąsiadek stworzyły Elżbieta Kępińska i Joanna Żółkowska. Zapijaczona i frywolna Katia Żółkowskiej jest interesującym kontrapunktem dla ponurej, skupionej na sobie Walentyny Kępińskiej. Z kolei Paulina Holtz z wdziękiem odtwarza postać dawnej, młodej Katii, kochanki Walentego. Sam Walenty, grany przez znakomitego Sławomira Packa, obdarza uczuciem obie panie, będąc jednocześnie świadkiem ich dalszego, niejako wspólnego życia. Tekst utworu umiejętnie wykorzystała Iwona Kempa nasycając reżyserowaną przez siebie fabułę pomysłowymi, symbolicznymi przerywnikami. Zadbała także o zaznaczenie w tle przepływu czasu, także tego obyczajowo-politycznego - wszak większość akcji rozgrywa się w czasach ZSRR. Lata upływają, zmieniają się ustroje, a ludzie... Cóż, ludzi zmienić najtrudniej.

{jumi [*7]}

a