czwartek, maj 09, 2024
Follow Us
piątek, 21 styczeń 2022 11:23

Warmińskie lata Księcia Poetów Wyróżniony

Napisał
Oceń ten artykuł
(2 głosów)
„Książę poetów polskich” sam chętnie podkreślał swoją więź z Warmią, a konkretnie to, że był biskupem warmińskim „Książę poetów polskich” sam chętnie podkreślał swoją więź z Warmią, a konkretnie to, że był biskupem warmińskim Tło ryciny: Photo by Marek Piwnicki on Unsplash

Ignacy Krasicki tak bardzo zrósł się z Warmią, że mało kto wie, że pochodził z zupełnie innych stron. Nie ma sensu jednak temu się dziwić ani tym bardziej zżymać.

Na Warmii spędził najlepsze lata swego życia, poświęcił jej wiele energii i tam też powstały jego słynne dzieła literackie. Skojarzenie jest więc oczywiste i prawidłowe.

Piotr Gursztyn

Ur. 1970, dziennikarz, historyk, publicysta. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Autor m.in. „Rzezi Woli” (2014), „Ribbentrop-Beck. Czy pakt Polska-Niemcy był możliwy?” (2018). Kawaler Srebrnego Krzyża Zasługi za zasługi na rzecz upamiętniania prawdy o najnowszej historii Polski (2017). Fundator Instytutu Staszica.

Arcypasterz bogatej diecezji

„Książę poetów polskich” sam chętnie podkreślał swoją więź z Warmią, a konkretnie to, że był biskupem warmińskim. Sam nawet wybrał sobie charakterystyczny pseudonim literacki – X.B.W., czyli „Książę Biskup Warmiński”.

W tamtym czasie było czym się chwalić. Biskupstwo warmińskie nie dość, że należało do jednej najbardziej bogatych i tym samym dochodowych godności kościelnych w Rzeczpospolitej, to jeszcze wiązało się z władztwem świeckim. Biskup miał pod sobą Dominium Warmińskie, gdzie dzierżył pełnię władzy tak duchownej jak i świeckiej. Warmia przy tym, jeszcze od czasów krzyżackich, cieszyła się sporą autonomią administracyjną i prawną, więc de facto była quasi-państwem podległym zwierzchnictwu Rzeczypospolitej. Formalnie nigdy nie została ogłoszona księstwem, więc biskupi nieco prawem kaduka nazywali się książętami, ale w rzeczywistości mieli tak silną pozycję, że właściwie nikt nie kwestionował tego uzurpowanego tytułu.

Nie dziwi zatem, że młody niespełna trzydziestoletni Ignacy Krasicki rozpoczął z poparciem króla Stanisława Augusta starania o warmińską inwestyturę. Warmią w tym momencie rządził bp Adam Grabowski – znakomity administrator, świetny gospodarz, mecenas sztuki, a przy tym silna osobowość. Miał upatrzonego innego kandydata na następcę, skądinąd swojego krewnego, ale uległ namowom króla Stasia. I tak Ignacy został kanonikiem warmińskim i koadiutorem z prawem następstwa.

Po śmierci bp. Grabowskiego Ignacy został arcypasterzem warmińskiej owczarni i władcą Dominium. Był rok 1767, a on miał 32 lata. Nie parał się wtedy jeszcze twórczością literacką, nie licząc okazyjnie wydanych zbiorów kazań. Chyba miał inny plan na życie. Jego debiut literacki to rok 1774. Co stało się w tak zwanym międzyczasie? Pierwszy rozbiór Polski, a Warmia została anektowana przez Prusy. Tak więc Ignacy tylko przez pięć lat nacieszył się prawie suwerenną władzą nad Dominium, bo w istocie Korona Polska nie wtrącała się w jego warmińskie sprawy.

