poniedziałek, kwiecień 29, 2024
Follow Us
×

Ostrzeżenie

JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /home/kur365/domains/kurier365.pl/public_html/images/24208.
×

Uwaga

There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/24208
wtorek, 12 lipiec 2016 00:00

Estonia: Tallin nocą, na wzgórzu Toopea Wyróżniony

Napisane przez Cezary Rudziński
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Estonia: Tallin nocą, na wzgórzu Toopea Fot.: Cezary Rudziński

Do estońskiej stolicy przyjeżdżamy wieczorem. Poprzedni raz byłem tu, krótko, ponad pól wieku temu, niewiele więc z niej pamiętam. Najbardziej moment, gdy wraz z kolegą wysiedliśmy w nieco mglisty, wrześniowy poranek z nocnego pociągu z ówczesnego Leningradu, dziś Petersburga, na tutejszym dworcu.

I nie wiedząc w którą stronę iść aby dotrzeć na Stare Miasto, zapytałem o to po rosyjsku przechodzącą ulicą raczej młodą kobietę. Odburknęła coś po estońsku, co mnie trochę „zatkało", ale szybko przyszedł refleks: to raczej niemożliwe, aby nie rozumiała „wszechzwiązkowego", oficjalnego języka.

Nocny spacer po Vannalin – Starówce

Na cudzoziemkę nie wyglądała. Ponowiłem więc pytanie po niemiecku. Wówczas zatrzymała się, przeprosiła w poprawnym rosyjskim: „bo wzięłam was za Ruskich" i dokładnie poradziła dokąd iść i co zobaczyć. Przewodnika po Tallinie nie udało mi się wówczas zdobyć, polskie chyba jeszcze nie istniały. I zaczęliśmy oglądać to szalenie ciekawe miasto o długiej i burzliwej przeszłości, o której też niewiele wcześniej wiedzieliśmy. Starówka była trochę zaniedbana, wiele zabytkowych domów i gmachów aż prosiło się o remont, ale sporo znajdowało się w niezłym stanie.
Teraz, po tylu latach przerwy, zdecydowałem się zacząć zwiedzanie Vannalin – Starego Miasta od nocnego, samotnego po nim spaceru. Lubię takie poznawanie nowych miejsc w dosyć skąpym, jak tutaj, oświetleniu. Z ich planem, obejrzanym wcześniej, w pamięci, ale na wszelki wypadek również papierowym w kieszeni. A także wizytówką hotelu, aby wiedzieć dokąd wrócić, paroma euro na ewentualną taksówkę i, oczywiście, aparatem fotograficznym. Zapewniano mnie, że Tallin, a przynajmniej jego zabytkowa część, jest także wieczorem oraz w nocy bezpieczna. I tak okazało się w rzeczywistości.

Średniowieczne mury i stare uliczki

Na Starówkę wszedłem przez dawną bramę w średniowiecznych murach obronnych Dolnego Miasta, Vana-Viru, które zachowały się fragmentarycznie w różnych jego częściach. W przeszłości, i jest to tallińska specyfika, były to dwa stare miasta oddzielone od siebie murami, z bramami, i innymi mieszkańcami. Dolne – kupieckie i rzemieślnicze oraz Górne – najpierw zakonne i rycerskie oraz władców, później świeckich elit. Usytuowane na wzgórzu Toompea, koło zamku. Ruszyłem lekko w górę w kierunku ratusza i dawnego głównego rynku oglądając po drodze oświetlone zabytki, lokale gastronomiczne i sklepy.

{gallery}24208{/gallery}
W dolnej części Starówki kręciło się trochę ludzi, głównie młodzieży. Im wchodziłem wyżej, a wiedziałem, że niemal każdą uliczką wznoszącą się w górę dojdę do najwyżej stojącego, niedaleko od zamku, soboru Aleksandra Newskiego, zbudowanego przez Rosjan w latach 1894-1900, aby przyspieszyć przechodzenie luterańskich mieszkańców na prawosławie. A przede wszystkim uświadomić im, kto tu naprawdę rządzi. Bo od 1710 roku miasto, wraz z innymi ziemiami estońskimi, znalazło się w rękach cara Piotra I, a później jego następców.

Ponad X wieków historii

I z przerwą w okresie dwudziestolecia Pierwszej Niepodległości Estonii: 1919-1940, pozostawało w rosyjskich, później radzieckich, aż do 1991 roku. Przez 7 wieków nosząc nazwę Rewal, zruszczoną na Rewel. Chociaż Taanilinn, co znaczyło Duńskie Miasto, od którego pochodzi przyjęta w 1918 roku nazwa Tallinn, znane było już średniowieczu. Dzieje miasta, wcześniej osady zbudowanej na przesmyku między Zatoką Tallińską – odgałęzieniem Zatoki Fińskiej Bałtyku oraz jeziorem Ūlemiste, liczą bowiem co najmniej ponad 10 wieków.
Legenda wywodzi je od wielkich kamieni zebranych przez Lindę, żonę mitycznego narodowego bohatera Estów, praojca narodu estońskiego Kaleva, złożonych na jego grobie na wzgórzu Toompea. O osadzie tej wspomniał już w „Germanii" Tacyt (55-120 r. n.e.), w VIII-IX docierali tu Wikingowie. Zaś o tym, że nad tutejszą zatoką stoi drewniany gród Lindanise, nazywany też Kolővan (Kaluri), pisał już w 1154 r. arabski geograf Al-Idrisi. W staroruskich kronikach nazywany on był Koływań. Ale z wykopalisk wiadomo, że w miejscu tym silny ośrodek gospodarczy i miejsce wymiany handlowej istniał już w X wieku.

