Bezpieczny i piękny kraj
Maroko jest obecnie najbezpieczniejszym w regionie śródziemnomorskim krajem nie tylko arabskim, ale również muzułmańskim. O czym miałem okazję przekonać się, nie po raz pierwszy zresztą, bo bywałem tu już w przeszłości, spacerując wieczorami i w nocy z aparatem fotograficznym na szyi po starych i zabytkowych dzielnicach miast w których nocowaliśmy, fotografując je. Jest również atrakcyjne nie tylko w sezonie letnim, ale także w pozostałych porach roku. Oferuje bowiem turystom nie tylko świetny nadmorski wypoczynek, ale i ogromne bogactwo zabytków oraz ciekawych miejsc i innych atrakcji. Nasza jesienna – poprzednio przyjeżdżałem tu w lecie – podróż okazała się bardzo ciekawa i udana. Tuż przed naszym przylotem przez tydzień padały tu deszcze, w rezultacie których na każdym kroku towarzyszyła nam soczysta zieleń ogrodów, skwerów, parków i gajów oliwnych, palmowych lub arganowych. Tylko zaorane pola przypominały, że to już jesień. Warunki pobytu zapewniono nam znakomite. W 5* hotelach, z czego w obu miastach nadmorskich stojących tuż przy atlantyckich plażach. Nie tylko z dobrym wyposażeniem, ale i wieloma obrazami oraz rzeźbami w recepcji i na korytarzach.
Samolot pełen polskich turystów
Oczywiście także doskonałe wyżywienie, z obiadami również w słynnych ze znakomitej kuchni lub wnętrz zabytkowych restauracjach. I wygodny mikrobusowy transport. Stosunkowo niewielu turystów, jacy obecnie przebywają w tym regionie kraju – chociaż duży samolot czarterowy z Warszawy do Agadiru wypełniony był niemal do ostatniego miejsca – oznaczało brak tłoku zarówno w hotelach, jak i muzeach, zabytkowych centrach miast oraz na sukach – egzotycznych bazarach. Pod tym względem warunki do poznawania kraju oraz, w wolnych chwilach, wypoczynku, były więc zdecydowanie lepsze niż w szczycie sezonu. A przecież nawet w nim wody Atlantyku na tej jego szerokości są dosyć chłodne.
{gallery}22622{/gallery}
I daleko nie wszyscy kąpią się w nim również w lecie, wybierając raczej hotelowe baseny. Szerokie i długie piaszczyste plaże zapewniają sporo miejsca na opalanie. Oraz „moczenie się" w wodzie – teraz, jesienią, ograniczane przeważnie do spacerów po niej wzdłuż brzegu. W Agadirze, As-Suwajrze czy Taghazout, gdzie również byliśmy, nie ma gwałtownego kończenia się płytkiej wody. Aby popływać w Atlantyku, trzeba wejść weń dosyć daleko i pokonać kilka fal. Na szczęście, poza okresami sztormów, niewielkich. Atrakcję stanowią również przypływy i odpływy oceanu, zalewające powoli nawet ponad dwie trzecie szerokości plaż.
Droga do Marrakeszu
Nie one jednak były głównym celem naszego Press Tripu, lecz poznawanie zabytków i atrakcji miejscowości na trasie. O każdym z tych trzech miast tworzących wierzchołki Złotego Trójkąta napiszę oczywiście wkrótce osobno. Na początek ograniczając się do relacji z całej podróży. Po Agadirze oraz na jego miejsca widokowe w Cytadeli i nad portem obwoził nas kierowca naszego mikrobusu. Bardzo malownicza okazała się około 240 kilometrowa jazda do Marrakeszu. Znakomitą autostradą poprowadzoną przez pustynne tereny i wzgórza początkowo intensywnej ceglano – czerwonej barwy.
Zaś w drugiej części w kolorze ochry. Z widokami na nieliczne, odległe wioski, gaje oliwne i palmowe oraz przez przebity w skałach długi tunel. W Marrakeszu dołączył do nas Khalid Mimi, dyrektor na Polskę i Europę Wschodnią MNTO – Marokańskiej Narodowej Organizacji Turystycznej. Po mieście, jego zabytkach oraz atrakcjach, oprowadzał nas miejscowy przewodnik. Dla którego nie mniej ważne od mauzoleum Sadytów, pałacu Bahia, medresy Ibn Jusufa, muzeów, mediny i suków, słynnego Placu Cudów – Jemaa El Fnaa czy średniowiecznych murów obronnych miasta, były podmiejskie dzielnice willowe bogaczy oraz pola golfowe – jest ich 7 różnej klasy.
Atrakcje dawnej berberyjskiej stolicy
Ale dzięki temu mieliśmy okazję zobaczenia i tych miejsc, przeważnie pomijanych przez przewodników polskich wycieczek. M.in. 900–letniego gaju oliwnego zajmującego 65 ha i zbierania w nim oliwek metodą strząsania ich na rozłożone na ziemi płachty. Czy zbiornika wodnego z XI w i pawilonu królewskiego nad nim. Lub słynnego – także jego nie zdążyłem zobaczyć podczas poprzednich tu pobytów – Ogrodu Majorelle, jednego z najczęściej odwiedzanych miejsc w całym kraju. Na długo w pamięci pozostaną nam obiady w dwu słynnych tutejszych restauracjach. Nie tyle może ze względu na smak narodowych potraw, chociaż były one świetne, lecz samych lokali.
W jednym z nich, mniejszym, z niepozornym wejściem z wąskiej uliczki mediny, lunch jedliśmy w niewielkim ogrodzie – bambusowym gaju nad ocembrowaną sadzawką z rzeźbami, starymi metalowymi latarniami i ceramiką na jej brzegach. Drugi, to słynna marokańska restauracja Dar-Es-Salam w dawnym pałacu o bogato zdobionych salach, przejściach i korytarzach, w której w 1956 r. Alfred Hitchcock nakręcił film „Człowiek, który wiedział za dużo" z Jamesem Stewardem i Boris Day w głównych rolach. O czym przypomina ogromny kadr z niego na jednej ze ścian.
Kozy uwielbiają arganowe owoce
Znakomitym pomysłem okazała się też wizyta w słynnej aptece, w której jeden z pracowników po polsku opowiedział nam o zaletach oleju arganowego wyciskanego z pestek owoców tego drzewa rosnącego tylko w nad atlantyckim regionie Maroka. Podobne, w Meksyku, nie dają owoców. Dodam, że owoce te stanowią tak wielki przysmak dla kóz, że aby się do niego dobrać, potrafią wskakiwać na drzewa. Olej wyciska się zarówno z pestek... wydalonych przez kozy, jak i wydobywanych z owoców w sposób bardziej sztuczny. Później, już na wybrzeżu, mieliśmy okazję sfotografować kozy na drzewach arganowych zajadające owoce.
A w tej aptece zobaczyć kobiety czyszczące i rozdrabniające te pestki. I posłuchać o walorach odżywczych i kosmetycznych tego oleju. Jak również wielu marokańskich ziół i minerałów wykorzystywanych w farmacji oraz kosmetyce. Z ich demonstracją, wąchaniem, nacieraniem rąk oraz, dosyć skutecznym, zachęcaniem przez prowadzącego pokaz, do zakupu tych, gwarantowanej jakości – bo olej arganowy podrabiany jest dosyć powszechnie. Bardzo spodobał mi się też pobyt w As-Suwairze do której jechaliśmy, w sumie ponad 3 godziny, przez kilka wiosek i miasteczek. Byłem w niej wcześniej już dwukrotnie, ale tylko ze zwiedzaniem w trakcie przejazdu, bez noclegu.