Dobre życie pod pastorałem

Tu należy kilka zdań poświęcić na przedstawienie fenomenu Warmii. Jej granice administracyjne i władztwo biskupów funkcjonowały jeszcze od czasów krzyżackich – od przełomu wieków XIII i XIV. Z biegiem lat i miejscowe duchowieństwo i ludność przyzwyczajała się coraz bardziej do swojej odrębności, a tym bardziej swych praw i swobód. Proces ten wzmocniła w sposób niebywały Reformacja. Całe otaczające Warmię Prusy Książęce przeszły na luteranizm. Krótki odcinek granicy od zachodu – między Fromborkiem i Elblągiem – który łączył Warmię z Rzecząpospolitą również dotykał obszarów, które stały się protestanckie. Tak więc ostała się katolicka wyspa w protestanckim morzu. Jednocześnie urzędy kościelne diecezji warmińskiej przyciągały wybitne jednostki – od kanonika Kopernika poczynając. Biskupem warmińskim bardzo chciał zostać wybitny włoski humanista Eneasz Sylwiusz Piccolomini, późniejszy papież Pius II (król Kazimierz Jagiellończyk go nie wpuścił). Biskupami warmińskimi byli Stanisław Hozjusz, Jan Dantyszek, Marcin Kromer, szereg mniej znanych, ale też wybitnych postaci z szeregów polskiej magnaterii. Ignacy Krasicki zamyka galerię tych wielkości. Dodajmy tu fakt utworzenia przez Hozjusza w Braniewie – wówczas największym mieście Warmii, ważnym porcie hanzeatyckim – kilku szkół jezuickich. Przez cały okres swojego istnienia, aż do kasaty zakonu jezuitów w końcu XVIII w., uważane były za placówki prestiżowe i przyciągały uczniów z całej niemal Europy. Obok uczniów z Korony i Litwy uczyły się tam rzesze Niemców, Szwedów, Duńczyków, Szkotów, Anglików, Węgrów. Także dwaj stryjowie Ignacego – kasztelanice chełmscy Wincenty i Karol Krasiccy pobierali tu nauki. Niewykluczone, że opowieści stryjów o bogatej Warmii mogły mieć wpływ na motywacje zdolnego i ambitnego bratanka.

Mimo wojen i rolniczego charakteru swej gospodarki Warmia była bogatym kraikiem. Świadectwem tego są do dziś zachowane okazałe warmińskie kościoły. Nawet te wiejskie są niekiedy bardziej okazałe niż niejedna miejska fara na Mazowszu, czy we wschodniej Polsce. Dzisiaj skądinąd to niemalże przekleństwo obecnych władz kościelnych archidiecezji warmińskiej. Tutejsza wieś wyludniła się i zestarzała się, więc gros kościelnych dochodów idzie na próby ratowania tego arcybogatego dziedzictwa. Ale w czasach Ignacego było inaczej. Warmią rządzili duchowni, ale była ona krajem bogatych chłopów. W 1772 r. szlachta stanowiła zaledwie 1 proc. ludności Warmii, czyli niespełna tysiąc osób na 96 547 mieszkańców. Wprawdzie ten jeden procent posiadał 11 proc. ziemi, ale to i tak było mniej niż udział własności wolnych chłopów. Ci posiadali 16 proc. Bogate duchowieństwo, wsparte przez zamożne chłopstwo, było szczodrym mecenasem. Jak eleganckie bibeloty w pofałdowanym warmińskim zielonym krajobrazie wyglądają zachowane do dziś barokowe świątynie odpustowe. Najokazalsza z nich to oczywiście Święta Lipka. Ale też jej kopia, czyli Krosno pod Ornetą. Oprócz tego Stoczek Klasztorny, słynny z tego, że był miejscem uwięzienia prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dalej Głotowo, Chwalęcin, Międzylesie, Tłokowo, Święty Krzyż w Braniewie i sanktuarium Podwyższenia Krzyża Św. Lidzbarku. To wszystko na obszarze niewielkim – 4.250 km kw., które w XVIII w. zamieszkiwało mniej niż 100 tys. mieszkańców.