Zakon... kupił miasto i kraj

W 1219 roku duński król Waldemar II Zwycięski, który przybył tu na czele potężnej na owe czasy floty, zdobył podczas wyprawy krzyżowej przeciwko pogańskim Estom stojący tu fiński zamek Lyndanise. Zburzył go i kazał zbudować nowy. Po kilku latach zamek i miasto odebrał Duńczykom Zakon Kawalerów Mieczowych. W 1230 r. powstałe u jego stóp miasto uzyskało, jako Rewal, prawa miejskie. Ponownie odzyskali je jednak Duńczycy i w 1265 r. rozpoczęli wznoszenie tu największych w tej części ich ziem fortyfikacji.
Z jednymi z najdłuższych w ówczesnej Europie, 2,5–kilometrowej długości murami obronnymi, o wysokości do 16 m i z 45 basztami. W 1285 r. miasto zostało członkiem Związku Hanzeatyckiego i jednym z ważnych ośrodków handlowych nad Bałtykiem. Ale w 1346 roku kupił je od Duńczyków, wraz z ziemiami obecnej Estonii, Zakon Inflancki. Wzmacniając twierdzę i wznosząc zachowaną do naszych czasów wysoką na 45 metrów smukłą, okrągłą basztę Piik Hermann – Długi Hermann.

Na Liście UNESCO

Wokół niego powstało Górne Miasto – siedziba feudalnych władz, oddzielone od Dolnego, kupiecko-rzemieślniczego, skupionego dookoła kościoła św. Mikołaja murami obronnymi z basztami i bramami. Pod koniec XVI w. – zainteresowanych szczegółami odsyłam do bardziej kompetentnych źródeł – miasto znalazło się pod władzą Szwecji, stając się jej największym ośrodkiem handlowym. A na początku XVIII w., jak już wspomniałem, Rosji. Były w jego dziejach również epizody polskie, np. blokada portu przez naszą flotę w 1568 roku, ale w skali historycznej bez większego znaczenia.
Bardziej istotne miał rozwój gospodarczy, obok handlu zwłaszcza rzemiosła, a później powstających tu manufaktur. W połowie XVII w. miasto wzmocniono o nowe bastiony, ale nie omijały go również klęski żywiołowe. Pożary, a przede wszystkim epidemia dżumy, która w latach 1710-1711 zdziesiątkowała je, pochłaniając do 15 tys. ludzi. Większość ówczesnych mieszkańców. Równocześnie jednak wznoszono nowe świątynie i budowle świeckie, z których obecnie Tallin słynie, konkurując o miano najpiękniejszej Starówki w po radzieckich krajach nadbałtyckich, z Wilnem i Rygą. A wszystkie trzy znajdują się na Liście Dziedzictwa UNESCO. Tutejsza od 1997 roku.

Czarne kopuły soboru i powrót na dół

Ale dokładniejsze ich obejrzenie odkładam na dzień następny, przy dziennym świetle. Tymczasem oglądam je w wielu miejscach w półmroku. Im wchodzę wyżej, tym spotykam mniej przechodniów, aż wspinam się zupełnie sam. W pewnym momencie z wąskiej uliczki na prawo odchodzi jakieś przejście, niemal ciemne, ze stromymi kamiennymi schodami. Ryzykuję, wchodzę, mijam jakąś bramę w starych murach, wychodzę na wzgórze Toompea, na którym stoi tylko częściowo oświetlony, o tej porze zamknięty prawosławny sobór. Obchodzę go, oglądam stojący vis a vis głównego wejścia do niego fronton pałacu, obecnie siedzibę Zgromadzenia Narodowego.
Widzę podświetlony wierzchołek baszty Długi Hermann i kilka mniejszych majaczących w linii murów obronnych. Zaglądam w okoliczne uliczki i zaułki. Koło dawnej bramy międzymiejskiej natrafiam na trochę niesamowicie wyglądające w tej scenerii, odlane w metalu zakapturzone postacie mnichów. W dół, do Dolnego Miasta i na plac Ratuszowy – Raekoja plats, schodzę inną drogą wiedząc, że każda w dół powinna zaprowadzić mnie do niego. Mimo iż ratusz i jego okolice, a zwłaszcza plac, stanowią centrum Starówki, jest już na nim znacznie bardziej pusto, niż godzinę wcześniej, gdy zaczynałem wchodzenie do Górnego Miasta. Wracam do hotelu pełen jak najlepszych wrażeń, z kilkudziesięcioma zrobionymi zdjęciami.

Autor uczestniczył w wyjeździe na Litwę, Łotwę i do Estonii zorganizowanym dla Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter" przez warszawskie biuro turystyczne „Bezkresy".

a