„Unterm Krummstab ist gut leben” – mówi niemieckie przysłowie. Oznacza ono to, że pod pastorałem dobrze się żyje. Powstało z doświadczeń funkcjonowania licznych w Rzeszy księstw duchownych, których władcy łagodniej traktowali swych poddanych, mniej chętnie prowadzili wojny, nie popadali w zbędne ekstrawagancje i tym samym pozytywnie oddziaływali na dobrobyt ludu. Ślady tego mamy też w Polsce. W końcu łowiccy Księżacy swą odrębną kulturę i odnotowywaną wcześniej większą zamożność zawdzięczali temu, że żyli we władztwie arcybiskupów gnieźnieńskich. Do dzisiaj w dawnych biskupich miastach takich jak Kielce, Łowicz, Iłża czy Pułtusk widać ślady dawnej zamożności i ciekawsze zabytki, czego nie da się powiedzieć o ośrodkach, które miały innych panów.

Na Warmii to zjawisko było jeszcze bardziej widoczne. Można rzec, że Warmia była zaprzeczeniem tezy Maxa Webera o ekonomicznej wyższości protestantyzmu nad katolicyzmem. W XIX w. katoliccy chłopi z Warmii, nie chcąc rozdrabniać swoich wielkich kilkułanowych gospodarstw dla młodszych synów kupowali ziemię kilka czy kilkanaście kilometrów dalej na zamieszkałym przez protestantów obszarze dawnych Prus Książęcych. Skala tej ekspansji była tak duża, że w całkiem sporej liczbie wsi, graniczących z Warmią historyczną, katolicy majoryzowali swą liczbą protestanckich tubylców.

Dobra ręka do współpracowników

Ignacy przybył na Warmię w dobrym momencie, a na dodatek otoczył się dobrymi współpracownikami. Wśród nich wybijał się „oddziedziczony” po bp. Grabowskim nadzwyczaj sprawny administrator diecezji kanonik Tomasz Szczepański. Można go nazwać, obok bp. Grabowskiego, jednym z ojców warmińskiego cudu gospodarczego lat sześćdziesiątych XVIII w., czyli sprawnej odbudowy po rabunkach czynionych przez wojska rosyjskie i pruskie walczące ze sobą w czasie Wojny Siedmioletniej. Bogata, ale bezbronna Warmia, wraz z całą Rzeczpospolitą, właśnie wtedy stała się „karczmą zajezdną” obcych wojsk. Tuż przed objęciem władzy przez Ignacego na Warmii została ogłoszona tzw. Ordynacja Krajowa, czyli coś w rodzaju gospodarczej konstytucji. Jej zapisy z pewnością przyprawią o palpitację serca dzisiejszych wolnorynkowców, a będą z kolei miodem na serca zwolenników interwencjonizmu. Krótko mówiąc bp Grabowski z kanonikiem Szczepańskim bardzo szczegółowo uregulowali działalność gospodarczą ludności, a zwłaszcza chłopów. Przez nakazy – czyli obowiązek uprawy określonych roślin, urządzania sadów oraz pasiek i przez zakazy – głównie ograniczenie dozwolonego areału uprawy lnu. W owym czasie ta włóknodajna roślina przynosiła wielkie dochody, co sprawiało, że warmińscy chłopi przekształcali swe pola w monokulturę. Władze obawiały się skutków dekoniunktury oraz zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego, zatem zarządziły dywersyfikację upraw. Na pociechę dla wolnorynkowców trzeba dodać, że odbywało się to jednocześnie w warunkach niskiego obciążenia fiskalnego. W każdym razie system Grabowskiego zadziałał, a jako że szybko zmarł jego beneficjentem stał się nowy biskup. Krasicki tego nie zmarnował. Swoistą laurką były raporty pruskich komisarzy zaborczych, którzy skonstatowali, że rolnictwo Warmii jest w takim stanie, że niczego w nim nie trzeba poprawiać.

Człość tekstu: fundacjaxbw.pl/warminskie-lata-ksiecia-poetow

a